Moderator: Realkriss
Styl. Poprawniej: coś się dzieje.- Wojsko! Na szczęście! W gospodarstwie na północ od wioski mutantów dzieje się coś. Wasi bracia tam walczą!
Znowu styl. Kiedy doszliśmy, ujrzeliśmy dwóch żołnierzy, którzy walcząc o życie, zabarykadowali się w jednym z budynków. Wokół... W zdaniu drugim niepotrzebny przecinek, zaś ostatnie dwa słowa lepiej sobie podaro?ać.Pobiegliśmy. Bardzo ciekawiło mnie co się tam dzieje. Jak doszliśmy, zobaczyliśmy cały obraz sytuacji. W jednym z budynków, zabarykadowało się dwóch żołnierzy. Wokół było pełno najemników, bandytów i wolnościowców różnej maści.
Słowo to niezbyt pasuje do grupki ludzi, styl. W drugim i trzecim zdaniu także błąd stylistyczny.Widać, że trójprzymierze za długo nie wytrzyma. Najemnicy się wycofali, a bandyci i tak padli. Wolność była mało zorganizowana, bez żadnych osłon szybko zostali wybici.
Styl., może lepiej: Ze zwiększonymi siłami Po "wg" nie dajemy kropki, gdyż skrót kończy się na tę samą literę co cały wyraz (analogicznie doktor - dr, magister - mgr, itd.). Ostatnie zdanie to kolejny błąd stylistyczny, lepiej je po prostu wywalić.Ze [color=#00FF00?zwiększonym oddziałem[/color] wyruszyliśmy dalej. Wg. mapy powinniśmy skręcić w prawo, ale postanowiłem za plecami żołnierzy pójść w góry. Po dłuższej drodze pierwsza napotkana twarz, ale niestety martwa.
Po jednostkach miar także nie dajemy kropekGdy przeszliśmy ok. 3 km. dalej spostrzegłem chatę.
Kiedy weszliśmy...Otworzyłem drzwi i kazałem Borowi oraz Pokiełowi sprawdzić wnętrze. Jak weszli usłyszałem strzały. Nie dochodziły
Na samym początku podejrzewałem, że wybrałem nieodpowiednich ludzi.
Nie rozpoczyna się zdania od "a", "nasz" małą literą. "Utracił" lepiej zamienić na zgubił, natomiast takie słowo jak "dostawając" nie istnieje, prędzej dostając. Po pierwsze powtórzenie "bratu... brata.", po drugie: styl.A Nasz telegrafista, Pot, utracił radiostację dostawając serię w plecy. Bor wybiegł i pomagał bratu ciągnąć drugiego rannego brata.
Staraj się nie używać wyrazów potocznych ani nie przesadzaj z wulgaryzmami. Styl., lepiej będzie: .?.ale ich wciąż przybywało.Walili do nas chyba ze wszystkich stron. Trzech moich ludzi nie nadawało się do ?alki. Kazałem Kryłowi, aby wziął Bora i Pokieła. Musieli rozciągnąć skrzydło na prawo. Narazie ubiłem?czterech, ale ich co raz więcej przybywało.
Chłopakom się udało i w jakiś sposób ostrzelać z tyłu tych debili.
Dr?giego zdania nie jestem w stanie zrozum?eć., mamy poważnie rannego i ścigają nas badyci. [color=#00FF00:19?c3zza]Został nam tylko szum i zimny powiew Strefy.[/color]
W okolicy pojawił się..., albo Nagle nadjechał...W okolice wjechał znajomy UAZ.
Wypowiedź jest jakaś taka... sztywna i bez polotu.- Uważaj! Ja tu jestem szefem i też jestem majorem. Kim jesteś i z kim tu przyjechałeś?
Styl. w obu zdaniach i znowu kropka po kilometrach.Wędrowaliśmy na południe. Mijaliśmy co raz więcej ciał. Wyglądało to na jakieś mordy. Po drodze napotykalismy jednorazowe jednostki wroga. Zazwyczaj byli to najemnicy, ale pierwsze zombiaki były 5 km. od naszej chaty.
Jeśli oni zginią, to po nas. W trakcie marszu, myślałem o tym, jak się p?zbyć tych dwóch oficerów.
Po paru metrach wspięliśmy się trochę w górę.
Bez kropki i małę "i".Rozpoczęliśmy operacje. I grupa zajęła pozycje, tak samo jak i pozostałe.
Eee... O co chodzi?Przedostaliśmy się i zobaczyłem wyjście. (...) Wszedłem i wyskoczyłem z kanałów.
Na razie"Właścicieli bazy" jakby nie było w środku, narazie zauważyłem tylko obstawę przy bramie...
To wcale nie oznacza, że byli martwi. Potem znów styl. i na koniec: a co ma piernik do wiatraka?Gdy wszyscy najemnicy leżeli jak kłody, pobiegłem do wyjścia. To okazało się złe. Pierwszej grupy nie było przy bramie. A Niva była pusta. Nagle poczułem czyjś celownik na głowie.
I za moimi plecami pojawił się major Waleń...- Może jednak nie, nieprawdaż Waleń? - odrzekł i za plecami stał major Waleń z kałachem wycelowanym we mnie.
Znowu błąd stylistyczny...- Zgadza się. Przykro mi, że to sobie sam wydedukowałeś, ale musisz zginąć. - powiedział ze spokojem i wycelował we mnie...
Kiedy z jego ust... oraz Nie mogłem w żaden sposób powiadomić...Jak z jego ust wyszły te słowa, przeraziłem się. Nie mogłem jakoś powiadomić moich ludzi.
Przecinek nie w tym miejscu.Stulić pyski, stanąć na baczność, bo was zabiję, zrozumiano?
Kiedy przeszliśmy...Jak przeszliśmy przez tą rurę, ujrzałem bunkier.
PowtórzenieCwaniaczki myśleli, że w bunkrze jest tylko profesor i wysłali tylko 10 stalkerów.
Na razie...Zaś ja z Pokiełem wspięliśmy się na lądowisko śmigłowców. Wróg pochował się pomiędzy wrakami aut i drzewami. Narazie załatwiliśmy trzech gości.
Błędu może jako takiego nie ma, ale dziwnie to brzmi.Sam manipulowałem przy zamku walizki.
Nie wiedziałem, co zrobić. Przejrzałem papiery i te szkice.
Żąda bo żądza, rząd bo rządzić...Oficer żąda rozmowy z człowiekiem najwyższym stopniem.
Za to pośród nas trafił się zdracja...
No trudno, wejdźmy do środka i połączmy sie z dowództwem.
Styl., któreś "już" musisz skasować.Przeszliśmy przez Spalacz i już wiedzieliśmy, że to jest już teren Rostoku.
Raczej trudno mu będzie zabić przedmiot martwy, może go ewentualnie zniszczyć, lub zabić najemników w kwaterze głównej.Pokieł i chorąży zabije kwaterę główną najemników.
Styl.. Na samej górze, było ich ok. 10. Taką ilość, chciałem załatwić granatem, ale tyle szumu o nic?
Ta część zdania brzmi conajmniej śmiesznie.Pokieł wpadł na pomysł, że wejdzie po drabinie małego dźwigu, stojącego obok domu, a chorąży wskoczy do pokoiku niżej i ostrzela wroga z niższej perspektywy.
Styl. i znowu wyrazy potoczne.Nic więcej nie powiedział. Wziąłem trupa i wyrzuciłem z wysokości. Kolejny gwidz skowronka i grupa druga wyruszyła. Za to my poszliśmy na peron. Kiedyś grasowała tu pijawka, ale ktoś ją skosił.
Parę dni później, wylądowało tu trochę wojsk. Zliwkidowali wszystkich bandytów.
Wybuch ich nawet nie zranił.Wybuch ich nie zranił nawet.
Chyba dobrze.Następną atrakcją w Barze, był mały, dobre wyposażony oddział bandytów.
Możliwe, że chodziło mu o elektrownie.
Chowaliśmy się po placówkach i uciekaliśmy przed mutantami.
- Ale to za wysokie odznaczenie. Nie zasłużyłem panie genreale.
Zostało tylko...Została tylko ostatnie przejście, do elektrowni.
Dowodzenie tym oddziałem graniczy z cudem... i oczywiście znowu styl.Dowodzenie tym oddziałem, jest równe z cudem. Przecież, od razu jakiś jeden pociągnie drugiego w anomalię, to wszystko będzie na mnie.
Nie krzyczęli- Uraaaaaa - krzyczeli nasi.
Wywal "z", a nie opie*dalać pisze się osobno.- Bracia Monolitu! Nigdy was nie zdradzę! A ty mój Monolicie...
- Dobra, z on nie kontaktuje. To koniec. - mówi Pokieł.
- Jest wasz. Tylko się z nim się tak nieopi*rdalać.
Zgubiłeś "j".- Najprawdopodobnie zdezerterowali, panie majorze...
Styl. ...że coś musi się skończyć.- Żołnierze, czasem nadchodzi czas, że musi się coś skończyć.
To za bardzo nie pasuje do opisu sytuacji - nie wiadomo zupełnie do czego się to odnosi.Pod górkę jest trudniej.
Dał Bóg... Odmiana przez przypadki.Dał Boże, że to nie on...
Błąd logiczny - skoro nikt ich nie wykrył to jak mieli się skupić na ich ludziach. Widzę także, że wymyślasz neologizmy, będzie raczej wycelował...Narazie nikt nas nie wykrył. Wszystkie jednostki skupiły się na naszych ludziach. Pokieł przycelował w jedną
Styl. "Agonii" przez dwa "i", nie przez jedno.Z oblężonego oddziału było trzech ludzi. Poległo siedmiu. Dwóch wyleciało w powietrze od granatu, a reszta zmarła od ciężkich ran. Zauważyłem, że jeden w agonii wyjął
Scena lekko przegięta. Pierwsze skojarzenie - "Terminator" i "I'll be back!"Otrzymał kilkanaście kul w sam korpus i jeszcze stał. Krzycząc strzelał we wszystkie strony. W końcu upadł i powiedział "Zabijając mnie, zyskujecie jeszcze więcej wrogów...".
Znowu styl.Od przyjazdu do Strefy uważałem go za najnormalniejszego i posłusznego żołnierza spośród tej zgrai. A teraz mi z takimi tekstami wyskakuje.
Lepiej by pasowało gęstego, następnie styl. i znowu styl oraz kropkę trzeba by zamienić na przecinek.Weszliśmy do bardzo głębokiego lasu. Niestety, ale tylko tam kierował nas wielki dym, unoszący się w górę. Przechodzilismy przez duże grzęzawiska. Po drodze zauważałem coraz częściej występujące pozostałości ze śmigłowca. kawałki siedzienia pilota, topiące się w bagnie, rozsypane broszury propagandowe oraz dużo wyposażenia wojskowego.
Wyrazy potoczne, lepiej by brzmiało To mógłby być każdy.Poznałem, że osobnicy nap**przają z AK i MP5-tek. To mógł być każdy.
Unikaj rymów i znów styl.Jak to zobaczyłem, o mało z butów nie wyskoczyłem.
Cały czas pisałeś w czasie przeszłym, więc dlaczego ten fragment piszesz w czasie teraźniejszymGdy wyciąga zawleczkę, dostaje ode mnie zasłużoną kulkę w łeb. Upadając, upuszcza granat i doprowadza do destrukcji swoich towarzyszy. Okazuje się, że to był granat gazowy, szczyt nowoczesnej techniki. W tej chwili, przeciwnicy odpadają z gry. Naszym kolegom, trochę gacie się wypełniły.
Styl.- Dlaczego pan to kazał wykonać? - zapytał jeden z wojskowych.
- Teraz będę miał tego kapitanka na widelcu...
Wpuścili mnie beż kontroli.
Styl. Bar został wzięty siłą...Bar został siłą wzięty i ponownie usunięto z niego...
Kiedy mnie zobaczyli...Jak mnie zobaczyli, cała trójka zamarła.
Znów wyrazy potoczne.Wbiegłem do budki i kropnąłem go za pierwszym razem.
Zgubiłeś "ł".Na schodach z góry, drogę zatorowa mi jakiś 18-letni chłopaki z Fortem.
Styl.- To tak was teraz uczą strzelać? – roześmiałem się i bez pardonu sprawiłem, że młodziak wyleciał przez okno cały podziurawiony.
Fragment jest kompletnie nielogiczny. Skoro wszedł do pokoju i nie znalazł celu to skąd on się tam nagle wziął? Czemu generał chciał sam siebie pokroić na plasterki i czemu po tym jak postrzelił głównego bohatera w nogi, i miał go "na widelcu" jak pisałeś, po prostu go nie zabił?Wparowałem do pokoju, nie znajdując celu. Podszedłem do biurka i wziąłem do rąk jakieś papiery.
- Patrzcie, patrzcie! Sam były major Grudinow zechciał się tu pojawić! Wytłumacz mi swoją obecność, zanim pokroję się na plasterki!
Nie próżnował. Strzelił mi w obie nogi i wyskoczył przez okno. W tle słyszałem śmigłowiec….
To wszystko jest jakieś dziwneDo pokoju wbiegł jakiś dziwny żołnierz. Po naszywkach, wyglądał na jednostkę specjalną ze Lwowa. Swierd bardzo się zdziwił i zastrzelił go.
Ależ drewniany tekst, naprawdę nie stać Cię na nic lepszego?- To prawda. Prowadzę handel narkotyków dla dealerów z Miami. Przywożą towar tu, bo tu nikt ich nie znajdzie.
- Masz kontakty u najemników o bandytów? Wyjątkowa z ciebie kanalia!
Styl.Nie miał najmniejszej szansy i kamizelki, dlatego umarł od razu.
Styl.- Wstawał, cały dzień ciężkich przesłuchań.
Znowu styl...Gdy zabiorą mnie na przesłuchanie, a Jurkovski uda nagły zawał serca. Zabiorą go do wieżiennego szpitala, a po drodze, zlikwiduje ochronę i przebierze się w mundur strażnika i ogłosi alarm w pobliżu stołówki.
Chyba czyli, ale nawet wtedy jest błąd stylistyczny.Nadeszła godzina 7, czy czas przesłuchania.
PowtórzenieZabrali mnie do biura naczelnika. W pokoju siedziało czterech oficerów. Naczelnik wstał i podszedł do mnie:
Logiczny. Jeżeli było ich 30 i przyjechali, jak napisałeś, 4 mercedesami, to musiało ich być średnio po 7,5 w samochodzie. Trochę by im chyba ciasno było...Dopiero teraz zaczęło się piekło. Dealerów było z trzydziestu. Ja byłem sam. Plan miałem przygotowany.
Wyrazy potoczne, jeżeli główny bohater był "kłębkiem nerwów", jak sobie tak dzielnie radził z przeważającymi siłami przeciwnika? Dalej dwa razy styl., potem powinno być liśćmi, a nie "liściami". Czego ta resztatak szukała po reszcie terenu? Dalej już sam styl.Wyjąłem spod płaszcza RAK-a. Wybiłem trzech z czwórki "delegatów". Szef zdążył ukryć się za Mercedesem. Reszta waliła do mnie równo. Schowałem się za swoim wozem. Z bagażnika wyjąłem resztę uzbrojenia. Zawiesiłem na plecach, i wyskoczyłem w stronę budynku. Cwele dobrze się zabarykadowali. Pobiegłem ich zajść z drugiej strony. Skitrałem się za wielkim drzewem i dobrze wycelowałem. Huk! Dwóch mniej. Kosztowało mnie to wykrycie mojej pozycji. Pod mocnym ostrzałem wszedłem do budynku. Byłem kłębkiem nerwów. Oby nie wpaść do anomalii. Rzucałem na swoją drogę kawałki szkła. Miałem chwilowy spokój, więc rzuciłem jedną szyszkę. Wpadła do jednego z aut. Odłamki wozu spadły z wielkim hukiem na ziemię. Duża część wylądowała w Miszaku. Zawalił się dach i większość gruzów spoczęła na mnie. Wygrzebałem się i wyszedłem z domu. Trafił jeden dość celnie. Lewe ramię mocno mi krwawiło. Tym razem, upadłem obok szklarni, Wczołgałem się do środka i przykryłem się liściami. Do budyneczku wbiegło czterech badziorów z pałkami, reszta najwidoczniej szukała po reszcie terenu. Serce o mało nie wyskoczyło mi nosem.
- Tu jest! Widzę go! – spostrzegł mnie jeden z nich.
Wyłoniłem się z krzaków i zacząłem go dusić.
mathus92 napisał(a):Za wszelkie błędy poczynione w korekcie bardzo przepraszam. Za ewentualne błędy jeszcze raz przepraszam.
mathus92 napisał(a):Mam nadzieję, że Adam weźmie się za siebie
Powróć do Teksty zamknięte długie
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości