Opowiadanie: Demony wojny

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 06 Lis 2009, 21:56

2012 Grudzień 12

Czerwony Las

A jednak udało sie wejść do Lasu. Postanowiłem, że z marszu przejdziemy główną drogą. Akurat przechodziliśmy przez stary posterunek Monolitu. Było tu dwóch naszych kolegów. Podszedłem do nich i zagadałem:
- Witam panów na służbie...
- Nareszcie! Doszły posiłki! Hmmmm... ale czemu was tak dużo?
- Ponieważ nie jesteśmy waszą rezerwą. My idziemy do Elektrowni.
- To powodzenia, ale...
Nagle z góry doszły nas strzały. Wróg był wszędzie. Tym razem, byli to monoliciarze i najemnicy. W naszym dużym szyku, łatwo nas bili.
- Ludzie! Kryć się za kamienie! -wrzasnął jeden z wojskowych.
Udało się niektórym. Reszta nie był zbyt doświadczona. Spostrzegłem straszną scenę. Dwóch żołnierzy, próbowało przejść na drugą stronę drogi. Jeden strzelał w górę, drugi biegł przerażony.
- Nie naciskaj spustu! - krzyknął jego kompan.
W tejże chwili, wystraszony szeregowiec oberwał w lewe płuco. Stopniowo upadając, wystrzelił w bok cały magazynek. Na celowniku był ten drugi kolega. Upadli obaj, nie dając znaku życia.
Wyjąłem Dragunowa i zacząłem walić do tych sku*wieli. Tamci też nie próżnowali. Straty były wielkie. Jeden z monoliciarzy, upuścił granat bez zawleczki na drugą strone drogi. W powietrze wyleciało wiele części ciał moich ludzi.
- Kiedy ci debile przestaną walić! - powiedział sierżant Kryłow.
- Nie wiem, ale wiem jedno! Ładować broń! Ognia!
- Uraaaaaa - krzyczęli nasi.
Wtem usłyszałem krzyki typu "Odwrót!". Cwaniaki schodzili w dół. 10 metrów od placówki moglibyśmy ich dorwać. Pobiegłem tam z siedmioma żołnierzami. Z tych fanatyków zostało tylko pięciu. zastrzeliłem z odległości jednego, a Pokieł trafił gnoja w nogę. Reszta uciekła. Do rannego podbiegli moi podwładni. Trochę go skopali, to z pięści i na koniec z kolby Kałasznikowa. Ledwo żył, ale jeszcze mówił.
- Gadaj szmato! Kto to urządził? Gdzie jest wasz szef? Jak dojść do elektrowni?
- Bracia Monolitu! Nigdy was nie zdradzę! A ty mój Monolicie...
- Dobra, z on nie kontaktuje. to koniec. - mówi Pokieł.
- Jest wasz. Tylko się z nim się tak nieopi*rdalać.
Wróciłem na posterunek. Tych dwóch już nie żyło. Podbiegł do mnie telegrafista.
- Melduj o stanie sytuacji!
- Dwudziestu czterech zabitych, czternastu rannych, dwóch zaginionych.
- Zaginionych? Gdzie niby znikli? W chmurach?
- Najprawdopodobnie zdezerterowali, panie majorze...


Takich masakr będzi dużo :D
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Reklamy Google

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 06 Lis 2009, 21:58

2012 Grudzień 12

Czerwony Las

A jednak udało sie wejść do Lasu. Postanowiłem, że z marszu przejdziemy główną drogą. Akurat przechodziliśmy przez stary posterunek Monolitu. Było tu dwóch naszych kolegów. Podszedłem do nich i zagadałem:
- Witam panów na służbie...
- Nareszcie! Doszły posiłki! Hmmmm... ale czemu was tak dużo?
- Ponieważ nie jesteśmy waszą rezerwą. My idziemy do Elektrowni.
- To powodzenia, ale...
Nagle z góry doszły nas strzały. Wróg był wszędzie. Tym razem, byli to monoliciarze i najemnicy. W naszym dużym szyku, łatwo nas bili.
- Ludzie! Kryć się za kamienie! -wrzasnął jeden z wojskowych.
Udało się niektórym. Reszta nie był zbyt doświadczona. Spostrzegłem straszną scenę. Dwóch żołnierzy, próbowało przejść na drugą stronę drogi. Jeden strzelał w górę, drugi biegł przerażony.
- Nie naciskaj spustu! - krzyknął jego kompan.
W tejże chwili, wystraszony szeregowiec oberwał w lewe płuco. Stopniowo upadając, wystrzelił w bok cały magazynek. Na celowniku był ten drugi kolega. Upadli obaj, nie dając znaku życia.
Wyjąłem Dragunowa i zacząłem walić do tych sku*wieli. Tamci też nie próżnowali. Straty były wielkie. Jeden z monoliciarzy, upuścił granat bez zawleczki na drugą strone drogi. W powietrze wyleciało wiele części ciał moich ludzi.
- Kiedy ci debile przestaną walić! - powiedział sierżant Kryłow.
- Nie wiem, ale wiem jedno! Ładować broń! Ognia!
- Uraaaaaa - krzyczęli nasi.
Wtem usłyszałem krzyki typu "Odwrót!". Cwaniaki schodzili w dół. 10 metrów od placówki moglibyśmy ich dorwać. Pobiegłem tam z siedmioma żołnierzami. Z tych fanatyków zostało tylko pięciu. zastrzeliłem z odległości jednego, a Pokieł trafił gnoja w nogę. Reszta uciekła. Do rannego podbiegli moi podwładni. Trochę go skopali, to z pięści i na koniec z kolby Kałasznikowa. Ledwo żył, ale jeszcze mówił.
- Gadaj szmato! Kto to urządził? Gdzie jest wasz szef? Jak dojść do elektrowni?
- Bracia Monolitu! Nigdy was nie zdradzę! A ty mój Monolicie...
- Dobra, z on nie kontaktuje. to koniec. - mówi Pokieł.
- Jest wasz. Tylko się z nim się tak nieopi*rdalać.
Wróciłem na posterunek. Tych dwóch już nie żyło. Podbiegł do mnie telegrafista.
- Melduj o stanie sytuacji!
- Dwudziestu czterech zabitych, czternastu rannych, dwóch zaginionych.
- Zaginionych? Gdzie niby znikli? W chmurach?
- Najprawdopodobnie zdezerterowali, panie majorze...


Takich masakr będzi dużo :D
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Method w 06 Lis 2009, 23:35

No, całkiem całkiem
Wolałbym abyś pisał trochę dłużej (opisy walki, przecież z tej potyczki mógłbyś 2 str A4 napisac ! :) ) Tak to trochę jakoś tak bez emocji czyta się jakby suche statystyki - "Dwudziestu czterech zabitych, czternastu rannych, dwóch zaginionych." Wiesz, ja wolałbym poznac co się z nimi stało ;) . Tak to jeszcze mała sugestia - Jest grudzień (oczywiście w opowiadaniu ! :P ), więc może jakiś aspekt z tym powiązany, typu natarczywe zimno, zamiecie, przymarzanie oka do celownika xD.
A no i napisałeś że będzie dużo takich potyczek - jeżeli na każdej będzie tyle osób ginąc to znaczy że zaczynali podróż jako cała armia xD
Image
Awatar użytkownika
Method
Weteran

Posty: 561
Dołączenie: 16 Cze 2009, 21:32
Ostatnio był: 29 Mar 2022, 17:55
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 174

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 07 Lis 2009, 16:20

Nie za bardzo wczytałeś się w treść. Dostał dużo ludzi, a to wiadoma pomyłka generała. Świąt nie ma, śnieg też się spóźni, więc narazie to jesienna pogoda. Suche statystyki? Młodszy stopniem ma zameldować o stanie sytuacji, a nie opisywać, że jakiś piąty ziomek wpadł do galarety, albo czternasty ranny ma zapalenie oskrzeli.
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Method w 07 Lis 2009, 18:32

Ok, tylko że nie za bardzo zrozumiałeś o co mi chodzi ;)
Po prostu o losach oddziału w bitwie napisałeś tylko że chowali się za kamienie, troche to mało jak na tak wielką potyczkę w Zonie (wiadomo, 24 zabitych to niezła jatka). I oczywiście nie chodzi mi o to żeby to telegrafista opowiadał o wszystkim, ale mimo wszystko major ze swojej perspektywy na pewno widział więcej niż tylko próbe przejścia na drugą stronę drogi przez 2 żołnierzy ;)
Image
Awatar użytkownika
Method
Weteran

Posty: 561
Dołączenie: 16 Cze 2009, 21:32
Ostatnio był: 29 Mar 2022, 17:55
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 174

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 07 Lis 2009, 18:47

No wiesz, miał on ważniejsze sprawy, np. walili do niego z góry i był zajęty zabijaniem wrogów. Ta jatka to tylko ludki, których granat załatwił, ewentualnie kolesie, którzy stali na środku.
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez szakal122 w 08 Lis 2009, 00:40

Powiem tak : to opowiadanie jest zbyt chaotyczne.Napisz powoli , z umiarem.Co odczuwa bohater po śmierci kompana , po zabiciu następnego wroga , a nie zabił tego , zabił tamtego i idzie na ,, herbatkę do Boga'' :wink:
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 08 Lis 2009, 17:32

Po cóż z umiarem. Bohater ma gdzieś tych ludzi. Ty też nie wczytałeś się w treść. Mu kazano iść, jak umiera jego kolega (Pot, Bor, Kryłow) to wtedy może pojawią się jakieś uczucia.
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 10 Lis 2009, 20:32

Aby komentować opowiadanie, należy przeczytać je całe, lub obejżeć wcześniejsze prace (ewentualnie napisać lepsze). A potem robią ze mnie jakiegoś nieuka :|


2012 Grudzień 13

Czerwony Las

Kazałem im się przespać. Byli nowi, zmęczenie ich brało od początku, mieli już coś na sumieniu. Następnego dnia powiedziałem najstarszemu stopniem, aby wydał oddziałowi saperki. Wykopalismy groby dla poległych. Tylko to nam w Strefie pozostało, religia i zasady moralne. Wezwałem Kryłowa, Bora i Pokieła do siebie. Chciałem obgadać pewne sprawy ze swoimi zaufanymi ludźmi.
- Panowie, sytuacja jest do d***, mamy za dużo wojska! Jak myślicie? Co z nimi zrobić, aby generał był zadowolony?
- przepraszam, panie majorze, ale starszy stopniem, nie ma obowiązku, radzić się swoich podwładnych... - mówi Kryłow.
- Tu nie jest twoja jednostka w Czehryniu! Gadajcie!
- Myślę, że poza wybiciem ich i spaleniem, pozostaje, odesłać ich większość z kwitkiem. Powiemy generałowi, że sie przeliczył ze swoimi siłami.
- Dobre, ale uważam, że jak wrócimy, skończymy jak Patkowski. Trudno, raz się żyje!
Wstałem i kazałem im się wszystkim zebrać.
- Żołnierze, czasem nadchodzi czas, że musi się coś skończyć. Po wczorajszej walce, która jest dla was nowością, postanowiłem, że akcję będą kontynuować tylko trzy drużyny, czyli razem piętnastu plus moja obstawa.
- Siergiej, co ty do cholery robisz? - podszedł do mnie major Ratinow, drugi oficer naszej eskapady.
- Chcę zaoszczędzić na krwi i cierpieniu, a co niby robię?!
- Mamy rozkaz w takim stanie zdobyć drogę...
- Wiem wiem! - do tłumu - A więc? Zostają drużyny A, D, E z kompanii. Reszta, wraz z majorem Ratinowem, wycofają się do bazy głównej. Odmaszerować!
Odeszli. Smutni i weseli. Zniszczeni i sprawni psychicznie. Ratinow podszedł i wyszeptał dwa, wredne jak na niego, złe słowa: "Masz prze*ane".
Pozostali tylko dobrzy żołnierze. Mogę iść z nimi nawet do głównej sterowni Reaktora 4.
- Dobra, zbierać się! Ruszamy!
Przeszlismy przez starą zaporę Monolitu. Była pusta, ponieważ się wycofali. Następnie, szybko przedostalismy się na skrzyżowanie. Tam otrzymałem sygnał SOS. Dochodził ze strony wzgórza. Tam było wejście do starego laboratorium X19. Z wiadomości, wywnioskowałem parę rzeczy: "Ratujcie! Desant się nie udał! Przyślijcie śmigłowiec! Wylądowaliśmy w samym środku bazy wroga!". Pod górkę jest trudniej.
- Panowie! Uratujemy naszych towarzyszy, ale w mniejszym składzie. Drużyny A i E zdobędą ostatni posterunek Monolitu przed miastem. My pojawimy się niedługo. Do tego czasu, utrzymujcie pozycję.
Zebrałem "wybrańców" i pobiegłem. Przed nami pierwsza barykada. Dwóch fanatyków. Ostrzelaliśmy ich. Za twardzi, to oni nie byli. Po paru dalszych krokach, dostalismy się do bazy. To była duża akcja. Wyjałem lornetkę i obejżałem stan sytuacji. Policzyłem wrogów i naszych. Około trzydziestu dwóch monoliciarzy, nielicząc ludzi w domkach i namiotach. Otoczonych żołnierzy było akurat tylko trzech. Jeden był oficerem w stopniu kapitana. Zabarykadowali się pomiędzy pustymi kontenerami w samym rogu kwatery. Akurat złożyło się, że byliśmy po drugiej stronie. Patrząc na tego oficera, skojażyłem go sobie z kapitanem Kralowem, którego poszukiwałem. Dał Boże, że to nie on...
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez KoweK w 11 Lis 2009, 02:47

Adam napisał(a):obejżeć
Adam napisał(a):obejżałem
Adam napisał(a):skojażyłem
Adam napisał(a):nielicząc


No jak na Opowiadacza to trochę cienko z niektórymi rzeczami... polecam przejrzeć dokładnie tekst, albo używać Mozilli/Office'a, bo takie błędy odpychają.
"kowunio jest stalkerem ubranym w sweter ochronny "wschód słońca" szukającym artefaktów w zonie szczecińskiej
legenda głosi, że zdołał ominąć korki i dostać się do centrum - żyły złota"

Wheeljack
Awatar użytkownika
KoweK
Główny Administrator

Posty: 5673
Dołączenie: 10 Cze 2005, 14:49
Ostatnio był: 13 Lis 2024, 01:25
Frakcja: Bandyci
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1477

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 02 Gru 2009, 20:14

No, Opowiadaczem nie zostaje się za byle rzeczy xD

2012 Grudzień 13

Czerwony Las

Rozkazałem trzem żołnierzom zająć wroga od strony głównego wejścia. Kolejnej trójce zaproponowałem skuteczne obejście zapory od wschodu i zajęcie terenu ucieczki. Resztę zabrałem ze sobą. Weszliśmy przez dziurę w murze. Narazie nikt nas nie wykrył. Wszystkie jednostki skupiły się na naszych ludziach. Pokieł przycelował w jedną z wysokich wież i zdjął strzelca wyborowego, który nękał moich ludzi. Wspiąłem się na mały murek i przeskoczyłem nad kontenerem. Byłem już wśród swoich.
- A wy kto!? - zapytał oficer.
- Major Grudinow z kwatery głównej, wysłano nas w głąb Strefy...
- Dobra, dobra, najpierw nam pomóżcie!
Kapitan wyglądał na twardziela, ale u każdego takiego dryla mozna znaleźć słaby punkt. Główny opór był kierowany z tunelu. Wróg zabarykadował się w wagonach. Nie mieliśmy czasu i ludzi, aby zlikwidować ich wszystkich.
- Odwrót! Wycofujemy się! - krzyknąłem.
Z oblężonego oddziału było trzech ludzi. Poległo siedmiu. Dwóch wyleciało w powietrze od granatu, a reszta zmarła od ciężkich ran. Zauważyłem, że jeden w agoni wyjął z plecaka małą książkę. To była Biblia. Wypowiedział parę słów i wyzionął ducha. Za to inny żołdak wyskoczył bez osłony, aby ratować radiostację przy nieżywym koledze. Otrzymał kilkanaście kul w sam korpus i jeszcze stał. Krzycząc strzelał we wszystkie strony. W końcu upadł i powiedział "Zabijając mnie, zyskujecie jeszcze więcej wrogów...".
Wycofując się chciałem przez chwilę pogadać z kapitanem.
- Właściwie, jak pan się nazywa i co robiliście w środku tej zadymy?
- Kapitan Gnatowski z pomocniczego oddziału zaopatrzenia. Lecieliśmy wraz z oficerami Wojska Polskiego do generała Swierda. Misja na początku polegała na zwykłym przejściu z punktu A do B. Niestety, pomiędzy nimi byliście wy i ci idiotyczni fanatycy. Walili do nas ze zwykłych kałachów. W końcu trafili w szoferkę. Piloci zginęli, Polacy wyskoczyli w okolicach dużego miasta Prypeć. My "wylądowaliśmy" w tej prowizorycznej bazie.
- Jak pan myśli? Co się dzieje teraz z Polakami?
- Zginęli, uciekli w stronę miasta, lub precyzują plan ucieczki.
- To należy ich odnaleźć. Ja w sumie, idę w tym samym kierunku.
Dotarliśmy do przejścia. Byli tu już moi ludzie. W pełnym składzie weszliśmy do miasta...


Dziś krótko, bo weny brak :)
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 08 Gru 2009, 22:06

2012 Grudzień 13

Przedmieścia Prypeci

Podzieliłem naszą grupę na trzy: pierwsza pod moim dowództwem odnajdzie zaginionych Polaków, druga, dowodzona przez Kryłowa oczyści główną ulicę miasta, trzecia zaś, wraz z kapitanem Gnatowskim wspomoże sierżanta, zachodząc wroga od wschodu.
- Panie majorze, muszę oficjalnie zaprotestować! - powiedział Kryłow.
- Zamknij się, Kryłow, ty idziesz do miasta!
Od przyjazdu do Strefy uważałem go za najnormalniejszego i posłusznego żołnierza spośród tej zgrai. A teraz mi z takimi tekstami wyskakuje.
Do swojej drużyny przydzieliłem Bora, Pokieła, tych trzech rozbitków i ośmiu innych. Weszliśmy do bardzo głębokiego lasu. Niestety, ale tylko tam kierował nas wielki dym, unoszący się w górę. Przechodzilismy przez duże grzęsawiska. Po drodze zauważałem coraz częściej występujące pozostałości ze śmigłowca. kawałki siedzienia pilota, topiące się w bagnie, rozsypane broszury propagandowe oraz dużo wyposażenia wojskowego. Czułem, że jesteśmy blisko. W pewnej chwili, usłyszałem krzyki. Jakby ktoś był bity. Nagle strzały. Poznałem, że osobnicy nap**przają z AK i MP5-tek. To mógł być każdy. Okazuje się, że niekoniecznie.
- Chłopaki, rozdzielamy się. Pokieł z szeregowcem znajdą jakąś górkę, Bor poleci z pięcioma do przodu, reszta za mną!
Atak okazał się na początku niepotrzebny. Za wzniesieniem, zauważyliśmy czterech żołnierzy w mundurach WP w leju. Wokół, gromadziło się dużo monoliciarzy i bandytów. Jak to zobaczyłem, o mało z butów nie wyskoczyłem. Jeżeli bandyci, najemnicy i wolnościowcy, połączyli siły z tymi "religijnymi" ludźmi, to jesteśmy skończeni. Wróg na szczęście byl całkowicie skupiony na walce z Polakami. Nas praktycznie nie dostrzegł. Postanowiłem wybiec im naprzeciw i rzucić granat. Powiodło się. Omamieni, postanowili nas załatwić. Pod osłoną naszych snajperów i reszty wskoczyłem do leju. Nasi sojusznicy byli bardzo zdziwieni.
- Wy kto? - zapytał najstarszy z nich.
- Przyjaciel, a teraz bez rozmów!
Zauważyłem, że jeden z rebeliantów, walczy z przyczepionym do kamizelki granatem. Chyba chce nim w nas trafić. Gdy wyciąga zawleczkę, dostaje ode mnie zasłużoną kulkę w łeb. Upadając, upuszcza granat i doprowadza do destrukcji swoich towarzyszy. Okazuje się, że to był granat gazowy, szczyt nowoczesnej techniki. W tej chwili, przeciwnicy odpadają z gry. Naszym kolegom, trochę gacie się wypełniły.
- Dziękujemy wam. Jestem pułkownik Dariusz Sitarcki, właśnie lecieliśmy...
- My wszystko wiemy, ale teraz musicie zginąć. - odrzekłem i kazałem ich wystrzelać. Strzałom uległo tylko dwóch, jeden wyjął pistolet, a ostatni próbował uciec. Uzbrojony zabił dwóch moich żołnierzy, w pewnej chwili otrzymał kulkę prosto w czoło od Pokieła. Uciekający dostał w kolana i upadł. Wysłałem trzech, aby go sprawdzili. Okazało się, że zdążył wyjąć zawleczki z granatów. Cała czwórka poleciała w niebiosa.
- Dobra, spadamy stąd.
- Dlaczego pan to kazał wykonać? - zapytał jeden z wojskowych.
- Teraz będę miał tego kapitanka na widelcu...

Trochę akcji i trudne do wyjaśnienia zakończenie :)
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

PoprzedniaNastępna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 12 gości