Aby komentować opowiadanie, należy przeczytać je całe, lub obejżeć wcześniejsze prace (ewentualnie napisać lepsze). A potem robią ze mnie jakiegoś nieuka
2012 Grudzień 13
Czerwony LasKazałem im się przespać. Byli nowi, zmęczenie ich brało od początku, mieli już coś na sumieniu. Następnego dnia powiedziałem najstarszemu stopniem, aby wydał oddziałowi saperki. Wykopalismy groby dla poległych. Tylko to nam w Strefie pozostało, religia i zasady moralne. Wezwałem Kryłowa, Bora i Pokieła do siebie. Chciałem obgadać pewne sprawy ze swoimi zaufanymi ludźmi.
- Panowie, sytuacja jest do d***, mamy za dużo wojska! Jak myślicie? Co z nimi zrobić, aby generał był zadowolony?
- przepraszam, panie majorze, ale starszy stopniem, nie ma obowiązku, radzić się swoich podwładnych... - mówi Kryłow.
- Tu nie jest twoja jednostka w Czehryniu! Gadajcie!
- Myślę, że poza wybiciem ich i spaleniem, pozostaje, odesłać ich większość z kwitkiem. Powiemy generałowi, że sie przeliczył ze swoimi siłami.
- Dobre, ale uważam, że jak wrócimy, skończymy jak Patkowski. Trudno, raz się żyje!
Wstałem i kazałem im się wszystkim zebrać.
- Żołnierze, czasem nadchodzi czas, że musi się coś skończyć. Po wczorajszej walce, która jest dla was nowością, postanowiłem, że akcję będą kontynuować tylko trzy drużyny, czyli razem piętnastu plus moja obstawa.
- Siergiej, co ty do cholery robisz? - podszedł do mnie major Ratinow, drugi oficer naszej eskapady.
- Chcę zaoszczędzić na krwi i cierpieniu, a co niby robię?!
- Mamy rozkaz w takim stanie zdobyć drogę...
- Wiem wiem! - do tłumu - A więc? Zostają drużyny A, D, E z kompanii. Reszta, wraz z majorem Ratinowem, wycofają się do bazy głównej. Odmaszerować!
Odeszli. Smutni i weseli. Zniszczeni i sprawni psychicznie. Ratinow podszedł i wyszeptał dwa, wredne jak na niego, złe słowa: "Masz prze*ane".
Pozostali tylko dobrzy żołnierze. Mogę iść z nimi nawet do głównej sterowni Reaktora 4.
- Dobra, zbierać się! Ruszamy!
Przeszlismy przez starą zaporę Monolitu. Była pusta, ponieważ się wycofali. Następnie, szybko przedostalismy się na skrzyżowanie. Tam otrzymałem sygnał SOS. Dochodził ze strony wzgórza. Tam było wejście do starego laboratorium X19. Z wiadomości, wywnioskowałem parę rzeczy: "Ratujcie! Desant się nie udał! Przyślijcie śmigłowiec! Wylądowaliśmy w samym środku bazy wroga!". Pod górkę jest trudniej.
- Panowie! Uratujemy naszych towarzyszy, ale w mniejszym składzie. Drużyny A i E zdobędą ostatni posterunek Monolitu przed miastem. My pojawimy się niedługo. Do tego czasu, utrzymujcie pozycję.
Zebrałem "wybrańców" i pobiegłem. Przed nami pierwsza barykada. Dwóch fanatyków. Ostrzelaliśmy ich. Za twardzi, to oni nie byli. Po paru dalszych krokach, dostalismy się do bazy. To była duża akcja. Wyjałem lornetkę i obejżałem stan sytuacji. Policzyłem wrogów i naszych. Około trzydziestu dwóch monoliciarzy, nielicząc ludzi w domkach i namiotach. Otoczonych żołnierzy było akurat tylko trzech. Jeden był oficerem w stopniu kapitana. Zabarykadowali się pomiędzy pustymi kontenerami w samym rogu kwatery. Akurat złożyło się, że byliśmy po drugiej stronie. Patrząc na tego oficera, skojażyłem go sobie z kapitanem Kralowem, którego poszukiwałem. Dał Boże, że to nie on...