przez Maqweel w 22 Wrz 2009, 16:16
Tego dnia nie było zbyt przyjemnie. Padało chyba od rana. Tego dnia nikt o zdrowych zmysłach nie wybrał by się na wypad... prawie... . Oczywiście byli tacy którym ta pogoda nie przeszkadzała i śmiało ruszali w głąb zony. Jednym z nich był stalker zwany Dzikiem. Do dziś nie wiemy skąd ten skurczybyk wytrzasnął Golfa. Bądź co bądź starego starego Golfa 2 generacji ale w tu w zonie kilku narwańców chciało się pojedynkować oto kto zapyta Dzika czy sprzeda auto. Ale on był twardy. Wiedział ,ze z samochodem może robić śmiałe wypady i tak też robił. Do dziś rozbawia mnie sytuacja kiedy to znikną na parę tygodni i pół kordonu poszło szukać jego auta. Na próżno, wrócił parę dni przed nimi. Pamiętam ,ze zawsze towarzyszył mu jego brat. Matko jak on się nazywał... no... ten... O wiem! Janka, Janka zawsze mu towarzyszył chociaż częściej go widywano uchlanego w barze niż na wypadzie. Nie wiedział nawet jaką rolę odegra w historii zony... . Jak wspomniałem tego dnia było deszczowo. Dzik i Janka wracali z wypadu pod elektrownię. Dzik prowadził a Janka drzemał na tylnym siedzeniu. W pewnym momencie auto stanęło. Dzik obudził Jankę i poszedł sprawdzić co się dzieje. Otworzył maskę a z silnika wydobył się obfity szary dym.
- Cholera, stary rzęch! Janka podskocz tu na moment. Kiedyś pracowałeś w warsztacie.
- W warsztacie, w warsztacie. Pracowałem w warsztacie i było dobrze, ale ty wymyśliłeś sposób na wielką kasę i mnie nie wyciągnąłeś na to toksyczne zadupie. Spec od zarabiania się znalazł, ja cały dzień harowałem a ty tylko włóczyłeś się po mieście i wydawałeś i tak skąpe kieszonkowe na pączki i inne bzdety...
- Kurde nie gadaj tylko naprawiaj. I tak płacą ci lepiej niż w warsztacie.
- Ale tutaj nie wiemy ile i czy w ogóle dostaniemy zapłatę a do tego możemy zginąć na każdym kroku. Nawet w tym miejscu, w tej chwili...
-TFU! Wypluj natychmiast to zdanie!
-Zamknij się... to chłodnica. Potrzebuję jakiegoś płynu.
-Masz to...
- To jest wódka palancie. Gdybym wlał to cholerstwo do chłodnicy jeździlibyśmy bombą zegarową.
- A masz inny pomysł?
- Tak, mam: Daj mi puszki z napojem.
- Ale wódka to płyn przecież płyny chło...
- DAWAJ TE PUSZKI!
- Dobra, dobra masz.
- Na jakiś czas starczy, ja kieruję. Tobie może przyjść coś głupiego do głowy.
I ruszyli dalej. Z początku niechętnie ale Dzik położył się na tylnym siedzeniu i wsłuchał się w starą radziecką melodię lecącą w radiu. Z nudów zaczął śpiewać słowa których nauczył się w szkole...
- O krwi moja, o narodzie, coś ty bohaterów wydał. Dziękuj bogu- memu zbawcy za towarzysza Stalina...
Janka mu przerwał:
- Jak usłyszę jeszcze jedną durną przyśpiewkę o Stalinie albo komunie to ci ten język wyrwę i dam psom na pożarcie. Komuna minęła i dobrze. Gdyby nie to, dalej byśmy się włóczyli Zaporożcem a jedzenie było by na kartki.
Skończył i przełączył radio na inny kanał gdzie akurat leciała prognoza pogody. Spikerka mówiła:'
- W okolicy czarnobylskiej elektrowni pojawiła się dziwna burza. Osobom przebywającym w "zonie" radzimy schować się w jakimś budynku i przeczekać burzę. Dalsze informacje po reklamie.
- Pięknie kurde, pięknie... matko to auto nie może jechać szybciej?
- Zamknij się, zaraz będziemy w barze- powiedział Dzik i zasną
W pewnym momencie przed autem pojawił się jakiś człowiek. Janka trąbił ale on szedł dalej. Dziwna postać wyciągnęła rękę w stronę samochodu i w tedy pedał hamulca się zblokował a gazu przycisną się do podłogi W ostatnim momencie człowiek znikną, a samochód spadł z mostu. Po kilku godzinach Janka oprzytomniał
- Co to cholera było?! Co o tym sądzisz Dzik? Dzik? Jesteś tu? Słyszysz mnie?
Dzik nie słyszał. Nie żył. Janka po chwili znalazł jego ciało przy drzewie. Biedak się wykrwawił.
- Chyba myślał że nie żyję. - Pomyślał Janka - Muszę go pochować... Nie dotargam tego truchła do baru. Nie wiem ile to drogi.
Janka wykopał kawałkiem blachy z samochodu spory dół przy drodze i zakopał w nim ciało. Powiesił na krzyżu drewnianą tabliczkę z wydrapanym napisem:
TU SPOCZYWA DZIK. WIELKI STALKER I WŁAŚCICIEL GOLFA
Zabrał tylko jego Obokana z lunetą , amunicję i ruszył w dół drogi. Po drodze myślał:
-Cholera, nie wiem gdzie jestem. Nie kojarzę tego miejsca z wypadów. Musieliśmy sporo koziołkować i oddalić się od głównej drogi. Chociaż te budynki... jakoś je kojarzę ale nie wiem zkąd.
Faktycznie. W okół stały budynki. W pewnym momencie Janka staną jak wryty. Jego oczom ukazała się czarnobylska elektrownia.
-Czyżbyśmy tyle koziołkowali? Nie to nie możliwe.
Podszedł bliżej. Ku swojemu zdziwieniu w dyżurce przy szlabanie zagradzającym wejście na teren elektrowni siedział jakiś facet. Janka podszedł do dyżurki. Facet zapytał:
- Czego chcesz chłopcze? Tu niewolno wchodzić.
- Myślałem ,że stalkerzy mogą wchodzić na teren elektrowni...
- Stal co?- zapytał facet- Tu mają wstęp tylko żołnierze i pracownicy elektrowni. Wynoś się zanim napuszczę na ciebie psy.- Janka odpowiedział- Proszę pana. Nie wiem co pan tu robi ale elektrownia nie działa od awarii reaktora numer 4 w 1986...
- Chłopcze, nie rób ze mnie idioty. Do żadnej awarii nie doszło i nie dojdzie. Jak chcesz opowiadać te brednie to opowiadaj je prostakom w Prypeci a nie mnie.
- Ale Prypeć jest opuszczona- Odpowiedział Janka- jedyne osoby które tam są to stalkerzy.
- Chłopce... Dwie sprawy. Po pierwsze: Jedyne co ktoś za ras opuści to ty to miejsce. Po drugie: Jeśli stalkerzy to coś antypaństwowego to milicja się tobą zajmie.
- Milicja? Tutaj na Ukrainie? Przecież komunizm dawno został obalony...- przerwał mu facet- Jak śmiesz oczerniać państwo w pobliżu państwowego obiektu! Zaczekaj tutaj.
Facet wszedł w głąb dyżurki a osłupiony Janka na wszelki wypadek przygotował obokania i zaczął nasłuciwać. Oto co usłyszał:
- Tak panie komendancie. Twierdzi że w elektrowni doszło do awarii a Prypeć jest opuszczona. Do tego bredzi coś o jakimś stalkerzy. Nie, nie wiem co to ale na pewno antypaństwowe. Proszę przyjechać szybko. Chyba jest uzbrojony...- Janka szybko cofną się i pobiegł drogą. Nie biegł długo kiedy zatrzymał go facet w mundurze jadący Wołgą.
- Ej ty!- zapytał umundurowany- to ty rozpowiadałeś antypaństwowe slogany? Wiesz że to karalne?
- Ale...
- Żadnych ale! Wsiadaj do auta. Już ja cię nauczę manier. I oddaj mi broń.- Mundurowy obejrzał broń- Co to ma być? Przypomina trochę kałasza ale nim nie jest. Skąd to masz? Mów bo będzie gorzej- Janka odpowiedział- To po moim bracie. Kupił go od Barmana w barze. Zginą i pochowałem go przy drodze. Nasz golf się rozbił.- w tedy mu przerwano- Co to golf? Kolejny antypaństwowy slogan?
- Nie. To nazwa samochodu. Volkdzwagen Golf 2 generacji z 1996...- odpowiedział Janka ale mundurowy odpowiedział- To nie możliwe! Nie morze być z 96. Mamy teraz 85 rok...- Jankę zamurowało- Nie myli się pan? To raczej niemożliwe. Ja pamiętam że dzisiaj mamy 21 marca 2011 roku.- Mundurowy odpowiedział- faktycznie jest 21 marca ale 1985 roku. Pogadamy na Komisariacie. Wsiadaj do wozu.
Toby było na tyle, jeśli się spodoba napiszę kontynuację