Microtus napisał(a):Podszedłem do dzieciaka i kładąc mu rękę na ramieniu zapytałem "A to Tomek Twoi koledzy ze szkoły? "
Szacun, kolego. Nie każdy by się odważył... Dać mu krystal łoter!
Ja w sumie kilka razy "
Uratowałem" mojego półtorarocznego brata przed wchodzeniem
na schody (w sumie potrafi, ale puść gówniarza samego), więc ewentualnym upadkiem, kosiarką
(którą to obsługiwałem), narzędziami ogrodowymi (widły, grabie, etc.), oraz wieloma
innymi sytuacjami grożącymi mniej lub bardziej rozległymi obrażeniami ciała. Aha, jeszcze
wypadnięciem z siedziska (czy jak to się nazywa...). Ah, ten mój brat... Szczwane to to
jak salceson.
Tylko jak złapał gorące żelazko to nie mogłem zareagować bo wypieprzyłem się na schodach
niosąc obiad... Mama, która akurat prasowała, poszła obczaić, czy żyję, i dzieciak się dorwał...
I kiedyś, sam już nie pamiętam jak to było, pomogłem dwa lata młodszemu koledze
obronić się przed atakiem wyrostków w jego wieku. Chyba w V kl podstawówki byłem.
Ściemniłem, że chodzę do gimnazjum, zabrałem im scyzoryk (bliżej nieokreślony model
z kiosku), ochrzaniłem i się speszyli.
No, rozpisałem się trochę... Jak coś sobie przypomnę lub czekają mnie nowe przygody
z bratem, to dopisze.