przez STA1KERpl w 12 Cze 2009, 10:36
"S.T.A.L.K.E.R.- Wrong way"
Noc. Bezchmurne niebo. Trzecia kwarta księżyca widoczna jest doskonale z okna małego domku nad stawem. Jednak nie o nim będzie mowa. Gdy ludzie, psy, ptaki i inne stworzonka śpią głębokim snem, jeden ze Stalkerów błądzi po stepach zony. Ma problemy z zaśnięciem, jednak widać u niego zmęczenie- potyka się co chwila, zwalnia na moment tępo, gapi się bezcelowo w ziemię.
Gdy już tak łazi co najmniej godzinę, zaczyna zastanawiać się, co mógłby zrobić, żeby tę noc choć trochę wykorzystać. Po namyśle usnuł sobie plan, który mógłby uratować niejedno istnienie, jednak nie to chodzi mu po głowie. Interesuje go własna osoba.
Pomyślał, że gdyby napadł na dobrze mu znany obozik, w którym kryją się bandyci, mógłby znaleźć ciekawe rzeczy, a że nie jest on byle jakim kotem, dałby rade w pojedynkę zabić kilka nieostrożnych osób. "A więc w drogę"- pomyślał sobie w duchu Stalker.
Noc zmieniła właśnie swą datę z 12.03.2014 na 13.03.2014. Zmęczenie nie dawało się już Stalkerowi we znaki jak 10 minut temu. Adrenalina już zaczęła buzować, wszystko zrobiło się jakby głośniejsze, a ruchy nie były już po prostu krokami, a instynktownym skradaniem. Wysypisko- bo w tym miejscu zaczęła się historia- jest już od kilku miesięcy opustoszałe, nawet przez mutanty, które zwykły wałęsać się po okolicy nocami. Idąc obok dawnego posterunku Stalkerów (znane w stalker: cs jako "Pchli targ"), nasz bohater zaczął słyszeć... zdaje się... jakąś muzykę z kiepskiej jakości radia. Od razu wiedział, skąd zna ten utwór- "Hmm... Nie raz dałem tę nutę do filmu na youtube..." burknął Stalker. Jednak co prawda to prawda- oprócz tego, że umiał on lać w morde, to jeszcze był bardzo twórczy. Piosenka zespołu Disturbed- Liberate- natchnęła go jeszcze bardziej do działania. Popadł on w pewnego rodzaju trans i ekstazę, co bardziej pobudziło jego zmysły.
Zaczęło się... Zza betonowych murków wystawały 2 wrogie łby. Jeden krok dalej, uczucie instynktu bierze górę, Thunder wysuwa się przed głowę Stalkera, strzał. "Co jest, do ch<bang>"- głowa jednego z bandytów po prostu przestała istnieć. Obrót za drzewo, znowu Thunder, strzał- pada drugi bandyta przewracając skrzynke z amunicją. Jego krew trysnęła w oczy trzeciego bandyty, więc nasz bohater bierze i tego do nieba. Bieg, skok na twarz, głęboka trawa przysłania jego sylwetkę. Chwila ciszy... zaraz, zaraz... było ich czterech... "O k*rwa"- tyle zdążył powiedzieć, gdy zobaczył lufę między oczami. Bandyta, który w niego celował, nie był debilem, jak reszta- wiedział czego się spodziewać. Akcja trwała jakąś sekundę. -"O k*rwa"- uderzenie pięścią, chwyt za nadgarstek, strzał w dłoń..."Aaaaa!"- tym krzykiem bandzior mógł już się pożegnać, ale Zona potrafi być wredna... Karabin Stalkera się zaciął, i zamiast go przeładować, po czym szybko zabić wroga, po prostu rozwalił mu łeb kopniakiem z opancerzonego glana. Zona jest brutalna, trzeba sobie radzić jak najszybciej, nawet jeśli jest to okrutne...
Nie pozostało już nic innego, jak zebrać łup i spróbować zasnąć, najlepiej z dala od trupów, gdzie często padlina przywołuje różne stwory. Nocy nie zostało już wiele, trzeba ją wykorzysatć jak najlepiej. Po czterech godzinach nastaje ranek...
// Co o tym myślicie? Jesli wg. was można rozwijac opowieść, dokończę... A jak nie, po prostu nie. Enjoy i komentować plz.
JESTEM TUTAJ WIPEM