Opowiadanie "Towarzysz"

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie "Towarzysz" część 4

Postprzez Shaockgun w 10 Gru 2008, 16:48

Wrona szedł spokojnym krokiem zaraz przy głównej szosie w Kordonie. Przed chwilą minął most, pod którym spotkał trzech gburowatych stalkerów. Misja była jasna i, wydawałoby się, łatwa. Jednak nic w Zonie nie było łatwe, a umrzeć można było w najmniej spodziewanej chwili. Gdyby nie mgła, to stalker od dawna zauważyłby już most. Jednak teraz wydział wyraźnie jedynie kilkadziesiąt metrów przed sobą. Kolejny dzień wstawał w przeklętej Strefie. Ile ofiar przyniesie? Ilu stalkerów zginie dziś? Któż to wie...

Azor wyskoczył z kolejnych przydrożnych krzaków. Nic nie znalazłszy, począł biec przy nodze swojego właściciela. Wrona jednak nie zwrócił na to uwagi, gdyż zajęty był dokładnym lustrowaniem terenu wokół. Jego nowy-stary MP-5 "Viper", był idealnie zgrany ze wzrokiem stalkera, omiatającym każde drzewo, podejrzanie wyglądającą kupę złomu czy inne podobne rzeczy. Szli w spokoju jeszcze przez chwilę i wtem, jak na komendę, rozpoczęła się istna kanonada. Z wyglądającego na "niezamieszkały" przystanku autobusowego wychyliło się dwoje ludzi i otworzyło ogień w kierunku czegoś po drugiej stronie drogi. Wrona natychmiast rzucił się za wrak starego Zaporożca i od razu usłyszał jęk kul rykoszetujących po jego osłonie. Azor wtulił się w nogę swojego pana i począł warczeć na potencjalnego wroga. Stalkerzy z przystanku strzelili jeszcze kilkakrotnie i schowali się w jego głębi. Wtem zdezorientowany Wrona usłyszał nieco przytłumiony głos, do dochodzący z pozycji wroga:
-Ej, stalkery! Wyłazić, kuźwa, z rękami w górze, bo was zaraz rozpieprzymy! Dalej! Rzucać broń przed siebie!
wykrzykiwał niewątpliwie jakiś wojskowy. Wrona przełknął ślinę: wiedział, że z sołdatami nie ma zabawy. Jak kogoś nie zabiją od razu, to zabierają go do bazy, a tam przesłuchują "po sowiecku", najczęściej z użyciem jakiejś twardej deski albo pejcza.
Wtem jednak z przystanku znowu wystrzelono serię, raz jeden z "rabusiów" palnął z czegoś, co mogło być jedynie jakąś myśliwską "strielajką". Na to trep wywrzeszczał:
-Psie mordy! My z wami po dobremu, a wy co? Walić, chłopaki! - i znów rozpoczęła się strzelanina. Wrona pluł sobie w brodę, że nie zawrócił "abariot" i nie spieprzył gdziekolwiek indziej. Teraz wlazł w niezłe bagno. Usłyszał cichy głoś, dochodzący z fortu-przystanku:
-Hej! Słyszysz? Pomóż nam! Mamy mało amunicji, a te sukinsyny nie spoczną jeśli nas nie wybiją!
Na te słowa Wrona wychylił się z lekka, przestawił swoją broń przez maskę Zaporożca i nacisnął spust, mocno przyciskając kolbę do ramienia. Walił na oślep, nie myśląc nawet o celowaniu. Odczuł uderzenia stopki kolby broni.
Usłyszał kwik i dźwięk upadającego ciała. Prawdopodobnie trafił. Po paru sekundach ze strony żołnierzy ktoś jeszcze wystrzelił, i wszystko umilkło. Nawet wiatr przestał wiać, a Azor, dawno wepchnąwszy się pod Zaporożca, za którym się kryli, przestał skamleć. Cisza trwała przez krótki okres czasu. Wtem ze strony wroga ktoś ryknął przeciągle:
-CHAMY!!!!!!!
podniósł się i zaczął biec w stronę pozycji stalkerów, strzelając na oślep. Z przystanku wychylił się jeden z "rabusiów" i, przycelowawszy dokładnie, wystrzelił z myśliwskiego TOZ-a. Tylko raz. Ale wystarczyło. Szalony żołnierz padł jak rażony gromem, dokładnie w wielką kałużę szlamu i błota, "leżącą" zaraz niedaleko Wrony, Azora i ich zasłony. Karabin AKSU którym strzelał ów Rambo, poleciał gdzieś w cholerę. Wszystko umilkło, tylko tym razem "na fest". Było to zielonym światłem dla Azora, który wystrzelił spod wraku auta i potruchtał w stronę wrogów. Wrona założył "Vipera" na plecy i powstał. Stęknął, gdyż trochę się zasiedział i nogi przyzwyczaiły się do niewygodnej, klęczącej pozycji. Dopiero teraz dokładnie obejrzał pozycje trepów. Mgła już opadła, więc doskonale widział przerdzewiałego Kamaza, stojącego na poboczu, stertę rupieci rozsypaną zaraz obok niego, jakieś beczki i drzewa, mocno już podziurawione. Pod każdym z nich leżała mała kupka odłamków kory i drewna. Wtem usłyszał nieco roztrzęsiony głos, dochodzący z pozycji dwóch stalkerów na przystanku. Po chwili obaj wyszli do niespodziewanego pomocnika, i jeden z nich, w kurtce z kapturem i z myśliwską "strelajką", rzekł:
-Dzięki, stary. Jesteś w porządku. Jak Cię zwą?
-Wrona. A jak do tego w ogóle doszło? Co to za trepy?
-Nie wiem, nigdy ich nie widziałem. Przechodziliśmy tylko tędy, a te dziady zaczęły strzelać ze strony tej ciężarówki. No to wpadliśmy do tej budy i resztę sam sobie dośpiewaj.
Wtem przybiegł Azor i, zauważywszy stalkerów, zawarczał wrogo.
-Cicho! To przyjaciele!
Drugi ze stalkerów, nieco wyższy i barczysty, zaśmiał się, patrząc na wychudzoną psinę. Potem obaj, rozmówiwszy się z Wroną co do podziału łupów z żołnierzy, skierowali się w kierunku martwych trepów. Wrona dorwał się do pierwszego z nich, owego Rambo. Pociągnąwszy go za pas od tyłu, wyciągnął go z kałuży. Był martwy, bez wątpienia. Kałuża, w której leżał, miała teraz kolor mętnoczerwony, a na prawym barku żołnierza widniała rozległa rana postrzałowa. Wrona spojrzał w twarz martwego i natychmiast zakrył ją wełnianą czapką trepa. Był to widok niezapomniany i nieprzyjemny. Stalker począł przeszukiwać mu przednie kieszenie. Nic nie znalazłszy, wyprostował się z niesmakiem i począł szukać wzrokiem upuszczonego przez sołdata karabinu. Spojrzał w pobliskie krzaki, gdzie, biorąc pod uwagę prawa fizyki, miał wpaść wojskowy AKSU. Niczego jednak nie znalazł. Zaraz obok, przy ciężarówce, "koty" spierały się o jakiś fant. Azor właśnie obwąchiwał rękę któregoś z martwych. Wrona, przyjrzawszy się zauważył poszukiwany karabin, leżący tuż obok ów zabitego. Ciężkim krokiem podszedł do trepa. W tym momencie jednak, jak w zwolnionym tempie, Wrona zobaczył, że żołnierz podnosi się i sięga po broń, w przelocie ogłuszając psa. Stalker, zanim zdążył cokolwiek przedsięwziąć, padał już na ziemie. Żołnierz krótką serią prawie rozerwał go na pół. Ostatnim, co zobaczył niedoświadczony rabuś była brudna twarz żołnierza, zarośnięta i zastygła w grymasie bólu i gniewu. Ostatnim co usłyszał, był szczęk wylatujących łusek, uderzających cicho o ziemię i huk wystrzałów. Ostatnim, co poczuł, był przenikliwy ból w klatce piersiowej. Zwalił się ciężko na ziemie i, jak przez mgłę, ujrzał w całej krasie piękne marcowe niebo. Szepnął do siebie ostatnim tchem:
-Mamo...
Stalkerzy, usłyszawszy huk wystrzałów, natychmiast przybiegli. Zobaczywszy półleżącego trepa, trzymającego karabin, jeden z nich strzelił do niego z myśliwskiej strzelby. Trep padł od razu ze zmasakrowaną twarzą. Nie żył. Ale nie tylko on. Rabusie, dopadłszy do leżącego przyjaciela, próbowali go odratować. Jeden z nich, który przeszedł szkolenie lekarskie, sprawdził tętno. Azor, ocuciwszy się po ciosie trepa, również dopadł do stalkera. Wyrok był jednak nieubłagany. "Lekarz" popatrzył na psiaka i wyszeptał:
-Nie żyje, biedna psino....

KONIEC
"Stoi żołnierz na warcie i myśli uparcie:
Co lepsze - dupa, czy żarcie?
I dupa jest dobra,
I dobre jest żarcie,
Ale przeje*ane jest stać na warcie"
Awatar użytkownika
Shaockgun
Stalker

Posty: 141
Dołączenie: 22 Sie 2008, 11:31
Ostatnio był: 01 Gru 2019, 18:19
Miejscowość: z Zadupia Galaktyki
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 11

Reklamy Google

Re: Opowiadanie "Towarzysz"

Postprzez Raven422 w 10 Gru 2008, 17:22

10/10!!! Super, jedynie czasami zbyt często używasz cudzysłowów. Dziwi mnie koniec : główny bohater nie żyje xD?
Awatar użytkownika
Raven422
Tropiciel

Posty: 304
Dołączenie: 21 Cze 2008, 19:20
Ostatnio był: 28 Wrz 2016, 13:35
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 20

Re: Opowiadanie "Towarzysz"

Postprzez Vaniol w 10 Gru 2008, 18:47

To chyba dobrze no nie ? Umarł i tak jest najlepiej, zona to nie miejsce na happy end.
Image Image
"And if that is not the best fuckin' example, God HimSelf killed his own motherfuckin' son. So let's sing The Death Song Kids" by Marilyn Manson
Awatar użytkownika
Vaniol
Very Important Stalker

Posty: 536
Dołączenie: 21 Lut 2007, 21:50
Ostatnio był: 19 Sie 2024, 23:11
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 11

Re: Opowiadanie "Towarzysz"

Postprzez Shaockgun w 10 Gru 2008, 19:24

Zginął, a jego ciało, po ogołoceniu ze wszystkich wartościowych rzeczy, zostało zakopane w skromnej mogiłce opodal Wioski.

Tak na prawdę to ta śmierć była już zaplanowana. Moje opowiadanie miało być z góry trochę inne, m. in. mój bohater nie był jakimś legendarnym stalkerem uzbrojonym w Thundera/GP-37, jak to jest w wielu opowiadaniach, a jeno zwykłym kotem. Postanowiłem też uśmiercić Wronę - to jedna z innowacji - nie wiele jest "tfurczości", w których bohater ginie w takiej sytuacji (zabicie przez rannego).
"Stoi żołnierz na warcie i myśli uparcie:
Co lepsze - dupa, czy żarcie?
I dupa jest dobra,
I dobre jest żarcie,
Ale przeje*ane jest stać na warcie"
Awatar użytkownika
Shaockgun
Stalker

Posty: 141
Dołączenie: 22 Sie 2008, 11:31
Ostatnio był: 01 Gru 2019, 18:19
Miejscowość: z Zadupia Galaktyki
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 11

Poprzednia

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości