przez Iwan w 12 Mar 2009, 23:01
Nie będe tworzył nowego tematu dopisuje dalej
Złota Rybka
Dotarłem do niewielkiej kotliny. Licznik skacze jak oszalały, odczuwam bijące ciepło stamtąd. Otwieram metalową klapkę, lekko przerdzewiałą i ledwie co trzymającą się na miejscu. Na wyświetlaczu od razu zamrugało bliskie położenie artefaktu. Fakt, iż po ostatnim spotkaniu ze ścierwem musiałem użyć “Duszy” do organizmu przedostała się spora dawka wszelkiego promiennego syfu. Co zostaje, zaglądam do plecaka. Wyciągam szklaną butelkę o charakterystycznym kształcie i bardzo znajomą zawartością. Czytam uważnie naklejkę i z uciechą doczytuje się napisu głoszącego Wódka “Kozak”, a małym druczkiem u dołu “nie dopytuj ile to ma procent i tak nie zgadniesz”. Zdrowo golnąłem i schowałem z powrotem. Następnie z podręcznej torby wyjmuję maskę przeciwgazową, skręcając filtr, rurę i resztę do kupy. Mocno zaciskam paski na głowie, musi dokładnie przylegać choć jeśli chodzi o promieniowanie gówno to da ale lepsze to niż nic. Porządny sprzęt ochronny na dłuższą metę w Zonie jest tak potrzebny jak trepy patrolujące kordon. Tutaj jak Cię nie zabije anomalia, mutant albo inny sku*wiel w końcu zarzygasz się na śmierć, a skóra Ci odpadnie. Nie mam wyboru trzeba zarobić. Sięgam z kieszeni parę śrubek i rzucam w kierunku niecki, kawałek metalu nienaturalnie odbił się w powietrzu i wylądował na ziemi. Drugi raz celuje bardziej z prawej, czysto ale wole się upewnić i kolejny raz w to samo miejsce z tym samym rezultatem. Prawa czysta ale co dalej promieniowanie nie pozwala mi przebywać za długo więc nie będę miał czas na następny ruch. Spoglądam na detektor. Kropka przemieściła się mniej więcej za czyste pole. Biegnę, zatrzymuje się koło leżących śrubek. Pośpiesznie spoglądam na licznik, promieniowanie w tym miejscu znajduję się poza skalą. Mam mało czasu zdobycz jest tuż przede mną. Robię krok odczuwam dziwny powiem powietrza, zastygłem bez ruchu. Nie czekając rzuciłem kawałkiem żelastwa ledwie dostrzegłem znikome zawirowanie ciśniętego przedmiotu, pot zalewa mi oczy. Kolejna śrubka leci w lewo, czysto. Okrążam to co powoduje śmierć nie jednego nowego debila odwiedzającego Zone. Mam, jest! Pośpiesznie łapie połyskliwe coś. Zdążyłem zapakować zdobycz do plecaka, a poczułem jak by ziemia usuwała mi się spod stóp. Po krótkiej chwili ocknąłem się na ziemi. Nie mam sił ani chęci się podnosić, czołgam się wcześniej przebytą drogą w połowie barwy tracą wyrazistość, a wszystko się staje mało ostre. Nie nie zginę tak! Staram się krzyczeć jednak odczuwam to zaledwie jak cichy szept. Świat wiruje, a pole widzenia się zawęża do takiego stopnia, że widzę ciemność. Słyszę szum trawy oraz oddalające się kroki. Nie mam siły otworzyć oczu a co dopiero wstać. Po dłuższej chwili bezwładu wszystkie zmysły wracają do normy. Podnoszę się otumaniony jeszcze całym wydarzeniem rozglądam się po okolicy. Znajduje się przed niecką plecak jest obok mnie niczego nie brakuje. Nawet maska jest spakowana tam gdzie być powinna. Widać ślady stup trop jednak urywa się wraz z gęstą i bujną trawą gdzie dokładnie widać odciski. Nie zważając na nic oglądam zdobycz która mogła mnie zabić.