przez Regot w 09 Lis 2008, 01:44
Nie wiem czy można to zaliczyć do opowiadań. Od taka krótka (mam nadzieje) obrazowa scenka bitwy w Limańsku. Walka Wolności z Monolitem. Napisałem to na rozgrzewkę przed następnym opowiadaniem.
Zaczęło się. Dimitri nigdy nie uczestniczył w tak wielkiej bitwie. Wychylił się nieznacznie przez okno by dostrzec nieprzyjaciela. Ujrzał tylko błyski wystrzałów rozdzierające ciemność. Szybko cofnął głowę, przez okno wpadł deszcz ołowiu. Przeciwległa ściana była pokryta dziesiątkami dziur po kulach. Nie było mowy o celowaniu. Wystawił tylko swój karabin i pociągnął za spust. Nie słyszał rozkazów dowódcy, jęczenia rannego kolegi wykrwawiającego się u jego stóp. Pod oknem wybuchł granat, fontanna ziemi wzbiła się w powietrze. Przez głowę przelatywały mu setki myśli, wątpliwości. Po cholerę bronić Limańska, czemu nie wysłali nam więcej sprzętu, co robi teraz moja żona? Klic, klic. Amunicja się skończyła. Dimitri sięgnął do kieszeni, ostatni magazynek. Przeładował, wystawił karabin. Poszła kolejna seria. Przez okno wpada granat. Do drzwi za daleko, nie zdąży. Przyciska karabin do piersi i wyskakuje przez okno. Ląduje na twardej ziemi robiąc przewrót jak go uczono. Uderzył o cos plecami. To drzewo. Huk wybuchu. Tylko tyle dotarło do jego uszu. Wystawił karabin i wystrzelił kolejną serię. Rozejrzał się. Po lewej za barykadą z worków wypełnionych piaskiem był jego kolega. Zebrał się w sobie, ruszył pędem. Nigdy nie biegł tak szybko. Ostatnie metry pokonał w locie, wpadł za osłonę z ogromną prędkością. Leżał na betonowych kaflach cały poobcierany, po twardym lądowaniu zabrakło mu na chwile tchu. Nie zwracał na to uwagi, podniósł głowę. Gustaw leżał obok z kulą między oczami. Podniósł się nie wychylając za osłonę. Sąsiedni budynek w którym skumulowane były ich największe siły był podziurawiony przez wyrzutnie rakiet. Widział jak tylnim wyjściem uciekają jego towarzysze, wszyscy ciężko ranni. Niektórzy biegli na kikutach własnych nóg. Wyją z kieszeni granat, odbezpieczył rzucił za osłonę jak najdalej potrafi. Potem jeszcze jeden. Towarzysze już uciekli, nie widział już nikogo. Wychylił lufę swego karabinu. Wystrzelił. Po dwóch sekundach skończyła się amunicja. Eksplozja. Gdzieś niedaleko. Odłamki trafiły Dimitra, przez powiew wolności przebił się niewielki kawałek metalu. Znów setki, nie, tysiące myśli przelatywały mu przez głowę jednocześnie? jak dawno nie jadłem jabłek, prawdziwych jabłek z poza strefy, po co wyruszyłem do znony, zostały mi jakieś papierosy? Rzucił swój karabin na bok, w pobliskie krzaki. Wyszarpał broń z jeszcze ciepłych dłoni Przyjaciela. Wychylił się. Z niemal wszystkich okien po przeciwnej stronie ulicy prowadzono ostrzał. Dimitri skupił się i wycelował. Monoliciarz w egzoszkielecie ostrzeliwał sąsiedni budynek. Dimitri pociągnął za spust. Strzał. Monoliciarz znika z okna opadając bezwładnie w duł. Kolejny, następny z ciężkim karabinem. Jeden strzał jeden trup. Kolejne okno. Snajper?
Ciemność ogarnęła go natychmiast. Padł tuż obok przyjaciela z kulą w głowie. Nie zobaczy już więcej żony, nie spróbuje świeżych jabłek z jabłoni rosnącej pod domem, nie wypali już w swoim ulubionym barze z kumplami przy kozaku, nie dowie się że ta walka była jedynie dywersją by odwrócić uwagę monolitu. Nie dowie się też że akcja się nie udała.
Ostatnio edytowany przez
Regot 26 Gru 2008, 01:48, edytowano w sumie 2 razy
Wyobraźnia bez wiedzy może stworzyć rzeczy piękne. Wiedza bez wyobraźni najwyżej doskonałe - Albert Einstein