W 1986 miałem sześc lat. Niewiele z tego okresu pamiętam, jednak pewne rzeczy z maja tamtego roku utkwiły mi w pamięci. Wycieczka ze starszym bratem do ośrodka zdrowia po płyn lugola, rozmowy rodziców (z których niewiele oczywiście zrozumiałem) o tym "co ci cholerni ruscy znowuż nawyrabiali" , oraz atmosferę w domu, takie przekonanie że STAŁO SIĘ COŚ STRASZNEGO, ale nie bardzo wiadomo co. Atmosfera ta była potęgowana tym, że mieszkaliśmy wówczas na wschodzie Polski, bardzo blisko granicy z Ukrainą. Fakt, że jedno z niewielu moich wspomnień z dzieciństwa wiąże się właśnie z tą cholerna awarią świadczy o jednym; katastrofa poczyniła największe spustoszenie w naszych umysłach.
Zresztą, inni pisali o tym i lepiej i mądrzej ode mnie. Prof. Zbigniew Jaworowski (lekarz, ekspert od wpływu promieniowania na zdrowie) pisał w 10 lat po katastrofie:
"Czarnobyl jest często nazywany "największą katastrofą spowodowaną przez człowieka". Określenie to jest słuszne, jeżeli chodzi o powszechny lęk, jakiego w okresie pokoju nigdy jeszcze nie doświadczyliśmy. Jednak pod innymi względami ta katastrofa była daleka od "największej". Na przykład, emisja jodu-131 z czarnobylskiego reaktora była 180 razy mniejsza niż z wybuchów jądrowych przeprowadzonych w rekordowym 1962 roku, a liczba zgonów (41) i ciężkich obrażeń (203) blednie wobec innych katastrof w XX wieku. Warto zwrócić uwagę, że w czterech najsławniejszych katastrofach zapisanych trwale w pamięci społecznej (Windscale, Seveso, Three Mile Island i Czarnobyl) żniwo śmierci było najmniejsze.
Czarnobyl był z pewnością największą w historii katastrofą psychologiczną, która swym zasięgiem wielokrotnie przekroczyła nawet sławny strach przed końcem świata w czasie Pierwszego Millenium. (...) Lęk czarnobylski nie ograniczył się do krajów chrześcijańskich, lecz rozszedł się po całym świecie i opanował niemal każdego: publiczność, media, polityków, uczonych, a nawet profesjonalistów ochrony radiologicznej." Wiedza I Życie, maj 1996.
http://archiwum.wiz.pl/1996/96052000.aspPS: Psychozie czarnobylskiej nie poddał się jeden z moich ukochanych polityków, Oluś Łukaszenko:
http://www.rp.pl/artykul/25,296484_Luka ... obyla.html