PrologBył to kolejny w miare spokojny dzień w Kordonie. Wojskowi siedzieli u siebie, stalkerzy byli tam gdzie zawsze, a mutanmty takie dziwnie spokojne...
Wania siedział przy ognisku, gdy nagle od strony wojskowego posterunku rozległy się odgłosy walki. Zaciekawiony stalker wyszedł na drogę z któej przez lornetkę było doskonale widać owy posterunek sołdatów. Wyjął swą wierną wojskową "daleko patrzałke" i spojrzał w miejsce skąd dochodziły krzyki i strzały. Ku zdumieniu ujrzał podziurawione i paskudnie porozrywane ciała żołnierzy. Wania nie mógł uwierzyć w to co widzi. Przecież dzisiaj było uzupełnienie stanu osobowego tegoż posterunku i było tam minimum 30 osób. Musiała być to albo wielka grupa mutantów, albo spory oddział stalkerów. Młody stalker ujrzał nagle ludzka postać idącą od strony zabitych. Był to wysoki, krępy mężczyzna o włosach czarnych niczym smoła, ubrany w skórzaną kurtkę podobną do tej której używają członkowie "Powinności". Jego wiek można było ocenić na około 30 lat. Chociaż mężczyzna był sporych gabarytów, szedł niepewnie i z przestraszonym wyrazem twarzy. Biorąz na logikę, to pewnie ten nieznajomy stalker "wyczyścił" posterunek. Wania stał i patrzył, ale już bez lornetki, na krępego stalkera który powoli zbliżał się do niego. Wania zaczął konwersację :
-Я приветствую.
-Że co proszę ?-odparł stalker, w nieznanym Wanii języku.
-Как ты зовешься? Я есть Ваниа.
-Ja pier*dole, czy wszyscy tutaj to ruscy ?!- krzyczał poirytowane stalker.
Przepchnął Wanię i ruszył w stronę starej fabryki gdzie kryli się bandyci. Niepozorny, mówiacym nieznanym w Zonie językiem stalker miał jednak okazac się bardzo ważny w dziejach Strefy...
Od razu zaznaczam, że opowiadanie zostało sklecone w szkole, bo nauczycielka dała free time to napisałem owe opowiadanie
. I proszę, naprawdę, nie pytajcie się kiedy będzie ciąg dalszy bo nie umiem odpowiedzieć...jak najdzie mnie wena to pociagne losy stalkera z zachodu dalej.