przez Przemek77 w 25 Wrz 2008, 09:53
Masz rację. Ja staram się patrzeć na ludzi w sposób, że najpierw jesteśmy ludźmi - potem wyznawcami. Jeśli ktoś mnie szanuje i nie poniża mnie tylko dlatego, że on wierzy a ja nie - będzie zawsze moim kumplem. Jesli zaś ktoś robi mi nieprzyjemności z powyższych powodów, śmieje się ze mnie, obraża - niech się liczy z moją ostrą rekacją - choćby był nawet samym papieżem, i niech potem nie ma pretensji.
Ateista, katolik, muzumanin, buddysta, Świadek Jehowy - my wszyscy jesteśmy równi, ani tyś ode mnie gorszy ani lepszy.
Często można zauwazyć, że dużo ludzi krzyczy publicznie, że "obrażono ich uczucia religijne" - a czy się zastanawiamy dlaczego te ich uczucia zostały obrażone? Ot tak? Może wcześniej "zasłużyli" sobie na to? Bo jeśli np. katolik notorycznie obraża Świadków Jehowy nazywając ich sekciarzami, zboczeńcami i łobuzami a usłyszawszy od nich kilka słów riposty na swój temat robi krzyk, że "Jehowi obrazili Kościół, wiarę i Boga" - to chyba coś jest nie w porządku.
Ja nie drwię, nie nabijam się z katolickich czy innych obrzędów czy nauk, jesli zdarzy mi się wejśc do kościoła zawsze zdejmuję czapkę i zachowuję się stosownie do tego miejsca. Szanuję - ale i w zamian żądam szacunku.
Pijany listonosz ze świata modliszek
Przywozi mi listy, i niszczy mi ciszę,
Której nie ma i tak;
Bo jest dziecko moje i sny atomowe,
I myśli myśliwce co są odrzutowe -
Ich huk - to dla mnie - znak.