Nie wiem co to było Oko Moskwy, ale rozbawiła mnie teza (przewijająca się w tej dyskusji kilkakrotnie), że Amerykanie nie zbombardowaliby owego Oka, bo było blisko elektrowni, a ona była w pobliżu dużego miasta.
Nie wierzcie mitom, Amerykanie tak dbają o swoje zasoby ludzkie jak Rosjanie tylko, że potrafią robić leprze filmy propagandowe. Zbombardować "nie swoich" to dopiero żaden problem. W 1944r. przed osławionym dniem D ruszyła seria nalotów na terytorium Francji (sojusznik!) której celem był transport kolejowy. Przed operacją, nawet była przewidziana, szacunkowa liczba poległych, w wyniku bombardowań, cywili ( czyli Francuzów). Tak samo jak "aż" jakieś 20% tego transportu była transportem wojskowym... Zresztą ludność cywilna Rzeszy wielokrotnie była konkretnym celem nalotów, ta sama ludność, której po zakończeniu wojny pomagali odbudować kraj.
Podsumowując, naprawdę nie musicie się spierać na ile "punktowe bombardowania" były skuteczne w latach 80tych. Możecie być pewnie, że na ważne cele prędzej spadło by zbyt dużo, niż za mało bomb. Wystarczy znać historię i to wcale nie najnowszą.