Dobra macie tu kolejną część
, ktoś to czyta jeszcze?
________________________________________________
Z zewnątrz domek wyglądał jak kupa obszczanych przez dzikie psy desek, ale w środku jedyne słowo jakie było w stanie opisać to co było wewnątrz chatki to masakra.
- Dobra, nie ma powodu do nadmiernej paniki… - poczuł że na coś nadepnął – ups, czyje to gówno. Ciekawe jak wygląda prysznic. – Łapie za klamkę od łaźni ale drzwi wylatują z framugi i uderzając z impetem o podłogę rozsypują się.
- Przynajmniej będę miał jasne przejście jak mnie na szczochy w nocy najdzie.
Wnętrze łaźni było pokryte kafelkami, kafelkami i pleśnią która już wdarła się po prysznic. Smród był tak niesamowicie ohydny że przeżerał teraz każdy zakątek domku.
- Jezu, kto by pomyślał że te drzwi mogą aż tak blokować nieciekawe zapachy z łazienki. – pomyślał, poczym w całym domku pootwierał okna. – Czas się tu urządzić.
Tymczasem w biurze Łukasza pojawił się Klemens i powiadomił go o oddelegowaniu nowego do kwatery.
- Dobrze i jaką miał minę? – spytał z zaciekawieniem
- Chyba nie był zbyt zadowolony majsterku. – odparł garbaty niziołek
- Trudno… hehe, chciałbym to zobaczyć. Ale mam inne ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie jakiegoś ochłapa. Możesz już iść, Klemensie.
- Oczywiście! – Garbus odwrócił się napięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- Mam nadzieję że słusznie robię – kłębiące się po głowie myśli nie dawały Łukaszowi spokoju. Widział on że w tym człowieku jest coś dziwnego i niepokojącego. – No nic, jutro przyjże mu się uważniej.
Nastał wieczór, słońce powoli zachodziło, a wszystkie dzikie zwierzęta dawały o sobie znać dzięki dzikim piskom i skowytom. Jednak w bazie Wolności panował spokój, w centrum placówki stalkerzy zebrali się wokół ogniska przygrywając sobie na gitarach oraz harmonijkach, zajadali upolowane smakołyki. Ale nie dla wszystkich noc była taka spokojna, Bronikov nadal ogarniał ruderę w której jak zapewne sądził ma zamieszkać. Przez okna leciały stare deski i zdarta z powierzchni płaskich pleśń. Z każdą godziną kupa ta powiększała się do niesamowitych wręcz rozmiarów. A rumor dochodzący z chatki przykuwał uwagę pobliskich mieszkańców bazy. Wokół chatki zebrała się mała grupka gapowiczów.
- Co to do cholery jest? – spytał jeden z nich, na to drugi odpowiadając.
- To chyba nora do której wprowadził się ten nowy o którym mówił Zwieracz.
- Ale ja mówie o tych…
Nagle cała kupa śmieci z domku zaczęła drgać i powoli osuwać się w dół wprost na ciekawskich gapowiczów.
- Jasna dupa, chłopaki spindalamy to zaraz runie…
Wszyscy natychmiast odskoczyli od walącej się hałdy, a ta runęła z hukiem.
Z baraku wyszedł Bronikov, spojrzał się na burdel który przed chwilą spowodował.
- Uhuhu, nie wiedziałem że aż tyle tego, coś mi mówi że będzie trzeba to posprzątać.
Skoczył z pagórka, i zmierzył wzrokiem zebranych stalkerów.
- No, to który na ochotnika? – spytał z uśmiechem na ustach. – Dalej chłopaki, chcecie żeby cała baza prześmiardła tym gównem?
- Sam sobie sprzątaj, to twoje gówno. – odparł jeden z zebranych
Wszyscy rozeszli się byle jak najdalej od tego smrodu.
- Ja to pier.dole! – krzyknął za nimi – Nie sprzątam tego, pamiętajcie! –
Bronikov wrócił do chaty, przy wywalaniu gratów z domu znalazł łóżko. Nie było to może najwygodniejsze łóżko na jakim spał no i nadal capiło, ale wolał to od przemokniętej podłogi. Następnego dnia, do jego „rezydencji” zapukał Łukasz.
- Wstawaj śpiochu, już czwarta rano!
I z impetem otworzył drzwi, w domu nie zastał nikogo.
- Gdzie go wcięło… - pomyślał
Przywódca Wolności, wracając do swojej kwatery zauważył dziwny namiot daleko za pagórkiem tuż w kłębowisku drzew i krzaków. Poskładany z nieprzemakalnych szmat namiot, wyglądał jakby go ktoś robił na szybko. Zbliżył się bezpiecznie do czyjegoś schronienia, odchylił materiał aby zobaczyć co jest w środku. Nagle ktoś złapał go za rękę i wciągnął do środka kładąc na glebę. Oszołomiony Łukasz spojrzał na twarz, nie milca.
- T..tu cie mam – szerokim wykopem wyrzucił mężczyznę w powietrze. Cios był na tyle silny że cała ruchliwa konstrukcja namiotu zawaliła się. Spod brudnych szmat wypełzł Łukasz. Wyciągnął nóż, i rozkroił kawałek materiału pod którym w tym momencie znajdował się…Bronikov, przywódca złapał go za chabety i wyciągnął.
- Niezła zabawa, szefciu. – i zgrabnym ruchem ręki, wytrącił Łukaszowi nóż z ręki. – Jestem naprawdę mile zaskoczony, nigdy bym nie przypuszczał że możesz być na tyle ruchliwy.
- Dzięki, również nie przypuszczał bym że twoje ręce są w stanie wytrącić nóż z ręki. A teraz jeśli pozwolisz, posprzątaj ten bajzel który narobiłeś przed swoją chatą. Cały smród z tej kupy wali prosto na całą placówkę. – Łukasz odwrócił się plecami do Bronikov i kierował się w stronę swojego domu.
- Myślałem że twoi ludzie są od tego – powiedział Bronikov
Przywódca zatrzymał się i odrzekł.
- Zapamiętaj jedno, to nie są moi ludzie. Powiedz mi Bronikov, co myślisz o Zonie?
- Hmmm, że to niezła dziwka jest, oddaje ci swoje skarby ale dzieli się nimi również z innymi.
- Czyli twierdzisz że Zona to po prostu okazja do zarobienia kilku groszy i zabijania innych podróżnych tylko dla zysków? Pozwól że przyświecę czym jest frakcja Wolność, walczymy o swobodny dostęp do Zony, oraz jej rozrost. Jesteśmy anarchistami, lecz naszymi wrogami są wrogowie Zony, część z tych ludzi to wolni strzelcy o tych samych poglądach. Dlatego oni nie są moimi ludźmi, każdy z nich ma prawo odmówić rozkazu, ale tego nie robią. Bo ja i wszyscy chłopcy z Wolności, walczymy właśnie o tą wolność. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to wypad, sayonara.
- Myślę że... cholernie zgłodniałem po takiej przemowie.
Łukasz uśmiechnął się i wskazał palcem podłóżny budynek.
- Tam jest stołówka, tylko nie budź kucharza. Bo ci kiedyś wsypie środek na srakę jakiej świat nie widział.
Bronikov ruszył w stronę stołówki.
- Niech to będzie głód Wolności – powiedział do siebie Łukasz.