"Cud, miód i krew" Opowiadanie

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez HollowVooDoo w 09 Wrz 2008, 08:28

Kurde, SaS sam nie wiem jak to poprawić. Choć już wcześniej widziałem że mogą być z tymi zdaniami problemy.

Prosze, trzecia część, lekko spóźniona, ale myśle że jakoś nikt specjalnie nie czekał.

III

Parę godzin później w bazie powinności.

- Generał Woronin odzyskuje przytomność. Czy mam mu powiedzieć że akcja którą zaplanowaliśmy spaliła na panewce?

- Nie! Pod żadnym pozorem, jeśli się dowie obaj wylecimy na zbity pysk. Ani słowa!

- Przecież i tak się dowie, zauważy że straciliśmy dwa oddziały szturmowe.

- Ale na razie nic mu nie mów, to by było nieodpowiedzialne.

W barze ?100 radów? o całej sytuacji było głośno. Wszyscy mieli miny pod psem, a w szczególności Misza. Który siedział przy ladzie sącząc wódkę.

- Jak to się mogło stać, wyrwał się na tą akcję jak jakiś głupi. A teraz pewnie wleką gdzieś jego zwłoki. Też mogłem iść, przynajmniej zginąłbym w walce. A tak nadal mój los jest niepewny.

- Przestań smędzić ? zwrócił mu uwagę barman ? Takie były rozkazy, to musiał iść, nic na to nie poradzisz, to zona a nie przedszkole. Kolba dobrze wiedział w co się pcha, ale czuł się na siłach żeby pójść i własnoręcznie skopać wolności tyłek.

- Taa, rozkazy. ? wypił duszkiem setkę wódki. ? Polej jeszcze.

- To ku*ewsko niesprawiedliwe, ale prawdziwe. Był człowiek, nie ma, nie szkodzi przyjdą nowi. Tu się myśli takimi kategoriami, jak byś normalnie zobaczył trupa na ulicy to byś powiadomił jakieś władze, tutaj tego nie ma.

- Mam pytanie, mógłbyś przestać filozofować?

- Mówię co wiem, wiem co mówię. ? zaśmiał się barman

- k*tas. ? Misza wstał i wyszedł z baru

Na dworze była burza, lało niemiłosiernie.

- No tak, ta pogoda. Ciągle się zmienia... ? zamyślił się chwile Misza.

Z areny dobiegł go głos Arniego, Arni to gość który organizuje wszystkie walki.

- Hej Misza! Co tak stoisz, chodź no tu do środka.

- Nie mam czasu Arni, wpadnę kiedy indziej. ?powiedział smutnym głosem

- Kiedy indziej możesz już nie mieć możliwości, choć no. Mam dla ciebie coś dobrego.

Misza wszedł do środka, Arni, wyjął z kufra nowiuteńkiego gaussa.

- Jezusiu, skąd to masz? ? zapytał zaskoczony Misza

- Jak widzisz taką zabawkę to Jezus nie istnieje, he he. ? zażartował - Zdobyłem, nieważne skąd.

- Pewnie sporo kosztowało cię zdobycie tego cudeńka.

- Szczerze? Nie, nie bardzo. Bo widzisz, kiedyś stałem przy barierze i obserwowałem jak tłuką się te dupki z wolności z monoliciarzami, jeden z nich upuścił gaussa gdzieś w krzakach. Po wszystkim poszedłem i go sobie wziąłem. Mam też do niego trochę amunicji.

- Chcesz go sprzedać?

- Nie, chce ci go dać.

- He? Mi? Za co?

- Za nic, nie musi być konkretnego powodu, dam ci tego gaussa, od tak, kiedyś mi się odwdzięczysz.

- Eh, nie. Nie mogę go wziąć. Sądzę że nawet nie potrafiłbym się nim posługiwać.

- Pieprzysz głupoty, bierz jak dają. To powinno być mottem każdego stalkera.

Arni wcisnął mu broń do ręki w drugiej podał mu pudełko z amunicją.

- Trzymaj i niech ci dobrze służy.

Misza zaskoczony i zdezorientowany wziął bron, mimo wszystko, po czym wyszedł. Po paru minutach do budynku wpadli ubrani w długie czarne płaszcze dwaj mężczyźni.

- I co synku, gdzie masz gnata? ? zapytał chrypliwym głosem obleśny mężczyzna.

- No cóż, oddałem go komuś. Ale możecie go załatwić, ten koleś to istna ciota, nawet z trzema gaussami w ręku sobie by nie poradził.

- Tylko nie kombinuj kur^wa. Bo ci odetnę małego i wsadzę do twojego dzioba...kapujesz?

- Ok. ? potwierdził po czym dał jakieś znaleźne zdjęcie Miszy. ? To on. Powinien gdzieś się włóczyć w okolicy.

Mężczyźni wyszli z budynku i udali się wprost na poszukiwania. Daleko nie musieli szukać, Misza siedział skulony w rogu za wejściem do baru, przyglądając się nowemu nabytkowi. Obaj mężczyźni podeszli do niego, jeden z nich wyciągnął pistolet z tłumikiem i strzelił mu kilka razy w głowę a potem w brzuch.

- No, to po robocie. Bierz to gó^wno i spadamy.

Ciało Miszy odnalazł przypadkowy członek powinności, Misza skulony w rogu cały czerwony od krwi i podziurawiony jak przerdzewiała puszka po napoju energetycznym leżał martwy.
Ostatnio edytowany przez HollowVooDoo, 09 Wrz 2008, 23:06, edytowano w sumie 1 raz
Awatar użytkownika
HollowVooDoo
Tropiciel

Posty: 207
Dołączenie: 20 Lip 2008, 22:09
Ostatnio był: 11 Lip 2021, 21:50
Miejscowość: Zona,Wysypisko
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 9

Reklamy Google

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez Neo w 09 Wrz 2008, 20:34

I kolejna Część niezła. :] Gratki. :]




Pozdro
Image
Awatar użytkownika
Neo
Kot

Posty: 42
Dołączenie: 28 Cze 2008, 16:57
Ostatnio był: 15 Cze 2016, 19:01
Miejscowość: Olsztyn /k Częstochowy
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: --
Kozaki: 0

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez CLEAR SKYline w 09 Wrz 2008, 22:33

Zawsze wiedziałem, że ten Arni to skur****n, a teraz mam na to dowody. Mykam go zdjąć i składam gratulacje.
ImageImage
11% graczy uważa że najważniejsza jest grywalność, jeśli należysz do tych 89% dla których ważniejsza jest grafika to p...l się.
Awatar użytkownika
CLEAR SKYline
Łowca

Posty: 464
Dołączenie: 13 Lis 2007, 21:07
Ostatnio był: 29 Sty 2013, 15:25
Miejscowość: 3OHA -> БAP -> APEHA
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Black Kite
Kozaki: 1

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez HollowVooDoo w 09 Wrz 2008, 23:07

Ta cenzura mnie dobija, poprawiłem bluzgi.
Następna część za dwa dni ^^
Awatar użytkownika
HollowVooDoo
Tropiciel

Posty: 207
Dołączenie: 20 Lip 2008, 22:09
Ostatnio był: 11 Lip 2021, 21:50
Miejscowość: Zona,Wysypisko
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 9

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez HollowVooDoo w 17 Maj 2009, 19:07

Dawno mnie nie było na forum, a moje opowiadanie poszło się grzmocić. Więc zamiast pisanie nowego, zająłem się dokańczaniem starego. Przeglądając forumowe vademecum czytelnika zrobiło mi się smutno że moje opowiadanie jest na czerwono więc zmobilizowałem się do roboty i wio, trochę usprawniłem styl pisania, dzięki czemu nie przypomina już tego prosto z bajek dla dzieci.
_________________________________________________________________________________
W pomieszczeniu gdzie przesiadywał Łukasz oraz jego dwóch ochroniarzy, dało się wypatrzeć stary i najprawdopodobniej zepsuty komputer i dziwny panel sterowniczy.
Gdy tylko Łukasz zobaczył że ktoś wchodzi do jego pokoju, zdenerwował się i podniesionym głosem powiedział.

- Czego, jestem chorobliwie zajęty i nie mam czasu na takie pierdoły!
Wygląda na to że Bronikov nie był zbyt przejęty reakcją szefa Wolności.
- Czy brak czasu na przyjmowanie swoich gości można nazwać chorobą? – zapytał ze złośliwością
Łukasz zdziwiony reakcją nowego, przygląda mu się uważnie.
- Imię? Masz jakieś imię? – zapytał Łukasz
- Mów mi Bronikov.
Szef wolności wydał się być bardzo zirytowany tym że nowoprzybyły od razu przeszedł z nim na Ty.
- Ekhm, dobra…Bronikov. Czegoś potrzebujesz?
- Hmmm, przychodze po swoją nagrodę. – odparł ze spokojem
- Jaką nagrodę? Nie przypominam sobie abym był ci coś winien.
- No bo jeszcze nie wiesz, wybiłem całe stado czerwonych świń z frakcji Powinność, co rzecz jasna wpływa drastycznie na przewagę frakcji Wolność.
Łukasz parsknął śmiechem – Chyba sobie żartujesz. – wstał z krzesła i wyjął masywny pistolet z kabury. – Widzisz co to jest? To jest pistolet, konkretnie Big Ben. Big Ben potrafi wystrzelić 8 pocisków jeden po drugim. Z czego jeden wystarczy żeby cię zabić. Proszę cię, nie igraj ze mną. – wykonuje kilka sztuczek i machnięć pistoletem tuż przed nosem Bronikova, po czym chowa broń do pochwy. - Odejdź, nim na własne oczy przekonasz się o sile Wielkiego Bena.
- Kh! Kha! Buahahahaha – roześmiał się szyderczo Bronikov – zaprawdę jest on wielki ale nic ponadto, uzupełniasz tym braki?
Ochrona Łukasza wyjęła karabiony i wycelowała nimi w nowego przybysza.
- Strzelać szefie?
- Jasne walcie, zapewne nie trafilibyście nawet z takiej odległości. Harcerzyki z wielkimi gnatami w rękach. – wtrącił się w zdanie
- Nie…- odparł Łukasz
- C Co? Jak to?!
Reakcja Łukasza na zaistniałą sytuację wprawiła jego pracowników w osłupienie.
- Może to podpucha, może jestem tylko głupcem ale… wierzę ci. Sądząc po twojej zakrwawionej twarzy takie zdarzenia jakie przedstawiłeś mogły mieć miejsce. - Podszedł do Panelu sterowniczego złapał za słuchawkę.
- Klemens, chodź do biura. – Łukasz usiadł się wygodnie na krześle i czekał na wezwanego.
Bronikov otarł czoło na którym znajdowała się zaschnięta krew i splunął przez ramię w oczekiwaniu na reakcję szefa Wolności.

W niedługim czasie dało się usłyszeć głośny dźwięk kroków dochodzący od strony schodów.
Zza rogu wyczaił się mały przygarbiony mężczyzna z wielką torbą na ramieniu. To właśnie był Klemens.
- Co się stało szefunciu? – spytał Klemens
- Przydziel naszemu nowemu członkowi jakąś „godną” kwaterę. – szydercza się uśmiechnął – Ale taką naprawdę „godną”.
- Wporządeczku majstereczku!- Capnął Bronikova za rękę i zaciągnął go na dół, w celu przydzielenia mu odpowiedniego miejsca zamieszkania.

Bronikov i Klemens przeszli już niemal przez całą bazę, zniecierpliwiony Bronek, zaczął się już denerwować.
- Gdzie do ch>uja śmierci jest mój apartament.
- Niebawem do niego dojdziemy. – Ze spokojem odpowiedział garbusek.

W końcu gdy asfalt się zakończył, porośnięte trawą popękane schody prowadziły prosto do jego rezydencji. Z daleka, wydawała się być jedynie troszkę zapuszczona, z bliska wyglądała jak by przeszła atak Karła.

- Piękna nora – Bronikov rozglądnął się dookoła poszukiwaniu czegoś co choćby na moment odwróciło jego uwagę od zatęchłego baraku.
- No, przybije się pare desek i będzie jak nowa. – Klemens uśmiechnął się i wyjął z wielgachnej torby ręcznik i komplet mydełek. – Masz wypucuj się, w domku jest prysznic. A tu masz klucze – grzebał gdzieś w po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy – Kurka, musiałem je gdzieś zapodziać. No nic nie szkodzi, jakoś obejdzie się bez kluczy. – Podszedł do drzwi złapał za klamkę która dosłownie, rozpadła się w rękach, a wrota ku odwiecznej stęchliźnie otworzyły się. – Mówiłem że obejdzie się bez kluczy. – mówiąc to zarzucił torbę na ramie i ruszył z powrotem w bardziej cywilizowaną część bazy.

Bronikov przez chwilę przyglądał się domkowi z obrzydzeniem, jak gdyby bał się wejść do środka.
- Uhhh, uff, ahhhh. Trzy głębokie wdechy i wchodzimy, może nie będzie tak źle jak na wierzchu – zbliżył się do drzwi i powoli wsadzając głowę do środka powiedział – wkońcu nie ocenia się książki po…. JA PIER#DOLE!
Awatar użytkownika
HollowVooDoo
Tropiciel

Posty: 207
Dołączenie: 20 Lip 2008, 22:09
Ostatnio był: 11 Lip 2021, 21:50
Miejscowość: Zona,Wysypisko
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 9

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez HollowVooDoo w 18 Maj 2009, 11:21

Dobra macie tu kolejną część :P, ktoś to czyta jeszcze?
________________________________________________


Z zewnątrz domek wyglądał jak kupa obszczanych przez dzikie psy desek, ale w środku jedyne słowo jakie było w stanie opisać to co było wewnątrz chatki to masakra.
- Dobra, nie ma powodu do nadmiernej paniki… - poczuł że na coś nadepnął – ups, czyje to gówno. Ciekawe jak wygląda prysznic. – Łapie za klamkę od łaźni ale drzwi wylatują z framugi i uderzając z impetem o podłogę rozsypują się.
- Przynajmniej będę miał jasne przejście jak mnie na szczochy w nocy najdzie.
Wnętrze łaźni było pokryte kafelkami, kafelkami i pleśnią która już wdarła się po prysznic. Smród był tak niesamowicie ohydny że przeżerał teraz każdy zakątek domku.
- Jezu, kto by pomyślał że te drzwi mogą aż tak blokować nieciekawe zapachy z łazienki. – pomyślał, poczym w całym domku pootwierał okna. – Czas się tu urządzić.

Tymczasem w biurze Łukasza pojawił się Klemens i powiadomił go o oddelegowaniu nowego do kwatery.
- Dobrze i jaką miał minę? – spytał z zaciekawieniem
- Chyba nie był zbyt zadowolony majsterku. – odparł garbaty niziołek
- Trudno… hehe, chciałbym to zobaczyć. Ale mam inne ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie jakiegoś ochłapa. Możesz już iść, Klemensie.
- Oczywiście! – Garbus odwrócił się napięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- Mam nadzieję że słusznie robię – kłębiące się po głowie myśli nie dawały Łukaszowi spokoju. Widział on że w tym człowieku jest coś dziwnego i niepokojącego. – No nic, jutro przyjże mu się uważniej.

Nastał wieczór, słońce powoli zachodziło, a wszystkie dzikie zwierzęta dawały o sobie znać dzięki dzikim piskom i skowytom. Jednak w bazie Wolności panował spokój, w centrum placówki stalkerzy zebrali się wokół ogniska przygrywając sobie na gitarach oraz harmonijkach, zajadali upolowane smakołyki. Ale nie dla wszystkich noc była taka spokojna, Bronikov nadal ogarniał ruderę w której jak zapewne sądził ma zamieszkać. Przez okna leciały stare deski i zdarta z powierzchni płaskich pleśń. Z każdą godziną kupa ta powiększała się do niesamowitych wręcz rozmiarów. A rumor dochodzący z chatki przykuwał uwagę pobliskich mieszkańców bazy. Wokół chatki zebrała się mała grupka gapowiczów.

- Co to do cholery jest? – spytał jeden z nich, na to drugi odpowiadając.
- To chyba nora do której wprowadził się ten nowy o którym mówił Zwieracz.
- Ale ja mówie o tych…
Nagle cała kupa śmieci z domku zaczęła drgać i powoli osuwać się w dół wprost na ciekawskich gapowiczów.

- Jasna dupa, chłopaki spindalamy to zaraz runie…
Wszyscy natychmiast odskoczyli od walącej się hałdy, a ta runęła z hukiem.
Z baraku wyszedł Bronikov, spojrzał się na burdel który przed chwilą spowodował.
- Uhuhu, nie wiedziałem że aż tyle tego, coś mi mówi że będzie trzeba to posprzątać.
Skoczył z pagórka, i zmierzył wzrokiem zebranych stalkerów.
- No, to który na ochotnika? – spytał z uśmiechem na ustach. – Dalej chłopaki, chcecie żeby cała baza prześmiardła tym gównem?
- Sam sobie sprzątaj, to twoje gówno. – odparł jeden z zebranych
Wszyscy rozeszli się byle jak najdalej od tego smrodu.
- Ja to pier.dole! – krzyknął za nimi – Nie sprzątam tego, pamiętajcie! –
Bronikov wrócił do chaty, przy wywalaniu gratów z domu znalazł łóżko. Nie było to może najwygodniejsze łóżko na jakim spał no i nadal capiło, ale wolał to od przemokniętej podłogi. Następnego dnia, do jego „rezydencji” zapukał Łukasz.
- Wstawaj śpiochu, już czwarta rano!
I z impetem otworzył drzwi, w domu nie zastał nikogo.
- Gdzie go wcięło… - pomyślał
Przywódca Wolności, wracając do swojej kwatery zauważył dziwny namiot daleko za pagórkiem tuż w kłębowisku drzew i krzaków. Poskładany z nieprzemakalnych szmat namiot, wyglądał jakby go ktoś robił na szybko. Zbliżył się bezpiecznie do czyjegoś schronienia, odchylił materiał aby zobaczyć co jest w środku. Nagle ktoś złapał go za rękę i wciągnął do środka kładąc na glebę. Oszołomiony Łukasz spojrzał na twarz, nie milca.
- T..tu cie mam – szerokim wykopem wyrzucił mężczyznę w powietrze. Cios był na tyle silny że cała ruchliwa konstrukcja namiotu zawaliła się. Spod brudnych szmat wypełzł Łukasz. Wyciągnął nóż, i rozkroił kawałek materiału pod którym w tym momencie znajdował się…Bronikov, przywódca złapał go za chabety i wyciągnął.
- Niezła zabawa, szefciu. – i zgrabnym ruchem ręki, wytrącił Łukaszowi nóż z ręki. – Jestem naprawdę mile zaskoczony, nigdy bym nie przypuszczał że możesz być na tyle ruchliwy.
- Dzięki, również nie przypuszczał bym że twoje ręce są w stanie wytrącić nóż z ręki. A teraz jeśli pozwolisz, posprzątaj ten bajzel który narobiłeś przed swoją chatą. Cały smród z tej kupy wali prosto na całą placówkę. – Łukasz odwrócił się plecami do Bronikov i kierował się w stronę swojego domu.
- Myślałem że twoi ludzie są od tego – powiedział Bronikov
Przywódca zatrzymał się i odrzekł.
- Zapamiętaj jedno, to nie są moi ludzie. Powiedz mi Bronikov, co myślisz o Zonie?
- Hmmm, że to niezła dziwka jest, oddaje ci swoje skarby ale dzieli się nimi również z innymi.
- Czyli twierdzisz że Zona to po prostu okazja do zarobienia kilku groszy i zabijania innych podróżnych tylko dla zysków? Pozwól że przyświecę czym jest frakcja Wolność, walczymy o swobodny dostęp do Zony, oraz jej rozrost. Jesteśmy anarchistami, lecz naszymi wrogami są wrogowie Zony, część z tych ludzi to wolni strzelcy o tych samych poglądach. Dlatego oni nie są moimi ludźmi, każdy z nich ma prawo odmówić rozkazu, ale tego nie robią. Bo ja i wszyscy chłopcy z Wolności, walczymy właśnie o tą wolność. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to wypad, sayonara.
- Myślę że... cholernie zgłodniałem po takiej przemowie.
Łukasz uśmiechnął się i wskazał palcem podłóżny budynek.
- Tam jest stołówka, tylko nie budź kucharza. Bo ci kiedyś wsypie środek na srakę jakiej świat nie widział.
Bronikov ruszył w stronę stołówki.
- Niech to będzie głód Wolności – powiedział do siebie Łukasz.
Awatar użytkownika
HollowVooDoo
Tropiciel

Posty: 207
Dołączenie: 20 Lip 2008, 22:09
Ostatnio był: 11 Lip 2021, 21:50
Miejscowość: Zona,Wysypisko
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 9

Re: "Cud, miód i krew" Opowiadanie

Postprzez HollowVooDoo w 19 Maj 2009, 10:09

Z zewnątrz domek wyglądał jak kupa obszczanych przez dzikie psy desek, ale w środku jedyne słowo jakie było w stanie opisać to co było wewnątrz chatki to masakra.
- Dobra, nie ma powodu do nadmiernej paniki… - poczuł że na coś nadepnął – ups, czyje to *%&@#. Ciekawe jak wygląda prysznic. – Łapie za klamkę od łaźni ale drzwi wylatują z framugi i uderzając z impetem o podłogę rozsypują się.
- Przynajmniej będę miał jasne przejście jak mnie na szczochy w nocy najdzie.
Wnętrze łaźni było pokryte kafelkami, kafelkami i pleśnią która już wdarła się po prysznic. Smród był tak niesamowicie ohydny że przeżerał teraz każdy zakątek domku.
- Jezu, kto by pomyślał że te drzwi mogą aż tak blokować nieciekawe zapachy z łazienki. – pomyślał, poczym w całym domku pootwierał okna. – Czas się tu urządzić.

Tymczasem w biurze Łukasza pojawił się Klemens i powiadomił go o oddelegowaniu nowego do kwatery.
- Dobrze i jaką miał minę? – spytał z zaciekawieniem
- Chyba nie był zbyt zadowolony majsterku. – odparł garbaty niziołek
- Trudno… hehe, chciałbym to zobaczyć. Ale mam inne ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie jakiegoś ochłapa. Możesz już iść, Klemensie.
- Oczywiście! – Garbus odwrócił się napięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- Mam nadzieję że słusznie robię – kłębiące się po głowie myśli nie dawały Łukaszowi spokoju. Widział on że w tym człowieku jest coś dziwnego i niepokojącego. – No nic, jutro przyjże mu się uważniej.

Nastał wieczór, słońce powoli zachodziło, a wszystkie dzikie zwierzęta dawały o sobie znać dzięki dzikim piskom i skowytom. Jednak w bazie Wolności panował spokój, w centrum placówki stalkerzy zebrali się wokół ogniska przygrywając sobie na gitarach oraz harmonijkach, zajadali upolowane smakołyki. Ale nie dla wszystkich noc była taka spokojna, Bronikov nadal ogarniał ruderę w której jak zapewne sądził ma zamieszkać. Przez okna leciały stare deski i zdarta z powierzchni płaskich pleśń. Z każdą godziną kupa ta powiększała się do niesamowitych wręcz rozmiarów. A rumor dochodzący z chatki przykuwał uwagę pobliskich mieszkańców bazy. Wokół chatki zebrała się mała grupka gapowiczów.

- Co to do cholery jest? – spytał jeden z nich, na to drugi odpowiadając.
- To chyba nora do której wprowadził się ten nowy o którym mówił Zwieracz.
- Ale ja mówie o tych…
Nagle cała kupa śmieci z domku zaczęła drgać i powoli osuwać się w dół wprost na ciekawskich gapowiczów.

- Jasna dupa, chłopaki spindalamy to zaraz runie…
Wszyscy natychmiast odskoczyli od walącej się hałdy, a ta runęła z hukiem.
Z baraku wyszedł Bronikov, spojrzał się na burdel który przed chwilą spowodował.
- Uhuhu, nie wiedziałem że aż tyle tego, coś mi mówi że będzie trzeba to posprzątać.
Skoczył z pagórka, i zmierzył wzrokiem zebranych stalkerów.
- No, to który na ochotnika? – spytał z uśmiechem na ustach. – Dalej chłopaki, chcecie żeby cała baza prześmiardła tym gównem?
- Sam sobie sprzątaj, to twoje *%&@#. – odparł jeden z zebranych
Wszyscy rozeszli się byle jak najdalej od tego smrodu.
- Ja to pier.dole! – krzyknął za nimi – Nie sprzątam tego, pamiętajcie! –
Bronikov wrócił do chaty, przy wywalaniu gratów z domu znalazł łóżko. Nie było to może najwygodniejsze łóżko na jakim spał no i nadal capiło, ale wolał to od przemokniętej podłogi. Następnego dnia, do jego „rezydencji” zapukał Łukasz.
- Wstawaj śpiochu, już czwarta rano!
I z impetem otworzył drzwi, w domu nie zastał nikogo.
- Gdzie go wcięło… - pomyślał
Przywódca Wolności, wracając do swojej kwatery zauważył dziwny namiot daleko za pagórkiem tuż w kłębowisku drzew i krzaków. Poskładany z nieprzemakalnych szmat namiot, wyglądał jakby go ktoś robił na szybko. Zbliżył się bezpiecznie do czyjegoś schronienia, odchylił materiał aby zobaczyć co jest w środku. Nagle ktoś złapał go za rękę i wciągnął do środka kładąc na glebę. Oszołomiony Łukasz spojrzał na twarz, nie milca.
- T..tu cie mam – szerokim wykopem wyrzucił mężczyznę w powietrze. Cios był na tyle silny że cała ruchliwa konstrukcja namiotu zawaliła się. Spod brudnych szmat wypełzł Łukasz. Wyciągnął nóż, i rozkroił kawałek materiału pod którym w tym momencie znajdował się…Bronikov, przywódca złapał go za chabety i wyciągnął.
- Niezła zabawa, szefciu. – i zgrabnym ruchem ręki, wytrącił Łukaszowi nóż z ręki. – Jestem naprawdę mile zaskoczony, nigdy bym nie przypuszczał że możesz być na tyle ruchliwy.
- Dzięki, również nie przypuszczał bym że twoje ręce są w stanie wytrącić nóż z ręki. A teraz jeśli pozwolisz, posprzątaj ten bajzel który narobiłeś przed swoją chatą. Cały smród z tej kupy wali prosto na całą placówkę. – Łukasz odwrócił się plecami do Bronikov i kierował się w stronę swojego domu.
- Myślałem że twoi ludzie są od tego – powiedział Bronikov
Przywódca zatrzymał się i odrzekł.
- Zapamiętaj jedno, to nie są moi ludzie. Powiedz mi Bronikov, co myślisz o Zonie?
- Hmmm, że to niezła dziwka jest, oddaje ci swoje skarby ale dzieli się nimi również z innymi.
- Czyli twierdzisz że Zona to po prostu okazja do zarobienia kilku groszy i zabijania innych podróżnych tylko dla zysków? Pozwól że przyświecę czym jest frakcja Wolność, walczymy o swobodny dostęp do Zony, oraz jej rozrost. Jesteśmy anarchistami, lecz naszymi wrogami są wrogowie Zony, część z tych ludzi to wolni strzelcy o tych samych poglądach. Dlatego oni nie są moimi ludźmi, każdy z nich ma prawo odmówić rozkazu, ale tego nie robią. Bo ja i wszyscy chłopcy z Wolności, walczymy właśnie o tą wolność. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to wypad, sayonara.
- Myślę że... cholernie zgłodniałem po takiej przemowie.
Łukasz uśmiechnął się i wskazał palcem podłóżny budynek.
- Tam jest stołówka, tylko nie budź kucharza. Bo ci kiedyś wsypie środek na srakę jakiej świat nie widział.
Bronikov ruszył w stronę stołówki.
- Niech to będzie głód Wolności – powiedział do siebie Łukasz.
Awatar użytkownika
HollowVooDoo
Tropiciel

Posty: 207
Dołączenie: 20 Lip 2008, 22:09
Ostatnio był: 11 Lip 2021, 21:50
Miejscowość: Zona,Wysypisko
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 9

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość