Rozdział I
Zona. To miejsce o którym powstało wiele legend. Mądre głowy obalają fakty o niej, głupcy każą wierzyć w baśnie. Wszyscy dużo mówią ale nikt tam nie był. Nikt z nich nie odważyłby się do niej wkroczyć. Do Zony wchodzą tylko głupcy i szaleńcy albo ludzie szukający szczęścia. Dzięki zonie można się wzbogacić albo zginąć w niesławie. A zginąć łatwo. Bo im bliżej Zony tym bliżej nieba.
Mimo tego co roku przez bramy tego terytorium przechodzi mnóstwo osób. Lwia część nielegalnie. Są to nie tylko bandyci i złodzieje szukający tam schronienia. Są to głównie osoby które nie mogły ułożyć sobie życia w normalny sposób: poranna kawa, praca, obiad, telewizor, książka i uścisk małżonka wieczorową porą. Ale nie tylko. Część z nich to osoby które nie mogą żyć normalnie bo nie chcą. Potrzebują emocji. Chcą kłaść się do łóżka z obawą czy następnego dnia stawiając stopy z pościeli na podłogę nie wpadną w nowo powstałą anomalię w ich pokoju. To są prawdziwi stalkerzy, osoby które przemierzają Zonę wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu cennych łupów. Szukają, wzbogacają się, stawają się mocniejsi.
Zbliżała się akurat jesień. W strefie klimatycznej Zony jesień zawsze jest szara, bura i zachęcająca do nostalgii. W Zonie jest jednak inaczej. Jesień panuje tam przez 3 pozostałe pory roku. Zonowa jesień jest o wiele gorsza. Jest to para nieustających deszczów przeplatanych z wybuchami grawitacyjnymi strefy zwanymi Zwarciami. Ich nasilenie wypada zawsze w tym okresie. I trzeba jakoś żyć. Wiedział o tym Dymitr. Był on stalkerem jak wielu innych. Większość jednak nienawidziła tego okresu. Nienawidzili deszczu, zachmurzonego nieba, chandry i spoconego ciała klejącego się do przemoczonego kombinezonu. Dymitr z kolei pragnął jak najszybciej się wzbogacić i uciekać. Nie chciał czekać w obozie aż przestanie padać. Chciał działać. Nic nie mogło go zatrzymać przed kolejną wyprawą. Ani deszcz, ani burza, ani śnieg albo sraczka. Przygnębiała go z kolei ta cisza w jego obozie. Jego obóz znajdował się w centralnej części Zony, tuż przy zachodniej granicy. Był to obóz najemników czyli stalkerów czekających na zlecenia od zwykłych ludzi. Zlecenia były różne. A to część ciała jakiegoś mutanta, a to jakiś magiczny artefakt a to znowu uśmiercenie innego stalkera.
Dymitr ogrzewał się właśnie przy ognisku popijając ciepłe kakao. Dookoła ogniska znajdowali się jego koledzy z frakcji. Niektórym nie chciało się ściągać nawet masek gazowych by porozmawiać. "Totalni nudziarze" - myślał Dymitr - "kupa mięśni bez osobowości". I kolejny dzień minął by jak kilka poprzednich gdyby bębnienia deszczu nie przerwał dźwięk kruszenia żwiru pod kołami samochodu. Ktoś podjechał do granicy z zleceniem. Dla Dymitra była to dobra wiadomość. Będzie miał co robić sensownego zamiast łapać wilka siedząc na betonie. Tylko, że on jest w kolejce za Grubym. Gruby jednak na pewno zrezygnuje. Należy on do tych co nie wychylają nosa na deszcz.
-No dobra chłopcy - powiedział Gruby po czym klepnął się w kolana, wstał od ogniska i podszedł do bramy. Po chwili wrócił i wskazał Dymitrowi, że teraz jego kolej. Ten szybkim ruchem podniósł się z ziemi i udał się pogadać z nowym klientem. Wyszedł na deszcz. Lało strasznie ale Dymitr nawet nie drgnął. Podszedł do bramy. Ku jego zdziwieniu nie stał za nią zwariowany naukowiec, skujoniały student, facet o podejrzanej przeszłości czy wieśniak próbujący otruć teściową. Była to o dziwo kobieta! I to jak ze snów Dymitra. Idealna talia, płaskie kościste policzki, wydepilowane brwi, duże oczy i falowane włosy spływające do kołnierza golfa w który była ubrana. Za nią stał jej goryl z parasolem a jeszcze dalej czarne BMW.
"Kto to może być?" - myślał Dymitr - "Snobistyczna kochanka milionera? Skromna córka snobistycznego milionera? Skromna córka snobistycznej kochanki milionera?". Możliwości było bez liku. Dymitr wolał ją jednak stawiać w dobrym świetle.
-Pomoże mi pan? - zapytała młoda kobieta z wyraźnym przerażenia w głosie. "Patrz jej w oczy, patrz jej w oczy" - powtórzył sobie w duszy Dymitr po czym odpowiedział:
-Pewnie, czego pani szuka?
-Jego, proszę tu zdjęcie - kobieta zaczęła przeciskać przez siatkę w bramie małe zdjęcie paszportowe. Dymitr je wziął do ręki. Na zdjęciu był młody człowiek, w wieku tej kobiety, ogolony po wojskowemu.
-Mam go znaleźć? - zapytał Dymitr
-Tak, bardzo proszę. Nazywa się Aleksander Kolski. Przybył się tu ukrywać. Jak go pan znajdzie to niech pan go tu przyprowadzi. I niech pan mu powie, że On nie żyje. Aleks będzie wiedział o co chodzi. Niestety więcej panu nie jestem w stanie pomóc.
-No dobrze, ale my nie przyjmujemy takich zleceń - i już chciał oddać zdjęcie kiedy zrozumiał, że jest to jego ostatnia szansa by wyrwać się z tej bazy za nim oszaleje. Szybko dodał - ale z drugiej strony przyda się jakieś urozmaicenie. Poszukam go
-Dziękuje, nie wiem jak panu dziękować - wysapała zziębnięta kobieta
-Nie trzeba, za darmo tego nie robię. Chyba wie o tym pani?
-Tak, tak - odrzekła zmieszana kobieta po czym wyjęła z torebki biała kopertę i podała ją nad bramą stalkerowi - To jest połowa...
Dymitr przejrzał zawartość koperty i powiedział:
-Niech pani przyjeżdża tu co tydzień o tej porze. Spróbuję go sprowadzić.
-Dobrze, będę - odrzekła dziewczyna po czym potwornie psiknęła
-Na zdrowie i do zobaczenia - urwał Dymitr. Odwrócił się na pięcie i odszedł od bramy. Usłyszał za sobą tylko szybki stukot obcasów, trzask drzwi i odjechanie samochodu. Dymitr tymczasem schował fotkę do kieszeni i podszedł do ogniska. Wszyscy koledzy z frakcji patrzeli się na niego z zdziwieniem. Po chwili odezwał się Gruby:
-Pogięło cię Dymek? - tak go nazywano w Zonie - przecież będzie padać przynajmniej przez miesiąc. Utopisz się w błocie i własnym g.wnie.
-Lubie wyzwania - odparł Dymitr po czym przeszedł między najemnikami do starego wagonu gdzie znajdowały się prycze do spania. "Trzeba odpocząć" - pomyślał i połozy się na łóżku. Zasnął szybko mimo, że było około godziny 17. Nic go tak nie męczyło jak płaszczenie pośladków.