przez Darthir w 29 Lip 2008, 13:31
Na początek mały off:
Wirus Solanum Vanderhaveni to nic innego jak sympatyczny wymysł...tak tak.
Niejaki Max Brooks popełnił był książkę "Zombie survival" i o ile pomysł ujęcia fikcji w kanonie naukowej rozprawy jest dość ciekawy i czasami wprawia w zakłopotanie (co jest prawdą, a co nie), to całość jest raczej średnia, a niekiedy trąca pewną bulwarówką.
Koniec ofa.
Koniec świata, tak to na pewno się nie stanie. Koniec ludzkości na bank nastąpi.
Uważam, że koniec świata jako koniec planety ziemi, galaktyki, wszechświata nie nastąpi. Po prostu. Być może ewoluuje, ale nie skończy się.
W swej niepohamowanej ignorancji człowiek zawsze rościł sobie prawo do bycia pępkiem świata i stąd pogląd, że koniec znanego nam świata, ludzkości jest końcem świata.
Dodajmy do tego PR'owe mistrzostwo świata kościoła katolickiego doby średniowiecza, który dzięki zapowiedziom ogni piekielnych i rychłego końca świata zdołał trzymać w ryzach swoją trzódkę. Może i minęło od tamtych czasów kilka wieków, ale mentalność nie bardzo się zmieniła, tylko medium za pośrednictwem, którego szary człowiek dowiaduje się o tym. Oraz reakcja odbiorcy. Bo o ile kiedyś był to nabożny strach to teraz jest to niepohamowana żądza sensacji, na czym zarabiają pseudo dziennikarze i tym podobni naciągacze.
Oj chyba mnie ostro poniosło, a chciałem napisać tylko o czymś co mi się z Vonnegutem skojarzyło.
Końca świata nie będzie, będzie za to koniec ludzkości...przynajmniej na jakiś czas bo natura abhorret vacuum (natura nie znosi pustki) i zawsze znajdzie jakiś sposób by się odrodzić, przystosować.
Ale póki co MY, LUDZIE, WŁADCY ZIEMI wykończymy się. Nie za pomocą wojen, które owszem będą nam pomocne i mogą nieco przyśpieszyć cały proces.
My się wykończymy bo jesteśmy leniwi.
I tu następuje cytat z śp. Kurta Vonneguta, który w zdaje się "Losach gorszych od śmierci" przedstawia sytuację, w której kosmici przylatują za kilkaset lat na ziemię i widzą pustynię. Cała planeta to pustynia. W pewnym momencie zauważają tabliczkę z napisem:"Przepraszamy, mogliśmy coś zrobić, ale byliśmy za leniwi".
Nie należę do fanatycznych ekologów, nie biegam krzycząc make peace not war! do fanatyków religijnych też bym się nie zaliczył, ale od kilku lat mam wrażenie, że Agent Smith z Matrixa miał rację. Nas ludzi można przyrównać tylko do jednego organizmu - Pasożytów. Nie chce nam się dbać o to co jest wokoło, środowisko, relacje międzyludzkie...jesteśmy za leniwi.
Hmm...teraz gdy to czytam to mam wrażenie, że też odleciałem od tematu. Sorki.
Wracam do roboty.
D.