Privet stalkerzy!
Od dobrych kilku lat chodził za mną pomysł zrobienia działającego detektora na wzór tych z Zewu Prypeci. W internetach widziałem atrapy, w najlepszym wypadku ze zdrutowanymi na sztywno diodami, ale takie rozwiązanie mnie nie satysfakcjonuje. Chciałbym zrobić coś działającego na tyle, żeby można było użyć to w LARPie. Stąd plan oparcia wnętrzności ustrojstwa o mikrokontroler albo mikrokomputer Raspberry Pi.
Long story short, po rozważeniu różnych rozwiązań pod różnymi kątami skupiłem uwagę na wariant z pasywnymi artefaktami i detektor oparty o mikrokomputer z modułem GPS i magnetometrem 3D dla określenia azymutu. Pozycje artefaktów będzie można generować losowo na zadanym obszarze (ale wtedy szuka się tylko miejsc) albo zaprogramować konkretne współrzędne (wtedy można wcześniej w tych miejscach podrzucić coś do znajdowania). Wyświetlanie wskazówek odbywa się na pierścieniu LED w stylu detektora Niedźwiedź (z tą różnicą, że diody mogą świecić w dowolnym kolorze).
W dalszej perspektywie mam detektor z wyświetlaczem (jak Weles/Swarog), ale przedtem chcę złożyć działający prototyp pierwszego typu i rozwiązać problemy, z którymi się teraz użeram.
Zdjęcia wrzucę jak zmontuję coś choćby trochę sprawnego, nie chcę spamować garścią luźnych kabli i modułów na desce do chleba.
Jeśli jeszcze ktoś tu zagląda, to piszcie pytania, opinie, sugestie i inne takie...
Udanych łowów