Pozdrowienia ze szlaku nieznajomi!
Pozwólcie staruszkowi odpocząć w tym domostwie. Długą mam za sobą drogę, a i przede mną jeszcze wiele dni podróży. A lata już nie te, oj nie te… Niegdyś, kiedym jeszcze był młody, bywało, że dzień i noc przemierzałem niebezpieczne tereny w poszukiwaniu magicznych manuskryptów i spuścizn starożytnych, zapomnianych przed laty cywilizacji. Ach, stare i burzliwe to były lata, ale jak mawia elfickie przysłowie ,,nawet dąb w końcu próchnieje”. Za stary już jestem na takie fanaberie i gdyby sam król mnie nie poprosił…
.................i koniec końców oczywiście posłano mnie, kto bowiem zna lepiej podziemny ród Żelaznych Krasnoludów aniżeli ja? Ale, ale, chyba zanadtom tu przesiedział, ranek już wstaje i czas mi ruszać w drogę. Bardzo wam jestem wdzięczny za rozmowę i gościnę, a że widzę, iż podobnie jak ja lubicie słuchać różnych historii, tedy zostawię wam tu pewną księgę, a przynajmniej jej pierwszy tom. Opowiada ona o prawdziwej, niegdyś dziejącej się na terenie tego królestwa awanturze, którą zasłyszałem kilka miesięcy temu od pewnego wędrownego barda w jednej z karczm. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jeśli po przeczytaniu będziecie mieli do niej jakieś sugestie, czy też uwagi, to prześlijcie je gołębiami pocztowymi do najbliższego miasta, a stamtąd już trafią do mnie.
A teraz czas już na mnie, bywajcie moi mili! Gdy będę miał okazję, spróbuję znowu zajść w te zacne progi.