Witam serdecznie.
Niewielu wie, że jestem zapalonym cyklistą, oraz kolażem amatorem. Miałem w swoim życiu kilka rowerów, ale dopiero od kilku lat dojrzałem do ujeżdżania prawdziwych maszyn, jakim są rowery szosowe. Pragnę oto przedstawić wszystkim owoc moich długoletnich starań, wysiłków, potu, krwi i łez.
Ten rower rozpoczął swój byt jako zwykła szosówka na dość niezwykłych, bo 26 calowych obręczach firmy Mavic . Od samego początku miałem z nimi kłopoty, gdyż ciężko obecnie znaleźć opon szosowe na ten rozmiar. Ostatecznie zainwestowałem w torpedy "Continental 4000 GP", które są bajeczne. Przyczepność nieziemska, na zakrętach zero poślizgu nawet na mokrych nawierzchniach. Nie jednokrotnie składałem się do zakrętów pod takim kątem, że zahaczałem pedałem o asfalt! Mimo, że są to bardzo twarde gumy, naprawdę ładnie wytłumiają nierówności i zapewniają komfort jazdy.
Od kiedy tylko stałem się właścicielem tejże maszynki, intensywnie inwestowałem w modernizacje. Tak więc na chwilę obecną cały rower jest zrobiony na osprzęcie Shimano - piasty, manetki, pedały, korba, zaciski i klocki hamulcowe, a nawet linki również pochodzą od japońskiego producenta. Klasyczna trójkątna rama w całości wykonana z aluminium, kierownica typu "baranie rogi" producenta "H2O", a siodełko z jakiejś zmyślonej firmy.
Cieszyłem się swoim rowerem przez ponad rok, kiedy doszło do wypadku. Zaliczyłem zielonego VW Passata... I mimo, że przeleciałem nad maską i wylądowałem jakieś dwa metry od auta lądując na asfalcie - o dziwo - nic mi się nie stało oprócz obitych łokci i pleców. Niestety rower nie miał tyle szczęścia... Przednie koło wygięło się w "ósemkę", rama strzeliła w sworzniu, przedni widelec zgięty, korba strzeliła w pół, a łańcuch rozprysł się po ulicy... Wróciłem do mieszkania z rowerem w plecaku. Dosłownie.
Pewnie większość z normalnych ludzi wyrzuciłaby ten złom do śmietnika. Ale ja jestem człowiekiem niezwykle sentymentalnym i nie miałem serca tego dokonać. Tak więc przez kolejny rok remontowałem swoją "Hetmankę", a w trakcie całkowicie zmieniłem koncepcję roweru szosowego. Postanowiłem przerobić go na "single speed". Wpierw miało to być "ostre koło", ale po kilku jazdach próbnych uznałem że przy takim rozwiązaniu zginę szybciej niż w Zonie. Jeżdżę szybko, po ruchliwych drogach, muszę więc kontrolować sytuację i prędkość za pomocą manetek. Tak więc rozebrałem oryginalną, siedmiostopniową kasetę Shimano i zabrałem z niej najmniejszy pierścień, który połączyłem z korbą torową za pośrednictwem szerokiego, białego łańcucha do BMX firmy Dartmoor. Niestety (albo stety!) zmuszony zostałem do wykorzystania napinacza ze względu na ramę. Łańcuch został skrócony i moim zdaniem idealnie napięty.
Tak oto na nowo narodziła się "Hetmanka" ważąca dokładnie 3.47 kg. Tego lata będzie ze mną już czwarty rok i póki co nie zamierzam zmieniać maszyny. Prędkości jakie rozwijam na tym rowerze zachowam dla siebie ze względów bezpieczeństwa
Pozdrawiam kierowców z Wrocławia!