Mój biedny lanosik
Z racji ostatnich dużych ulew powstały dwie gigantyczne kałuże na mojej drodze, tzn. drodze którą obrałem aby dojechać z dziewczyną na film do galerii.
Widzę pierwszą: "oszzz kuhwa, czołgiem nie przejadę", no ale dodałem troszkę gazu ( I TO BYŁ BŁĄD) żeby szybciej przez to cholerstwo przejechać i żeby mi się moja Bordowa
Strzała nie zalała. Jakoś dałem radę, samochód chodzi całkiem okej, kilometr dalej kolejna taka kałuża, może nawet większa... ta mnie zniszczyła, przejechałem przez nią aleeeee... dojechałem na najbliższe światła, wrzucam luz, ręczny i czuję, że coś mi się lanosik trzęsie jakby miał zaraz się rozlecieć, co przy jego stanie jest możliwe całkiem. ZIELONE! no to wio wrzucam bieg, ręczny spuszczony, dodaje gazu i... cofam się bo bieg jest nie wrzucony, da fuk. przez pierwsze dwie sekundy nie ogarniałem o co chodzi i przez to zjechałem 30cm do tyłu i uderzyłem w typka z tyłu. no super. wyszedłem w ten pieprzony deszcz, przeprosiłem dałem numer telefonu oraz tablice, zapytałem się czy mi nie pomoże wepchać go na chodnik bo dosyć spory krawężnik i sam z dziewczyną nie dałbym rady. Lanosik na poboczu, awaryjne, moje serduszko złamane.
Troszkę go rozgrzałem, jakoś załapał te biegi, ledwo dojechalem na najbliższy parking. Tam go znowu trochę pogazowałem żeby go osuszyć, prawie mi się paliwo skończyło. Idę dzisiaj po niego mam nadzieję, że solidnie wysechł bo wczoraj to strasznie gorąco było. Trzymajcie kciuki za
bordową strzałę!
///////////////////////////////////////////////////////////////////////
KUHWA MAĆ. Wracałem we wtorek do domku ze stancji, wyładowany rzeczami. Wszystko okej w trasie. Podjeżdżam do wujka na podjazd bo miałem im zostawić parę rzeczy, wyłączam silnik, słyszę bardzo nieprzyjemny dźwięk...
Otwieram maskę.... woda w układzie chłodzącym dosłownie mi się gotuje
Wentylator się popsuł.
A dopiero w sierpniu będę miał więcej czasu żeby go naprawić.