Idąc powoli 6km/h na bieżni, przypomniało mi się wydarzenie z przeszłości...
Już pół godziny idę na bieżni, więc z nudów zapiszę to wspomnienie na telefonie.
Był środek jesieni, żółte liście wyściełały leśną ściółkę. W oddali było słychać głos piły spalinowej rżnącej drzewo na zimę, która niebawem miała nadejść. Siedziałem pod drzewem i waliłem konia, nagle tuż obok mnie zaczął biec lis, uciekać z miejsca wycinki drzewa, przestałem walić konia i zamarłem w bezruchu, w obawie przed atakiem lisa, nie wiedziałem czy jest chory na wściekliznę czy nie.
Był tuż obok mnie, ale byłem bardzo cicho, ani drgnąłem. Nie usłyszał mnie, nie wyczuł, poszedł dalej, no to ja wróciłem do walenia konia.
Uff, 36 minut, jeszcze tylko 14 i będzie 5km, i 400 kalorii spalonych.
Cieszy mnie, że to mi się przypomniało, to znaczy że moje dziury w pamięci nie są aż takie duże jak myślałem. Od walenia konia nie tylko się ślepnie, ale też traci się pamięć długofalową, do tego stopnia, że z biegiem czasu zapomina się, kim się właściwie jest; to wynika z badań amerykańskich naukowców, którzy jako ochotnicy przeprowadzili na sobie wieloletnie badania pod tym kątem, potwierdzone info.
Dlatego modlę się do Boga, aby nie wodził mnie na pokuszenie, ale zbawił ode złego. I modle się do anioła Bożego, stróża mojego, żeby zawsze przy mnie stał, i był mi ku pomocy, rano, wieczór, we dnie i w nocy.
Uff, jeszcze tylko 35 sekund i będzie pełne 50 minut