przez Universal w 25 Lis 2015, 05:20
Spaliłem się jak szyby naftowe w 1991.
A wszystko przez projekt w języku R, który mieliśmy zrobić do wczoraj, do północy. Losowane grupy, zadanie tylko z pozoru łatwe (innym się takie wydawało, ja wiedziałem, że będę w ogonie, bo R nie ogarniam, co im na wstępie oświadczyłem) i ja przygnieciony pechem. Najpierw grupą nie robiliśmy nic, bo były inne priorytety. Potem chcieli się spotkać, żeby to "ogarnąć" - szkoda tylko, że mi kolidowało i koniec końców nie znalazłem się na miejscu. Ale dobra, zobaczyłem co robią inni, wziąłem inne kolumny z pliku csv do opracowania, te które mi pozostały. Oczywiście wyniki musiały być chu*owe, nie kleiło się kompletnie nic - nie działały pakiety, wyniki były kosmiczne (np. odchylenie standardowe rzędu kilku tysięcy, choć powinny być jedności) i zaczynała zgrzytać "współpraca". Niby przyjąłem niewłaściwą metodę, ale jak się okazało, przyjęcie właściwej nie zmieniało beznadziejności sytuacji - wyniki wciąż nie były takie jak w innych grupach. wku*wiłem się, napisałem żeby wyznaczyli mi konkretne zadania, żebym dał sobie radę.
W poniedziałek mimo kilku godzin opracowywania z jedną z grupy - dalej słyszałem, że "chu*owo", że "do dupy", "co ja robię", "za późno", a na stwierdzenie, że to kwestia pakietów i że nie znam przyczyn, że tak naprawdę nie wiem w czym leży problem i nie umiem tego naprawić dowiedziałem się, że "nie umiem to nie wymówka". No ku*wa, musiałem się hamować przed rozwiązaniami siłowymi. W międzyczasie antywirus uznał plik wykonawczy programu w którym miałem to wykonywać za zagrożenie i wy*ebał mi go do śmieci.
Wyniki mieliśmy wysłać jako wykonany plik r markdown. Dostałem "ostatnią szansę", że mam skleić pliki cząstkowe i zrobić raport. Szkoda tylko, że środowisko odmówiło współpracy i na W8.1, i na W7 - za każdym razem, po pół godziny ściągania z prędkością kilku-kilkunastu kbps, wyświetlało komunikat, że nie znajduje pakietów i "pocałuj nas w dupę". Nikt nie zna rozwiązań, najlepszy w grupie daje zaje*istą radę "odinstaluj i zainstaluj" (co zrobiłem dwa razy...), w necie nic nie mogłem znaleźć, a jedyny mirror z tymi pakietami oferował je w nieodpowiednim formacie plików, których program łyknąć nie chciał.
Historia kończy się tym, że straciłem łącznie niemal 20 godzin w nieprzyjaznym mi środowisku, pokłóciłem się z paroma osobami, chodzę jeszcze bardziej nabuzowany niż zwykle a "nerwy jak postronki", w dodatku nie wiem, czy nie zostanę wy*ebany na ocenę - mogę dostać 2, bo koniec końców mimo nakładu pracy ostateczny wkład w końcowy efekt mam marginalny, w zasadzie prawie wszystko zostało wyje*ane do kosza.
Dawno tak nie żałowałem wyboru tych studiów jak teraz. Bo wiem, że to dopiero początek przygód z tym nieszczęsnym językiem i przedmiotem.
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.
-
Za ten post Universal otrzymał następujące punkty reputacji:
- Wheeljack, Poldzer.