Ale to nie jest ważne, czy jak oni mieli noże to dobrze, bo Murphy rzecze, że to Ty miałbyś przesrane, nie oni. Po nich pewnie spodziewają się wszystkiego, sobie zasrasz kartkę "reputacja" w kajecie. Prawdę mówiąc przez dłuuugi czas codziennie miałem nóż w plecaku, bo zwyczajnie o nim zapomniałem. Nikt mi z tego tytułu nie robił problemów, czasem nawet używałem na zajęciach zamiast nożyczek. Raz tylko ktoś na domówce chciał mi go zabrać, więc darłem mordę, że nikogo nie zadźgam i niech się odpie*doli. Więc w sumie... U mnie działało
Jezu, jak mnie cieszy Mass Effect to to się nie dzieje. Nie działała inna gra, więc sięgnąłem po jedynkę. Skończyłem ją ekspresowo, niestety bez DLC. Potem dwójka. Gęba mi się pół gry cieszyła, nawet przekonałem się do Mirandy
Ale to co teraz było w ME3:Citadel to ciągła brechta przerywana tylko parukrotnie wkurwami o zbyt szybkie ginięcie. Dialogi co rusz mnie rozwalały, czy to Wrexa, czy Garrusa - a nawet Shepard pytającej o brzmienie jej głosu
Polecam grę, dodatek, granie babą
i ratowanie Wrexa przed nim samym i genofagium.