Tak więc, przez znaczną większość wakacji miałem mnóstwo wolnego czasu i nie miałem co z nim zrobić. Na kilka dni przed początkiem roku szkolnego okazało się, że przez dwa do czterech następnych tygodni będę miał bardzo ciekawe i pracochłonne zajęcie, które będę musiał pogodzić ze szkołą w ten sposób, że będę musiał się tym zajmować "po godzinach".
Super opcja bulwo
, nie można było wcześniej?
@Up: Absolutnie rozumiem potrzebę lania dzieciom tyłka, jeżeli ich zachowanie jest nieodpowiednie. Ale lanie dziecka za to, że nie chce czegoś jeść (o ile nie jest to lekarstwo) jest po prostu durne. Zmuszać dzieci do jedzenia, niszczyć im dzieciństwo, żeby potem po chodnikach taczały się takie młodociane
.
Zresztą tak samo z wszelkimi dysleksjami, dysgrafiami itp. Co prawda obecnie dysleksja to bardzo często objaw czystego lenistwa, a papiery na przynajmniej dysleksję i dysortografię mógłbym sam sobie załatwić bez większego problemu, chociaż nie mam najmniejszych problemów z ortografią, kaligrafią czy gramatyką. Po prostu bym chwilę w nowej szkole poudawał, że nie umiem pisać bezbłędnie, potem pójść do jakiegoś wielce mi pana pedagoga i tam też poudawać, że nie umiem pisać i że to chroniczne. Ucznia robiącego błędy umyślnie od ucznia robiącego je przypadkiem nie odróżnisz.
No i jakbyśmy dzieciom, które ewidentnie nie są leniwe, ale mają duże problemy z danymi przedmiotami klepali paskami zadki właśnie za to, że po prostu ciężko im to idzie... To to byłoby już chore.
Poza tym, wnerwia mnie nasz system szkolnictwa, który tworzy tę sztuczną potrzebę dobrych ocen, usiłuje pompować ego rodziców ocenami swoich pociech i tym podobne...