A pomyśleć, że to miał być pisany na szybko one-shot
. Za namowami będę kontynuował.
Rozdział pierwszy: Pierwsze odstępstwo od zasad.
Najemnicy szli spokojnym krokiem w wysokiej trawie nieopodal Rostoku. Zdjęli już siatki maskujące, a deszcz bębnił o ich kombinezony.
- Pieprzony Jantar, zawsze tam pada. Kuźwa, znowu będę musiał suszyć ghillie cały dzień.
- Szef się nie martwi, radiacja znika.
- Zamknij się, co ty wiesz o Zonie? Ile tu jesteś?
Od wczoraj...
Nagle stalkerzy zauważyli, że coś biegnie w trawie. Prosto na nich. Szef usłyszał warknięcie i błyskawicznie uchyli się przed lecącą paszczą nibypsa. Kot zasadził lecącemu mutantowi solidnego kopniaka w żuchwę, wybijając mu ją. Ranne zwierzę wydało głośny pisk, stłumiony podeszwą domniemanej ofiary. Najemnik dobił je uderzeniem obcasa, wyjął nóż i sprawnym, choć nierównym ruchem odciął przepiękną kitę.
- Jesteś pewien, że trafiłeś do Zony wczoraj? Jeszcze nigdy nie widziałem kota, który umiałby się sam obronić przed nibypsem. No i skąd wiedziałeś, że odcina się im ogony?
- Z dziadkiem często chodziliśmy na polowania. Walki nauczyłem się w wojsku.
- No to po co ja Cię szkolę? Chyba musimy przerobić tylko zasady najemników. A właściwie odstępstwa od nich. Szczelać, jak zauważyłem też już umiesz. Tylko wiesz, z tymi ogonami, my na naukowców polujemy a nie handlujemy z nimi. Cóż, będziesz miał na pamiątkę, znalazłeś naprawdę ładny okaz.
Bohaterowie dochodzili powoli do terenów przy magazynach. Dawno minęli Rostok. Broń mieli zawieszoną na plecach, wydawało by się, że nic nie jest w stanie zakłócić ich spokoju...
- Łapy w górę, cioty! Pieniądze, artefakty!
Z trawy wyparował bandyta w czarnej, skórzanej kurtce podszytej kewlarem. W rękach dzierżył MP5. Myślał, że skoro potencjalne źródła zarobku mają odłożone karabiny, to mu się uda. Przeliczył się. Starszy najemnik błyskawicznym, wręcz niezauważalnym ruchem wyciągnął z pochwy nóż i rzucając, przeszył bandycie gardło. Chłopak upadł w konwulsjach, próbując tamować krwotok dłońmi. Najemnik podniósł jego MP5 i wpakował w niego cały magazynek.Seria rozbrzmiała po pustkowiu. Trup wyglądał makabrycznie, widać bandyta używał domowej roboty amunicji dum-dum. Szef spojrzał na wystraszonego towarzysza. Nie wiedział, czy przeraził się błyskawicznej akcji z nożem, czy rozbebeszonego ciała. Nie było co zbierać, a i nie wyglądało na to, że biedak miał coś wartościowego wcześniej.
No i widzisz kolego, teraz mieliśmy pierwsze odstępstwo, jeśli stalker powoduje bezpośrednie zagrożenie, zabij go bez względu na koszty.
Młody bąknął coś pod nosem, nadal wystraszony tak szybkim przebiegiem wydarzeń.
Mam nadzieję, że się podobało. Nie czepiać się "szcz", koleś tak po prostu mówi.