Zona, ogromna przestrzeń najeżona minami
ona, gdzie mutanty czają się za krzakami.
Nagle, przebłysk światła w zaparowanej masce
człowiek, siedzi sam przy ognisku w wiosce.
podchodzę, lecz nie widzę twarzy,
pustka, nic innego mi się nie marzy
jak powrót do znajomych,
opowiedzieć o marzeniach niespełnionych.
Być kimś znanym, kimś lubianym.
Jestem sam. Na tym polu
gdzie każdy w stresie i bólu
Myśli o następnym dniu
z łyżką w ciepłym budyniu.
Chciałem zrobić inne zakończenie, ale nie znalazłem rymu