Mnie wkurzył ostatni wyjazd... Ale o tym szerzej poniżej:
1 dzień:
- Ruszając z punktu odebrania auta blokuje mi koło.
- Jedząc obiad w barze okazało się że jem niedogrzaną golonkę...
- Jadąc zmienić kolegę okazało się że będzie problem, nie chcą go załadować a więc jadę aż do Francji, droga się wydłuża.
- Koło północy niedaleko Stuttgartu (250km do punktu spotkania) strzela wąż od chłodnicy. Dolewam wody co 30 kilometrów...
2 dzień:
- Docieram szczęśliwie do kolegi. Okazuje się że zgubiłem 10 euro szefa które dostałem na drogę...
4 dzień:
- Jadąc niedaleko Brugii dostaję wystrzelonym przez koło osobówki kamieniem w szybę. Mało brakowało a byłbym ślepy, szyba popękała a więc wkrótce trzeba będzie ją wymienić.
6 dzień:
- Jadę na serwis wymienić szybę i zmienić płyny w samochodzie. Okazuje się że nie będę miał wolnego czasu dla siebie ale dostaję na szczęście piwo od mechaników.
- Otrzymane piwo okazało się przeterminowane. Puszki się rozszczelniły i wszystko wylało się na fotel. je*ie jak w murzyńskiej chacie...
- Wymiana szyby trwa całą noc, syf, burdel i szkło w samochodzie. Na domiar złego gubię resztę którą mam zwrócić szefowi...
8 dzień:
- Filtr paliwa został uszkodzony przez mechaników. Auto się zapowietrza i czeka mnie kolejna naprawa.
11 dzień:
- Szyba przecieka, klej puścił.
16 dzień:
- Woda zalewa dolny schowek (przez nieszczelną szybę) gdzie trzymam pieczątki, tusz się rozmywa i nie ma jak wbijać (jedna z klauzulą że nie odpowiadam za stan towaru).
17 dzień:
- Czytając SMS z instrukcją na rozładunek francuska policja wlepia mi mandat za używanie telefonu podczas jazdy - 90 euro nie moje...
- Na odstresowanie kupuję sobie kratę piwa. Krata podczas jazdy po rondzie spada i rozbija się kilka butelek.
18 dzień:
- Dowiaduję się że zamiast 4 tygodni będę jeździł aż 6... Braknie zapasów i gazu.
24 dzień:
- Na "rozkaz" szefa przeginam tacho...
26 dzień:
- Mimo zaplanowanego nie zdążenia okazuje się że zdążę rozładować... Przestawia się cykl pracy na nocny.
30 dzień:
- Zatrzymałem się na parkingu. Okazuje się że to parking płatny - 15 euro w plecy...
- W pośpiechu uszkadzam kabel od ładowarki do laptopa.
33 dzień:
- Podczas załadunku ADR dostaję informację że gaśnice mam z nieważnym przeglądem...
36 dzień:
- Na załadunku zabezpieczając ostatnią rolę papieru rozbijam kolano (boli do dziś).
37 dzień:
- Zostawiam na rozładunku jedną z mat antypoślizgowych (8mm, bardzo ważne ze względu na wymogi).
38 dzień:
- Jedzie do mnie zmiennik. Jupi! Wracam do domu! Żeby nie było wesoło - zmiennik jedzie uszkodzonym autem.
- Dociera do mnie nad ranem. Z nerwów zapominam i zabieram przez przypadek firmową pieczątkę do Polski...
- Awaria się pogłębia, znów strzelił wąż, dolewam wodę co 20 kilometrów...
39 dzień:
- Brakło kasy na koncie. Nie mogę dodzwonić się do domu, kupiłem więc niemiecki starter. Niestety 10 euro w błoto bo muszę go aktywować przez internet (sic!).
- 230 kilometrów od ziemi ojczystej strzela wąż i woda wylewa się w momencie...
- Gotuję wodę w aucie...
- Naprawiając samochód uszkadzam telefon, nie mam świadomości że nie ma ze mną kontaktu...
- Trwająca 2 godziny naprawa okazała się skuteczna. Dowiaduję się o telefonie a później o tym że wszyscy się martwili, okazuje się że jestem poszukiwany przez niemiecką i polską policję jako zaginiony...
40 dzień:
- Wracam do domu, w końcu... Oddycham z ulgą...
PS: Jak jeszcze raz przeczytam gdziekolwiek że ktoś komuś podkupił buty i z tego powodu twierdzi że ma pecha to zrobię mu z makówki z grzechotkę i wyślę do Etiopii żeby się murzynki nim nieco pobawiły i wybarwiły życiorys...
EDIT:
@Dżuz, mówisz o tym?
@poldzer, nic bym nie poradził. Jako że poradziłem sobie taśmą zbrojeniową na początku (choć nie dało się zrobić tego tak by było dobrze) to w drodze powrotnej dojście było tak wujowe że musiałem zedrzeć przewód i go wymienić (kupiłem od laweciarza).