Imienny napisał(a):Na ten moment na plus mogę jedynie ocenić dodatek - karta z dziwnym rysunkiem
Te karty Fabryka dawała już kiedyś. Na pewno z dwa lata przerwy mieli, może i więcej. Jakoś ominęło mnie wytłumaczenie, dlaczego przestali i dlaczego wrócili do tego pomysłu. Ulegli czytelnikom? Może...
Liczby Charona - Marek KrajewskiLwów, 1929. Były policjant Edward Popielski - dziwkarz, domorosły filozof i epileptyk - stacza się na samo dno po wyrzuceniu go z policji. Takie jest tło. Jednocześnie ktoś zaczyna mordować ludzi - właśnie od sceny zabójstwa widzianej oczami zabójcy zaczyna się zasadnicza część książki (wcześniej jest mało interesujący i właściwie trochę niepotrzebny, przynudzający i zbijający z tropu wstęp dziejący się w 1988). Potem są dwa niezależne śledztwa - prywatne i policyjne - które łączą się w jedną sprawę.
Do książki zastrzeżeń nie mam chyba żadnych. Dobrze się czytało, intryga ciekawa - może pozostawia pewien niedosyt dość szybko się kończąc. Chciałbym więcej. Będę musiał wziąć resztę serii z Popielskim (a później z Mockiem). I trochę nieopatrznie jako pierwszą przeczytałem drugą czy trzecią część cyklu. Niby są one niepowiązane, ale wolałbym chronologicznie.
Gdyby każda książka miała poziom minimum "Liczb Charona", to nie byłoby problemu z czytelnictwem
Miasto Lwów - Wiesław BudzyńskiCholernie nierówna książka. Raz nuży - kilka-kilkanaście wielostronicowych fragmentów pominąłem, gdzie indziej było naprawdę interesująco. Styl dość gawędziarski. Błędny opis na okładce - "Monografia Lwowa od lat najdawniejszych do powojennych. Pasjonująco opisane zabytki, historia i kultura tego pięknego miasta". W rzeczywistości to antybolszewicki pean na cześć Lwowa, w większości opisujący dzieje wojenne i powojenne. Twór bardziej sentymentalny, niż rzeczowy. Tytuł "Miasto Lwów" odnosi się nie tyle do samego miasta, co do Lwów, jak autor zdaje się nazywać mieszkańców - których stawia najwyżej spośród Polaków. Trochę odnosiłem wrażenie, że to nie lokalny patriotyzm, tylko lokalny szowinizm. Na końcu można się wzruszyć (1955), ale wcześniej w paru miejscach osiwieć i załamać ręce nad autorem. Generalnie wydźwięk jest taki - źli Austriacy, bestialscy Rosjanie, bestialscy Niemcy, szatańscy Ukraińcy z nielicznymi wyjątkami. Polacy święci. Żydzi mieszani (zauroczenie komunizmem), Ormianie i reszta mniejszości dobrzy. Na końcu stwierdzenie Ukraińców (w 1955), że oni do "pańskiej polski na klęczkach by przyszli".
Wahałbym się z poleceniem tego komukolwiek. Plusem jest to, że była w promocji. W cenie okładkowej bym jej nie brał, to na pewno. Druga zaleta - zdjęcia z początku XX wieku. Jest ich dość dużo, trochę też powojennych. Jest trochę biogramów - także traktujących o ludziach, o których nigdy nie słyszałem.
Z ciekawszych spostrzeżeń - cytat Karoliny hr Lanckorońskiej, że największym powojennym wrogiem Polaków jest Wiesenthal, który deprecjonuje cierpienia Polaków, powiększając krzywdy Żydów i zawłaszczając pamięć o ofiarach IIWŚ. Drugie - że za rzezie UPA odpowiedzialna jest cerkiew greckokatolicka, która sama sprowokowała konflikty. Autor wyraźnie pomija tu współodpowiedzialność Polaków (pogarda względem Rusinów, brutalne akcje polonizacyjne) przed IIWŚ i w dawniejszej przeszłości.
Tajemniczy napisał(a):"Winnetou" K.Maya. Jestem już w połowie pierwszego tomu i już mogę stwierdzić że dzisiejsza literatura młodzieżowa nie ma startu do tej książki.
Kiedyś też się podniecałem. Przeczytaj Old Surehanda. Chyba jeszcze Czarny Mustang był dobry, reszta mi nie podeszła. Ród Rodrigandów omijaj, strasznie słaby z tego co pamiętam. Pomieszanie Zorro z Niewolnicą Isaurą.
Wiewi0r napisał(a):I jak to wygląda? Szczerze mówiąc, nie oglądałem ani nie czytałem, a z westernów książkowych to tylko Wernica przetrzymywałem poza terminy zwrotu.
Winnetou to klasyk. Wernica nie mogłem zdzierżyć, chociaż ojciec się w tym kiedyś zaczytywał. Mnie znudziło.