marcel_S napisał(a):jesteś stolarzem na zamówienie. Czyli jesteś odpowiednikiem tłumacza przysięgłego z zakresu prawo/finanse - to jest inna półka. Nie obniżysz jakości bo stracisz klientów. Ale - nie dasz ceny z ikei.
Z całym szacunkiem, kolego, ale po przetłumaczeniu ociupiny tekstu chyba poczułeś się zbyt pewnie. Widać, że od zawodowstwa sprawy nie znasz. Rzeczywistość jest taka, że tłumaczenia przysięgłe mają ustalone stawki i są to stawki hugowe. Tłumacz przysięgły prędziej wyrabia sobie nawyk nie odbierania listów poleconych z sądu. I dobrze wie, że w praktyce "przysięgłe" to wcale nie znaczy "dobre".
Tłumacząc na język lokalny w mojej okolicy: synek, dupisz fleki, skończ juzaś fanzolić.
@marcel_S and @doomer77
Panowie zaczynacie dyskusję łopatologiczną. "Można", "nie można", "a właśnie, że można", "a wcale nie".
Sprawa możliwości rozstrzyga się obiektywnie - tak, istnieje taka możliwość.
Sprawa oceny tejże możliwości rozstrzyga się subiektywnie. Gadacie o wartościach językiem, który postuluje wyłączność tez, toteż w życiu się nie dogadacie, nawet tego chcąc (a propos zgodności języków).
Tłumacząc na język lokalny w mojej okolicy: chopy, weźta se na wszczimanie, bo fulać zaczynocie.
Do dyskusji wtrące jeszcze, że konsument pulpy to nie jest to samo, co czytelnik. Konsument tylko/głównie pulpy to jest czytelnik niedojrzały. Po to mózg czytelnikowi, żeby się jako czytelnik rozwijał. Czyli na przykład wyrobił sobie świadomość JAK dokonuje się rzetelnej oceny przekładu, a potem może nawet taką umiejętność. Bo to jest umiejętność, kompetencja, którą można nabyć.