Opowiadanie "Kwintet"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Postprzez Microtus w 23 Mar 2008, 02:04

No niestety tak jest ze wszystkimi opowiadaniami. Staram się czytać wszystkie ale czasem nie wydalam bo całkiem sporo ludzi zaczęło produkować.

Mnie wkurza jedno kilkaset/kilka tysięcy wejść w temat - kilka postów w środku.
Nie bójcie się komentować :)

A co do drugiej części to ciekawa, i lepsze dialogi niż w pierwszej. Jak pisał SaS - popraw interpunkcje bo się momentami źle czyta.

EDIT: no i oczywiście zapraszam do przeczytania mojego :)
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Reklamy Google

Postprzez Gildon w 23 Mar 2008, 02:11

Ehh.. To już nie moja wina. Komp jest angielski, jak kliknąłem na Save (notatnik), to mi zmieniło Unicode Format i cała interpunkcja i polskie znaki poszły sie je*ac. Z 10 minut spędziłem na poprawianiu polskich znaków. Na interpunkcję nie miałem siły.
Image
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2

Postprzez Tomcium w 23 Mar 2008, 13:50

bardzo fajne opowiadanie. Masz talent chłopie. Tylko zabrakło mi jeszcze opisu postaci (nie chodzi mi tutaj o wygląd lecz o charakter, myśli bohaterów) Ale bardzo miło mi się czytało.
Zapraszam do komentowania mojego ;) Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Tomcium
Kot

Posty: 26
Dołączenie: 14 Sty 2008, 17:12
Ostatnio był: 26 Sie 2008, 15:10
Miejscowość: Suwaliszki xD
Kozaki: 0

Postprzez Azotox w 24 Mar 2008, 14:18

świetne, jedne z lepszych opowiadań , bardzo oryginalne. Troche brakuje opisów. Znalazłem tylko jeden błąd :
Kod: Zaznacz wszystko
- Co tak późno do cholery. Czekam na was od wczoraj.- Polaczek wcale nie był wcale zły.- Słyszałem, żeście gdzieś utknęli.

Pozdrawiam, czekam na kolejne części z wielkim zniecierpliwieniem.
Is somebody still alive?... Im alone in the dark!
Awatar użytkownika
Azotox
Kot

Posty: 15
Dołączenie: 26 Lut 2008, 16:10
Ostatnio był: 21 Mar 2009, 12:41
Miejscowość: Białystok
Kozaki: 0

Postprzez Gildon w 25 Mar 2008, 00:20

Polaczek szedł zaroślami w stronę wioski w Kordonie. Nigdy nie chadzał drogami. Uważał, że to zbyt niebezpieczne, jesteś na widoku
a dookoła mutanty i bandyci. Doszedł właśnie do jakichś starych budynków, pewnie były to stajnie, albo coś.
Położył się w krzakach, spojrzał przez lornetkę w stronę mostu.
- Co do...- Powiedział sam do siebie. Pod mostem nikogo nie było, gdzieś wywiało żołnierzy.- Pewnie zmiana warty, bo nikt chyba..
Polaczek pomyślał kto mógłby zabić cały oddział wojska w tych stronach. Nawet cała grupa kotów nie dała by rady.
"Taa.. Pewno zmiana warty, zobaczę czy idą, może da się tędy przejść."- Pomyślał
Stalker podniósł się z ziemi. Ruszył powoli, poboczem w na przód. Początkowo dość szybko, zwalniał bliżej celu.
Podszedł do mostu na odległość rzutu kamienia. Znów spojrzał przez lornetkę, nie wykryła nikogo.
"Pieprzyc to"- Pomyślał- "Mam w dupie bieganie bocznymi dróżkami i lawirowanie pomiędzy anomaliami."
Stalker ruszył szybkim marszem przed siebie. Gdy jednak stanął na górze, na kupie gruzu po zawalonym moście, stanął jak wryty.
Na dole leżało kilku żołnierzy, martwych. Dookoła pełno było łusek, wszędzie ślady po kulach.
"ktoś ich zastrzelił, kto? Cholera, to musiała być spora banda. Może bandyci?"- Polaczek kucnął nasłuchując. Myśli przelatywały przez głowę jak seria z miniguna.
"To bandyci, jaki idiota inaczej strzelał by do żołnierzy? Przecież jest tyle bocznych dróg!"- Polaczek był przerażony, myśl o spotkaniu
z bandytami nie była przyjemna.
"Pewnie ciągle tu są, nie widziałem żadnych stalkerów po drodze. Nie, widziałem dwóch, cholera, może ci dwaj nawet już nie żyją!
Nie, nie słyszałem strzałów"- Polaczek zamknął oczy i zaczął powtarzać:
"Ok, spokojnie, nic ci nie będzie. To nie bandyci, to koty, albo doświadczeni stalkerzy, którzy chcieli pogadać z Handlarzem"
Polaczek po jakimś czasie uspokoił się całkowicie
"Dobra, teraz biegiem, i uwaga na anomalie."- Chłopak wstał, rozejrzał się trochę. PDA nie wykrywał nikogo w pobliżu."Może się maskują"
Pomyślał po czym odetchnął i puścił się biegiem w dół drogi. Minął jakiś dwupiętrowy budynek, zawsze zastanawiał się, do czego on służył?
Teraz nie było na to czasu. PDA piknęło trzy razy gdy zbliżał się do mostu. Polaczek przestał biec. Zawiesił broń na ramieniu,
i szedł marszem. Nie było się już czego bać. Na pewno bandyci nie siedzieli by tak blisko obozowiska kotów. Stalker stąpał z wolna
po popękanej powierzchni drogi. Przechodząc przez most, usłyszał jakąś rozmowę i śmiechy pod spodem. Zwykli poszukiwacze artefaktów.
Polaczek skręcił w prawo z głównej drogi, prowadzącej w stronę posterunku wojskowego, na dróżkę do wioski.
Wioska, niegdyś pewnie tętniąca życiem, teraz zrujnowana, służyła nowym stalkerom jako baza wypadowa w głębsze zakątki zony.
Minął czujkę, i skierował sie prosto przed siebie. Większość domów była całkiem zrujnowana. Brak dachów, ścian, szyb. Inne lepiej zachowane
Nie nadawały się do mieszkania, jednak nadawały się jako obóz dla stalkerów.
Polaczek minął ostatni budynek i skierował się w stronę bunkra, na prawo od wioski. Kilka kroków później, był już w środku.
Handlarz od razu poznał stalkera który wtargnął do środka bez pukania.
- Polaczek!- Był trochę zaskoczony- A ty tu czego?
Polaczek zlustrował go dokładnie. Sidorowicz jak zwykle, siedział za ladą i słuchał radia. W powietrzu unosił się gryzący dym
z papierosów. Na ladzie walały się papiery i różne inne śmieci. Z tyłu grał telewizor. Zaraz za plecami Sidorowicza, za kratami
znajdowały się przeróżne rodzaje uzbrojenia.
- Mam do ciebie sprawę- Odpowiedział Polaczek najbardziej uprzejmym głosem na jaki było go stać.
- HA, gdybyś nie miał, dalej byś biegał za artefaktami.- Sidorowicz dokładnie się mu przyglądał, usiłując odgadnąć, jaką to sprawę
ma do niego młody stalker.- Ostatnio nic mi nie przynosisz, wiesz, zawsze miałeś dla mnie coś fajnego, a ostatnio gówno.- Powiedział
Sidorowicz trochę z wyrzutem. Polaczek wiedział, że handlarz lubił artefakty. Skupował każdy szajs, chyba, że kupował od weteranów
zony. Od nich brał tylko to co najlepsze. Polaczek przygotował się na tą chwilę. Sięgnął do torby przypiętej do pasa i wyciągnął z niej
spiralny, szary przedmiot. Wyglądał jak koraliki. Chłopak usiadł na beczce w kącie.
- Oho... Korale mamy, bardzo cenne i bardzo przydatne dla stalkera.- Sięgnął po artefakt by go obejrzeć z bliska.- Widzę, że przynosisz
mi konkretny towar, dawno minęły czasy gdy przybiegałeś z każdą kropelką.- Położył ostentacyjnie artefakt na ladzie.- Ile?
- To prezent, weź- Słowa Polaczka zabrzmiały sztywno, wiedział to.
- GŁUPI!- Zagrzmiał handlarz.- Nie wezmę tego, nie biorę prezentów.
- Dlaczego?- Polaczek był zdziwiony, nie bierze prezentów, handlarz?
- Bo nie! Nie będę obdzierał kogoś, kogo wcześniej chowałem.- Była to prawda. Sidorowicz nie brał nic za darmo od "swoich" byłych kotów.
Polaczka lubił w szczególności. Młody, spokojny chłopak, zawsze z dala od kłopotów. Od początku zadziwiał, chodź nie imponował zdobyczami.
Wykonywał zlecone zadania z doskonałą precyzją, nic nie zostawiał na później.
- Weź to do cholery, nie chcę kasy. Chcę się tylko czegoś dowiedzieć!- Polaczek też grzmiał, wrzaski handlarza go ośmieliły.
- Dobra, co chcesz wiedzieć?- Sidorowicz dziwnie łatwo ustąpił. Polaczkowi nie wydało się to jednak podejrzane.
- Powiedz mi o Wilku i jego kumplach.- Sidorowicz otworzył szeroko oczy gdy usłyszał to pytanie. Po co mu Wilk?
- O Wilku?- Zapytał.
- Tak. Jak nazywają się ci goście z którymi się szlajał?- Polaczek zaczął gestykulować, robił tak zawsze jak był poddenerwowany.
- Pamiętam imiona dwóch z czterech.- Odpowiedział Sidorowicz.- Wańka Truteń, a na drugiego wołali..- Chwilkę się zastanowił- Długi, taa
Długi. Wysoki skurczybyk.
- A dwaj pozostali?- Spytał Polaczek zniecierpliwiony.
- Nie wiem jak się nazywają, ale wiem, że ich grupę można znaleźć często w starej chlewni, spotykają się tam z grupą tego Wampira, razem często
łażą na akcje. Swoją drogą, dobrze, że ten skurczybyk gryzie piach.- Przy ostatnich słowach Sidorowicz zacisnął szczęki, wyraźnie gościa nie lubił.
- Wampir nie żyje? Jak?- Polaczek był zawiedziony, sam chciał go sprzątnąć. Kiedyś Wampir wziął go pod wierzę ciśnień i zostawił. Chłopak zdołał uciec
ale przysiągł sobie, że poderżnie Wampirowi gardło.
- Ten nowy, Naznaczony. Po prostu poszedł tam i go rozwalił!- Sidorowicz był wyraźnie zachwycony tym nowym- Dwóch gości którzy próbowali go bronic,
dostało ołowiem po bebechach, reszta zwiała, HA- Sidorowicz klasnął w ręce- Przed jednym facetem, wyobraź sobie!- śmiał się jeszcze trochę po czym
się uspokoił.- A co z Wilkiem? Kupę czasu go nie widziałem.
- Nie żyje.- Polaczek odpowiedział spokojnie ale i bardzo zimno.
- CO?! Wilk? ku*wa mac... Przecież on był niezawodny. Mistrz w swoim fachu! Jak?- Sidorowicz nie mógł mówić. Wiadomość o śmierci kogoś takiego jak
Wilk go oszołomiła. Skoro taki gość ginie w zonie, to znaczy, że stało się coś strasznego .
- Zastrzeliłem go- Polaczek starał się aby brzmiało to jeszcze zimniej niż poprzednio.
- TY?! Czego?! Po co?!- Sidorowicz z impetem wstał z krzesła.
- Ten skurczybyk i jego kolesie zamordowali Igora.- Tym razem dało znać w jego głosie smutek.
- CO?! Igor też?! Co się tu do cholery dzieje?! Wszyscy dookoła giną!- Sidorowicz łaził tam i spowrotem po swoim pokoiku.- Zastrzelił go, powiadasz?
- Nie zastrzelił, zostawił pijawkom, związanego.- Polaczek spuścił wzrok.- Znalazłem to, co po nim zostało, z Miszką.
Handlarz usiadł, odetchnął i spytał:
- U niego wszystko w porządku? Co u Dieleża?
- Miszka ma się wspaniale, buduje samochód. Dieleż jak zwykle, pakuje się w kłopoty, ale Tomik go z nich wyciąga.
- Jaki Tomik? Myślałem, że było was czterech.- Sidorowicz troszkę się zdziwił. Nie znał Tomika.
- Pięciu, teraz jest nas czterech. Tomika nie znasz, ale w porządku z niego facet. Dzięki niemu, Dieleż wciąż dycha.- Polaczek zbierał sie powoli do drogi.
Handlarz zauważył to i powiedział:
- Słuchaj, chcesz znaleźć tamtych gości, to pogadaj z ekipą wampira.- Sidorowicz schował Korale Mamy do puszki pod ladą.- Najlepiej coś zmyśl, że to tamci ich
wrobili albo co.
- Ok, dzięki za wszystko- Polaczek wstał z beczki i otworzył stalowe drzwi bunkra, prowadzące na schody. Już miał wychodzić, gdy:
- Mały, trzymaj- Polaczek odwrócił się, w jego stronę leciał plik banknotów. Złapał go i trzymał w zgiętej ręce.
- To prezent do cholery.- Powiedział, lekko zbulwersowany.
- To też, spieprzaj bo zimno leci.- Sidorowicz uśmiechnął się. Polaczek wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Prezent, jego mac...- Mruknął pod nosem Sidorowicz.
Image
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2

Postprzez Michu w 25 Mar 2008, 22:08

Kolejne dobre opowiadanie :).
Przyczepię się tylko do ''wierzowca'' Aka' Wieżowca :).
Czyta się w miarę ciekawe, i czekam na dalsze losy ;).
Awatar użytkownika
Michu
Very Important Stalker

Posty: 1557
Dołączenie: 10 Lip 2007, 00:34
Ostatnio był: 30 Cze 2024, 22:02
Miejscowość: Jelenia Góra
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 131

Postprzez SaS TrooP w 25 Mar 2008, 22:31

Super robota. Naprawdę jakbym książkę czytał. Jeszcze z jeden rozdział i ocena poleci cudowna...
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Postprzez Gildon w 27 Mar 2008, 23:55

Czekam na więcej komentarzy.
Image
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2

Postprzez Towarzysz Lenin w 30 Mar 2008, 02:01

No, naprawdę fajne. Zwłaszcza 2 pierwsze części, takie komediowe, świetnie po prostu. Błędów poprawiać nie będę, choć kilka jest.

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

Postprzez Gildon w 30 Mar 2008, 02:29

Warto pisać dalej? Bo coś cicho, myślałem ze sie nie podoba:/.
Image
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2

Postprzez cmlPL w 30 Mar 2008, 09:29

Warto jak najbardziej, to że niewiele osób komentuje nie znaczy, że się nie podoba, a wręcz przeciwnie. Jest to jedno z lepszych opowiadań, więc pisz dalej bo czekamy. Przynajmniej ja.
cmlPL
Łowca

Posty: 468
Dołączenie: 19 Sie 2007, 21:33
Ostatnio był: 06 Paź 2013, 05:06
Miejscowość: Niedaleko KowKa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 2

Postprzez Gildon w 31 Mar 2008, 12:32

No to macie:P

- Czółko Śruba! Masz coś dla mnie?- Od strony budynku głównego Wolności, szedł nie wysoki stalker. Ubrany był w skórzany bury,skórzany płaszcz, taki jakie noszą bandyci w kordonie. Nie miał założonego kaptura, widać było dobrze rozwichrzone, rude włosy oraz odstające uszy. Jak by tego było mało, twarz ozdobiona miał obficie piegami. Na czole nosił gogle, a na szyi powieszona miał maskę gazowa.
- No cześć Pokrak- Śrubę zawsze rozbawiał widok znajomego.- Mam dla ciebie to co chciałeś.- Śruba wyciągnął z kieszeni paczkę
papierosów. Wyciągnął rękę w stronę przybysza, mimo iz wiedział, ze tamten nie pali. Stalker nazwany "Pokrakiem" pokręcił tylko głową.
- To cię zabije, wiesz?- Powiedział rozwiewając ręka dym z papierosa.
- Ta, mam nadzieje.- Odpowiedział Śruba ze śmiechem w glosie.- Lepiej to niż kontroler czy coś.
Stali tak chwilkę obok siebie. Przybysz patrzył na Śrubę wyczekująco.
- Co sie gapisz Pokrak? Nie mam zamiaru rzucić!- Odpowiedział tamten jakby oburzony.
- No do cholery...- Pokrakowi opadły ręce- Pokaz towar, i działamy, nie?- Odpowiedział powoli, jakby tłumaczył maluchowi skąd biorą sie dzieci.
- Nosz kurde, dzisiaj mi sie nie chce, działaj sam.- Śruba rzucił papieros na ziemie i przydeptał. Pokrak popatrzył na niego zawiedziony.
Śruba wskazał mu jedna ze skrzyń. Przybysz ruszył ku niej i zaczął coś wygrzebywać. Wtem, Śruba podszedł do niego i złapał go za ramie
- Miszka, znalazłeś to, o co cię prosiłem?- Spytał smutnym, lecz pełnym nadziei głosem.
- A, no tak.- Miszka odwrócił sie i wstał, wycierając ręce z czegoś lepkiego w płaszcz.
- Znalazłem, ale ma to Polaczek.- Odpowiedział- Nie miałem
miejsca już na to w torbie, dałem mu. Przyniesie dziś wieczorem, najpóźniej jutro.- Polaczek tak na prawdę spóźniał się już
prawie cały dzień, lecz Miszka nie chciał martwic kolegi.- Dobra, ja sie biorę za furę, jak nie chcesz pomóc to spieprzaj,
bo będziesz tylko przeszkadzał.- Miszka zaśmiał sie głośno, Śruba podziękował mu serdecznie i ruszył w lewo, do ogniska,
ku innym stalkerom. Minął wraki samochodów, odpalił papierosa, przywitał sie z mijającym go strażnikiem po czym ruszył dalej i
już był przy ognisku, z gitara w ręce, kozakiem na kolanach i papierosem w ustach. Jak zwykł mawiać:
"Jeszcze kobitka na drugie kolanko i jestem w raju!".
Miszka zabrał się do pracy, wyciągnął z jednej ze skrzyń narzędzia, pogrzebał chwilkę w skrzyni wskazanej przez Śrubę, wyciągnął
parę rzeczy i zabrał się za grzebanie przy nich. Po jakimś czasie, gdy już wszystko sprawdził, wyczyścił i umocnił, zabrał się
za montowanie tego do jednego z samochodów w "warsztacie" Śruby. Znał się z nim bardzo dobrze, poznali się w ciężarówce która
przewoziła ich do zony. W ciężarówce znajdował się też Tomik, tak też i z nim się poznał. Śruba nigdy nie wyłaził na wyprawy,
mimo to zarabiał sporo. Kiedy tylko trzeba było coś naprawić, zwracano się do niego(w bazie wolności oczywiście). Zbijał na tym sporo
kasy, często oddawano mu artefakty, części których nie użył a raz nawet cały pancerz który naprawiał. Teraz leżał w kufrze i czekał
aż Śruba ulepszy system oddychania. Miał zamiar oddać go Miszce.
Wieczorem Miszka przestał pracować. Schował narzędzia, części i poszedł w ślady Śruby, do ogniska. Było już ciemno, przy ognisku nie rozpoznawał teraz nikogo.
- Tak! Idiota wyciągnął magazynek i zatłukł ją kolbą pistoletu, HAHA- Do Miszki dotarł strzępek rozmowy, ten kto to mówił był już
wstawiony.
- Jasne, pijawę?- Inny głos nie dowierzał- Już ja miałem do czynienia z taką.- Miszce ten głos wydał się znajomy.
- Większość miała, ja też!- Znów ktoś inny odkrzyknął.- Wcale nie są twarde, ale raczej kolba pistoletu nie starczy.
- Ta, jeden leciał ze skarpy, jak go dopadły to tylko nogami wierzgał.- Miszka znieruchomiał. Czy to jeden z gości którzy
zamordowali Igora?
- Coo?! Widziałeś jak pijawy zabijają stalkera? Pomogłeś mu?- Różne osoby zadawały pytania, Miszka oczekiwał odpowiedzi.
Nie doczekał się jej jednak, inni zaś widząc, że ten nie odpowie, przestali go męczyć. Tamten pociągnął z butelki "kozaka" i siedział.
- Te, a znacie ten?- Ktoś przerwał ciszę- Idzie kontroler przez Nowy Jork- Tu, ta sama osoba roześmiała się, jakby już skończyła.- I.. I... I...
Nie mógł mówić dalej, tarzał się po ziemi ze śmiechu, inni widząc to, też zaczęli sie smiac, szczególnie, że tamten strasznie chrząkał.
-Eeej... Nie skończyłem opowiadać, No to idzie ten kontroler przez Nowy Jork- Znów wybuch śmiechu ze strony opowiadającego i znów wszyscy tarzają
się po ziemi.
Śruba, włącz gitarę!- Teraz on się roześmiał jak z dobrego żartu.
Miszka przysiadł się do ogniska i zaczął słuchać muzyki. Po dwóch, może trzech godzinach śpiewów, rozmów i oczywiście picia, większość osunęła się i zasnęła. Miszka z reguły pił mało. Nie lubił być pijany. Po jakimś czasie wstał od ognia, gdy już wszyscy spali
i chwiejnym krokiem udał się w stronę jednego z budynków magazynów. Tam położył się na jednym z materaców, nakrył śpiworem i zasnął.
- Pokrak! Miszka! Wstawaj- Miszka czuł uderzenia w bok, znał jedną osobę która miała zwyczaj budzić w ten sposób.- Miszka, piczko wstawaj!
Głos i kopnięcia stawały się natarczywe. Nagle kopanie ustało i rozległ się miły głos:
- Miszka, Miszunia kochaniutki! Chodź, mamusia ma kakałko, kanapeczki.- Po tych słowach inny, grubszy głos się roześmiał.
- Wstawaj Miszka, bo ci granat w dupę wsadzę.- Powiedział
Miszka otworzył oczy, przetarł je i usiadł na materacu. Złapał się za plecy. "Cholernie nie wygodnie", pomyślał.
Podniósł śpiwór i zaczął go zwijać.
- Dieleż ty czopie, jeszcze raz mnie kopniesz to ci strzelę w głowę.- Powiedział zaspany. Skończył zwijać śpiwór, przywiązał go do plecaka.
Tomik roześmiał się
- Mamusię będziesz kopał?- Spytał i razem z Dieleżem roześmiali się. Miszka spojrzał tylko na nich krzywo. Był pewien, że o czymś zapomniał.
"Pieprzyc, zawsze mam takie jazdy"- Uspokoił się sam w duchu, lecz nagle przypomniał sobie co zobaczył w nocy przy ognisku.
- Miszka, w porządku?- Spytał Dieleż.- chodź idziemy, Polaczek zaraz będzie, powiedział nam, że mamy się z tobą zobaczyć.
- To co ku*wa tak długo?- Spytał już w pełni rozbudzony, zarzucił plecak na plecy i razem skierowali się do wyjścia.- Mieliście być wczoraj, nie?
Stalkerzy wyszli z budynku. Zona dopiero przebudziła się, promienie słońca wpłynęły do magazynów, ogrzewając tych którzy spali
na zewnątrz, przy popiele z ogniska. Także wrony pobudziły się, zaczęły latać dookoła, pokrakując. Ponura zona, przynajmniej
z rana, wydawała się w pełni życia. Odgłosy nocnych zwierząt i mutantów ucichły, teraz dało się słyszeć w powietrzu tylko poszczekiwanie, często ryki czegoś większego niż psy. Częste były także rozdzierające krzyki i strzały. Nigdy nie szło się w stronę z których
dobiegały, dla stalkera było już za późno, a i samemu można było wpakować się w kłopoty. Mimo to, że to wszystko było normalne,
częste i wszyscy byli co do tego obojętni, wielu po prostu nie mogło się przyzwyczaić. Szczególnie koty. Miszka także nie lubił tych dźwięków. W nocy było jednak o wiele gorzej, szczególnie jak spało się poza bazą lub obozem, samemu gdzieś w opuszczonej
chacie a nawet pod drzewem, lub w jakiejś rurze. Właściwie, nie można było tego nazwać snem. To było siedzenie, jak najciszej z pistoletem w jednej ręce i granatem w drugiej, tylko tak o, żeby nie leźć w nocy po ciemku wśród mutantów i bandytów
- Mam dla was coś ważnego- Powiedział Miszka.- Ale najpierw, Polaczek dawał wam coś dla mnie?
- Nie... Mówił tylko, żebyśmy się spotkali.- Odpowiedział Dieleż, Tomik jak zwykle dużo nie mówił.
- Okej, gdzie on jest?- Miszka był zniecierpliwiony.
- Poszedł do Sidorowicza, ma z nim pogadać o tych gościach co zabili Igora.- Znów odezwał się Dieleż.
- Spoko, czekamy na niego, nie?
- Mamy inne wyjście?- Odpowiedział pytaniem Tomik.
- Racja... Aha, miałem wam coś powiedzieć, widziałem tego Mądralę. To gość który zabił Igora.
Dieleżowi zaświeciły się oczy. Tomik wyciągnął z kieszeni scyzoryk i zaczął ryc dziurki w ścianie przy której stali.
- Gdzie?- Spytał Dieleż. W jego oczach widniała żądza mordu.
Image
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2

PoprzedniaNastępna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości