Przeszedłem The New Order. Całość zajęła mi około 25h, przeszedłem jedną "ścieżkę czasową", prawie wszystko odblokowałem, prawie wszystko na mapach znalazłem. Grałem stawiając na skrytość gdzie się tylko dało, zwiedzałem całą dostępną mapę zaglądając w każdy kąt i pod każdy stół. Grałem w Full HD na wszystkich możliwych suwakach przesuniętych na max.
Gierka chodzi na najnowszej wersji id Tech 5. To niby ten sam silnik co zastosowano w RAGE, ale po jakości tekstur i modeli widać, że mocno go zoptymalizowano. Tekstury nie są już takie rozciapane, modele są bardziej szczegółowe i więcej dupereli wala się po mapach. Technicznie jest więc ładniej, więcej i lepiej. Niestety ciągle trafiają się tekstury fatalnej jakości, rozpikselizowane albo w szesnastobitowej palecie kolorów. Domyślnie anty aliasing nie jest w tej grze obsługiwany, trzeba go wymuszać z poziomu konsoli albo sterownika karty graficznej. Ale wtedy gra tak muli, że nie dziwię się że go wyłączono. Strasznie ciężki ten ich silnik. Ledwie dało się grać na FXAA.
Udźwiękowienie zaskoczyło mnie i pozytywnie i negatywnie. Pozytywnie dlatego, że role Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Amerykanów grają tutaj aktorzy polscy, niemieccy, brytyjscy i amerykańscy! W każdym razie wtedy, kiedy mówią w swoim ojczystym języku. Nawet Blazkowicz wymawia parę polskich słów.
W dodatku domyślnie niemieckie dialogi nie posiadają włączonych napisów. Czyli jak idziesz gdzieś i słyszysz rozmowę dwóch żołnierzy, to jeśli nie znasz języka- nie masz pojęcia o czym mówią! Efekt jest tutaj równie znakomity jak w Max Payne 3.
Negatywnie, bo gra ma bardzo dziwne audio. Wszystkie dźwięki jakby nachodzą na siebie, są odtwarzane tak jakby na jednej płaszczyźnie. Chyba twórcom chodziło o to, żeby dialogi zagłuszały wybuchy i świst pocisków, ale czasem grając bez napisów nie miałem pojęcia co ktoś właśnie do mnie mówi. Zwyczajnie nie było słychać przez ten cały hałas. I to nie była tylko wina mojego audio (które swoją drogą mam bardzo dobre), bo w internecie znalazłem masę narzekań na ten temat. Tak wśród graczy pecetowych jak i konsolowych.
Gracz ma poziom zdrowia i pancerza wyświetlony na ekranie. Zdrowie regeneruje się w zakresie około 20pkt na 100. Czyli jak zostanie ci 1pkt zdrowia, to ci się zregeneruje do 20. Apteczki nie są magazynowane. Podniesiona = zużyta. Tradycyjnie już można zjadać Niemcom żarcie ze stołów, a nawet psią karmę z misek.
Nie wiem czy to umyślnie, ale prze komicznie rozwiązano sprawę pancerza. Zamiast wymieniać jedną zużytą kamizelkę na drugą, podnosisz z ziemi na przykład kawałek blachy i nabija ci to na przykład 5pkt pancerza. Co więcej- nie widziałem w całej grze ani jednego Niemca, który by chodził w pancerzu tego typu, który ja mogę ubrać. A przecież znajdowałem je w ich skrzyniach z zaopatrzeniem i w ich zbrojowniach.
Sejwy są automatyczne w wyznaczonych momentach oraz przeważnie przed filmikami. Filmiki wydają się zrobione jak w Wiedźminie 2 na x360, tj. wyglądają jakby były na silniku gry, ale z lepszym oświetleniem i teksturami i w 24 klatkach. Tak jednak nie jest. Filmiki są prerenderowane. Gra ma budowę liniową, nie możesz sobie wybierać misji, jak w poprzedniej części. Lokacje są rozbudowane i na tyle nieliniowe, żeby nie czuć się ciągle zamkniętym w korytarzu. Masz mapę lokacji do dyspozycji, którą odblokowujesz po kawałku podczas zwiedzania. Przeważnie jest tak, że warto przed atakiem przeanalizować kierunek natarcia, bo jedne ścieżki są lepsze od innych.
Podobnie jak poprzednia część, tutaj też masz bazę wypadową, w obrębie której możesz pogadać z ludźmi i porobić fabularne mini-questy.
Wolf posiada prosty system rozwoju postaci oparty na wyzwaniach. Żeby zdobyć nową umiejętność trzeba na przykład zabić określoną ilość przeciwników w określony sposób. Albo wykonać daną akcję spełniając jakiś warunek. Przeważnie jest to "ubij tylu i tylu przeciwników używając takiej a takiej broni". Kolejne wyzwania są odblokowywane po wykonaniu poprzednich. Niestety gra nie posiada new game plus. Za to zapamiętuje znalezione na mapie sekrety, więc jak przechodzisz grę ponownie, to masz pewność, że znajdziesz tylko nowe znajdźki, a nie "powtórki". Przydatna rzecz dla osób, które chcą znaleźć wszystkie sekrety. Gra oferuje również dwie "ścieżki czasowe", ale jest to zabieg czysto kosmetyczny i sprowadza się do kilku wersji dialogów i alternatywnych ścieżek na mapach. Tak czy inaczej na pewno warto przejść ją jeszcze raz. Bo po prostu fajnie się w toto gra.
Nowy Wolf to kawał świetnego szutera. Bliżej mu do Bioshocka Infinite, a daleko do serii Call of Duty. Postawiono tutaj na brawurę i efekciarstwo rodem z filmów akcji klasy "B", ale jakimś cudem udało się nie przeholować. Oto jak tego dokonano.
Każdą niemal misję zaczynasz po cichu i możesz przejść spory kawał gry nie alarmując nikogo. Dopiero w pewnym momencie misji gówno trafia w wiatrak i po prostu musisz stanąć do otwartej walki. Wtedy walisz z dwóch luf na raz. Nie ważne czy to dwa Lugery, dwa karabiny maszynowe czy strzelby automatyczne. Praktycznie każda broń w grze posiada tryb akimbo i dwa tryby ostrzału. Tryb ognia ustawiasz dla każdej ręki osobno, więc możesz walić jednocześnie z karabinu w jednej ręce i z podwieszonego granatnika karabinu w drugiej. Oczywiście możesz wtedy pożegnać się z celnością, a przywitać się z rozrzutem.
Wyskakujesz więc zza winkla i lecisz przed siebie dosłownie przerzynając się przez wroga. Chaotyczne to i głupie? Nic bardziej mylnego! Nie możesz pruć na pałę zbyt długo, bo to nie jest Cal of Duti, tutaj żytko ci nie odrośnie. Jak za bardzo przykozaczysz, to ci zdrówko spadnie do zera i adios mczaczos. W tej grze wykorzystujesz nie tylko siłę ognia ale i pomyślunek. Musisz wiedzieć na ile możesz się wystawić a kiedy opłaca się schować. Przeciwnicy pod ostrzałem zachowują się bardzo malowniczo. Coś tam do siebie pokrzykują, fajnie latają po bliskich spotkaniach z podwójnymi strzelbami albo granatnikiem.
Najróżniejszych wrogów jest tutaj cała masa. Ludzie, roboty, cyborgi, drony, cyber psy w co najmniej trzech odmianach, maszyny kroczące, pojazdy bojowe, samoloty, helikoptery, nawet Zeppelin się znajdzie. Nie tylko różnią się zachowaniem i uzbrojeniem, ale i ten sam typ przeciwnika często występuje w różnym umundurowaniu w zależności od lokacji. Na przykład mundur marynarza różni się znacząco od munduru piechocińca, albo strażnika więziennego. I nie kończy się wcale na teksturach. Całe modele postaci są inne. Włącznie z kształtem hełmu, insygniami, nie wspominając o tym, że w gra rozgrywa się przez pewien czas w Drugą Wojnę Światową, a potem w latach sześćdziesiątych. Daje to przyjemne poczucie różnorodności.
Jako że w świecie Wolfa Niemcy wygrali wojnę, wszędzie wznoszą się monumentalne budowle z olbrzymimi swastykami na każdej możliwej powierzchni. Wszystko wygląda tak, jak to sobie wyobrażali hitlerowscy architekci i spece od propagandy.
Wizja artystyczna naprawdę robi wrażenie. Efekt potęguje doskonałe wyczucie kolorów i jakość oświetlenia niczym z grafik koncepcyjnych. Technicznie nie jest to może Crysis 4, ale dla mnie dajrekty i szejdery nigdy nie były wyznacznikiem pięknej grafiki.
Nie chcę zdradzać fabuły gry, bo jest całkiem fajna. Pozostawia sporo niedopowiedzeń, kilka nie domkniętych wątków i dość subtelną zapowiedź sequela. Zakończenie sprawiło, że nie dostała ode mnie oficjalnej nagrody gry roku w kategorii "parada absurdu". Jest absurdalna, ale nie wystarczająco. Posiada absolutnie unikatowy wątek, którego absolutnie nigdzie wcześniej nie widziałem. Jest to wątek tak zaskakujący, że dam sobie rękę uciąć, że nikt się tego nie spodziewał. Nie chcę nikomu spojlerować, ale bardzo ubolewam nad faktem, że w tej części gry nie przyszło nam podróżować w czasie, walczyć z Mecha-Hitlerem, albo Nazistami na dinozaurach.
Naprawdę liczyłem na przynajmniej podróże w czasie...
Z resztą jeśli o fabułę chodzi, twórcy i tak ugryźli więcej niż mogli przełknąć. Zaprezentowano masę wątków, rozwiązań technicznych i gameplayowych, nowych ciekawych postaci, wydarzeń i miejsc, ale wszystko to zaledwie liźnięto. Pomimo, że przejście gry zajęło mi ponad 20 godzin, w gruncie rzeczy jest ona za krótka. Finał gry zgrabnie zamyka historię, ale wydaje się być tylko rozdziałem większej historii.
Moja ocena Wolfenstein: The New Order to
7/10.
Ocena byłaby wyższa o jeden punkt, gdyby poprawiono choćby:
- problemy techniczne w postaci sknoconego dźwięku i brzydkich tekstur tu i tam przez całą grę
- dłuższą rozgrywkę i lepsze zamknięcie niektórych wątków
- znaczne rozwinięcie fabularne i gameplayowe niektórych wątków i elementów mechaniki rozgrywki
- gdyby faktycznie w grze pojawiła się podróż w czasie, Hitler albo dinozaury