Mieszkam na I piętrze starej kamienicy, pamiętającej chyba jeszcze I wojnę światową, więc budownictwo zaje*iste, mieszkanie ma ponad 3 metry wysokości i jest ogrzewane piecami kaflowymi = zapi♥rdalanie 4 miesiące w roku do piwnicy po węgiel, bo administracja wzięła w Providencie kredyt na remont elewacji, który został spartaczony, bo nie wygasili wapna i zaczęło się toto po paru miesiącach rozpadać, więc nie ma pieniędzy na zrobienie centralnego ogrzewania. Niby mają robić, ale ta sprawa nieco później.
Mieszkanie mam na końcu korytarza, więc bezpośrednio mam tylko jedno w sąsiedztwie – kobita z dwójką córek (jedna bodaj rok starsza ode mnie, druga chyba szkołę średnią powinna zaczynać). Mąż pracuje jako piekarz w Norwegii, człowiek do rany przyłóż, wyluzowany, pogada, popije, ogółem ze świecą szukać takich ludzi. Jedyny jego problem to fakt, że tak uwielbia swojego psa, że gdy wyjechał, to musieli go później odchudzać, bo po prostu nie potrafił mu odmówić smakołyków
Żona też nie jest zła, za to ich córeczki wolą wystawać pod blokiem z lokalnymi podpieraczami ścian, żywiących się głównie tanim piwem. Młodsza jeszcze ma jakiegoś normalniejszego adoratora, starsza jest zakochana w kolesiu, który poszedł siedzieć za pobicie i podpalenie bezdomnego (było ich czterech, drugi siedzi w poprawczaku w Kielcach, trzeciego starzy wysłali do babki, czwarty poszedł na policję i twierdził, że uciekł, więc mu dali spokój) i aktualnie siedzi na Załężu. Poza tym dupczy inne panienki i jej już parę razy dał w pysk, ale ona nie daje sobie przegadać, że to nie chłopak dla niej. No cóż, szkoda dziewuch, z tej starszej fajna i inteligentna laska była, a teraz to jak k♥rwa przydrożna momentami wygląda i nawet w fryzjerskiej zawodówce miała problemy.
Nade mną kiedyś mieszkała babka, która uwielbiała urządzać sobie libacje ze swoim chłopem, ale się dość szybko wynieśli (podobno ktoś złożył skargę w administracji), teraz chyba ktoś tam wynajmuje… Albo stoi puste… Cholera wie, ważne, że jest cicho.
Pode mną mieszka tęgie babsko, wiek w widełkach 60-70, miała męża, ale zmarło się chłopu (tak samo jak sąsiad złoty człowiek, szkoda naprawdę gościa), poza tym ma syna przewrażliwionego na punkcie własnego auta (wystarczyło się pokręcić koło niego i już wypadał z mordą do dzieci), ale się wyprowadził do żony. Czasami przyjeżdżali, ale chyba się znielubieli, bo już od dłuższego czasu nie odwiedzili babska, i w sumie się nie dziwię. Jak byłem mniejszy, to szlag ją trafiał, jak graliśmy na podwórku w piłkę, od razu spozierała zza okna i darła japę na wszystkich – przez moment był spokój, bo ktoś jej odpyskował, ale później znowu było to samo (nadmieniam, że nie było takiego luksusu jak plac zabaw, a podwórko było klepiskiem z drobnych kamieni i przewrócenie się na takim czymś eliminowało delikwenta z zabawy na dwa dni – plac zabaw zrobili parę lat temu, ale pijaczki zrobiły sobie z niego własny „plac zabaw” i dzieciarnia dalej wydziera się pod oknami, tym razem pod opieką prawdziwych matek Polek). Aktualnie mieszka sama, sprzedaje ruskie fajki i wódkę bez akcyzy lokalnym menelom, których obecność oraz fakt, że leją jej pod oknem najwidoczniej jej absolutnie nie przeszkadza, a mieszkanie sprzedała jakiemuś kolesiowi, który później zaczął siać po bloku jakieś plotki, że np. każdy będzie musiał zapłacić 10 tysięcy za centralne ogrzewanie i inne takie bzdury, a że ma akt własności, to opóźnił remont wystarczająco długo, żeby już nie przeszedł w tym roku. Ciekawa kobita ogólnie, kiedyś jej przeszkadzało, że chodzę po domu. Tak, że chodzę po domu. Przekazała te uwagi mojej matce, na co ta odparła, że latał po domu nie będę i od tej pory już więcej się o nic nigdy nie przyczepiła.
Reszta sąsiadów to najczystsza polskość, czyli głupota, irracjonalne zachowania i fałszywość (uśmiecha się do ciebie, po czym obrabia ci dupę, gdy się odwrócisz), ale nikt mi na tyle za skórę nie zalazł. Matka dostała czasowe orzeczenie o niepełnosprawności (zaawansowana miażdżyca) i liczyłem na to, że może uda mi się urwać z tego grajdołu. Dowiedziałem się, że chociaż teoretycznie powinna dostać mieszkanie bez kolejki, to i tak muszą najpierw obsłużyć tych z poprzednich „rzutów” i miejsce się zwolni za 5, do 7 lat. Super partia k♥rwo. Wszystko dzięki temu, że kiedyś było tak, że zgłaszałeś chęć zamiany mieszkania i po rozpatrzeniu wniosku dostawałeś listę adresów, więc wszystko szło na bieżąco, a teraz zgłaszasz chęć, rozpatrują ci wniosek, po czym na koniec roku robią listę osób uprawnionych do zamiany mieszkania i dopiero wtedy cię do niej ewentualnie wpisują, dzięki czemu cały proces się opóźnia, a mieszkania w międzyczasie są przydzielane zerom społecznym jadącym na opiece, bo im się nie chce do roboty ruszyć.
Dlatego, jeśli ktoś będzie chciał zmienić swój domek jednorodzinny na mieszkanie w bloku, to niech najpierw przybije sobie ch♥ja gwoździem do podłogi, a później pi♥rdolnie młotkiem w głowę. Jeśli dalej będzie chciał iść do bloku, to proszę bardzo, niech mi odda swój domek, BARDZO chętnie się zamienię. Jeśli jest na tyle pi♥rdolnęty, to na pewno znajdzie wspólny język z okolicznymi menelami.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!