Omnibus napisał(a):Kiedy reszta [...] dorośnie do tego, by stanowczo egzekwować prawo od ludzi niezależnie od tego, czy jest czarny, biały, czy z turbanem na głowie, czy jest mniejszością religijną etc. to nie będzie problemu z multikulturalizmem.
Równość wobec prawa nie rozwiąże problemu. Przyjedzie jeden obcokrajowiec z innego kręgu kulturowego - zniknie w tłumie. Przyjedzie dziesięciu - znikną w tłumie. Podobnie z setką, tysiącem. Ale już dziesięć, czy sto tysięcy to - zwłaszcza w warunkach polskich, tj. niecałe 40 mln ludzi - licząca się grupa, o dziwo przeważnie zasilająca elektorat lewicowy, "internacjonalistyczny", czy wręcz "kosmopolityczny", dążący do stworzenia tygla kulturowego. A wybaczcie, ale znam chyba tylko jeden kraj, gdzie to jako-tako funkcjonuje - Stany Zjednoczone (a i nie wiadomo jak długo).
Wszyscy znają powiedzenie "gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania [opinie]". Weźmy teraz taki McZestaw: Irakijczyk, Gabończyk, Meksykanin, Chińczyk, dwóch Polaków. Tu już za ch*ja nie da się dojść do porozumienia. Im większy misz-masz kulturowy, tym trudniej o kompromis. Wystarczy nam (czy jakiemukolwiek innemu narodowi) podziałów "prawica-lewica", "wojujący ateiści - wojujący katolicy", "starzy-młodzi", czy jeszcze trzeba dodać inny, znany nam sprzed siedemdziesięciu lat scenariusz, gdzie mamy państwo wielonarodowościowe, od czasu do czasu targane niepokojami? Przykład zza Buga - Rosjanie na Ukrainie. Bliźniacza kultura, a syf na pograniczu.
Multikulturalizmowi, jak i parówkowym skrytożercom, mówię stanowcze nie. Względnie jestem w stanie dopuścić migracje między sąsiadującymi narodami. Ale mieszanka międzykontynentalna już wzbudza moją nieufność, czy wręcz wrogość, bo jak pokazuje historia - mało która nacja nie żąda praw sprowadzając się na cudze terytorium, a już szczególnie, kiedy mowa o ludach afrykańskich i bliskowschodnich. Jestem za opcją "Niemcy dla Niemców, Polska dla Polski, Chiny dla Chińczyków, Angola dla Angoli". I dlatego na miejscu naszych wspaniałych rządzących zamiast przebąkiwać o ściąganiu imigrantów, wstrzymałbym import żywego towaru, a zaczął martwić się tym, jak zatrzymać tych, co myślą o ucieczce z Zielonej Wyspy, potem o powrocie tych, którzy już dali nogę, przy okazji ściągając do Macierzy potomków tych, których Nasz Wspaniały Sojusznik (od 1941) zesłał na stepy Kazachstanu i tundrę Syberii.