przez Pigwa w 13 Paź 2014, 20:46
Shorty z typu "pseudopsychologicznych" Mam nadzieję, że się spodoba.
* * *
Pośrodku pokoju, dawniej będącego magazynem, stał stół otoczony krzesłami. Wszystkie elementy wystroju były brudne i zużyte. Na stole jaśniała żółtym blaskiem lampa naftowa, osmalona od długiego użytkowania.
Na krzesłach siedziało pięciu ludzi, rżnąc w pokera na naboje do pistoletu. Wygrywał Wasilij Kryniewko. Przed sobą miał ponad trzydzieści pocisków.
- Maksymalna stawka – powiedział.
Jego towarzysze popatrzyli zdumieni. Rzadko obstawiali wszystko. Wasil odsunął dotychczasową wygraną i spasował. Pozostali byli zdegustowani postawą kolegi, jednak bez szemrania odłożyli karty na stół.
- Wiesz,co robi przegrany. - ni to zapytał, ni to stwierdził Michaił Dmitrow.
- Tak, pewnie – padła mrukliwa odpowiedź.
Obowiązkiem przegranego było objęcie nocnej warty. Wasil zawsze wygrywał i nigdy nie siedział w mroku nocy, za jedyne towarzystwo mając tylko karabin i własne myśli. Mieszkańcy bazy nigdy nie zazdrościli wartownikowi jego obowiązku.
Jednak dla Wasilija nocna warta była wybawieniem – musiał pomyśleć.
Toteż skinął głową, podszedł do stojaka z bronią, zabrał swojego AK-47 i powlókł się do niewielkiej komórki przy wejściu, skąd miał widok na cały plac przed magazynem. W razie czego mógł wejść na galerię biegnącą wzdłuż wszystkich ścian, co dawało dodatkową przewagę nad ewentualnym przeciwnikiem.
Wasil wszedł do kanciapy i zapalił lampę naftową stojącą na biurku. Rozbłysło miękkie światło, rzucając chwiejne cienie na ściany. Wartownik usiadł na krześle i zapatrzył w brudny, miejscami osmalony blat. Zamknął oczy. I znowu widział obrazy prześladujące go od kilku tygodni. „Chłopak... przywiązany do sufitu za ręce, błagający o litość, płaczący, wołający matkę na pomoc... To wszystko na nic!!!... Nikt ci nie pomoże!... Cios w twarz, drugi w brzuch. Krew leci z rozbitego nosa, mieszając się z rzygowinami na podłodze, tworząc mozaikę kolorów. I oprawcy, trzech rosłych facetów w brudnych rzeźnickich fartuchach. Wszyscy mieli kastety na pięściach. Padło pytanie, zadawane po raz piąty z rzędu. Ne było odpowiedzi. Rozpalony metalowy pręt zetknął się sycząc ze skórą katowanego, który wrzasnął rozdzierająco. Później głuche uderzenia pięści, chrup kości łamanych kijem bejsbolowym. Wrzask niemalże nie ustawał, wibrując w uszach. W końcu jeden z oprawców zatrzymał tortury. Gestem polecił podać sobie nóż. Przeciął więzy. Chłopak spadł na podłogę, próbował nieporadnie podnieść się na klęczki. Nie było mu to dane. Potężny majcher o ząbkowanym ostrzu przeciął mu tętnicę na szyi. Krew bluznęła na ściany, opryskując całe pomieszczenie. W ciszy, która zapadła, słychać było tylko bulgotanie krwi i świst powietrza uciekającego z tchawicy. Po dłuższej chwili konający znieruchomiał.”
Zrobili to, by dowiedzieć się gdzie ukrył łup. Jak pospolici bandyci, jak zwykłe zwierzęta zarżnęli człowieka by dostać się do jego dóbr. Wasil nie mógł sobie tego wybaczyć.
„To za duże brzemię. Muszę je zniszczyć”. Popatrzył na lampę. Nie zastanawiał się długo.
Tej nocy nad Zoną widać było łunę wielkiego pożaru. Ogień po kilku godzinach wygasł, pozostawiając ogromne pogorzelisko. Później ludzie twierdzili, że miejsce to jest przeklęte.
KONIEC