Tak, jak co chwilę coś mi nie pasuje w forumowych opowiadaniach, tak w sumie nie czepiałem się zbytnio tego nieszczęsnego Czerepu. Ale pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to kazirodztwo trzeciego stopnia. Napalanie się Ślepego na kuzynkę - choćby doszywaną - jest lekko niesmaczne. Też mam nie najbrzydsze kuzynki, a się nie ślinię na ich widok jak pies Pawłowa. Ani Pietrowa.
Czemu S-Świadomość? Sbornaja, o to chodzi? Co niby jest złego w Świadomość-Z? Dalej tego nie czaję. Unisono - to wyrażenie pojawiło się kilkukrotnie. I to parę razy za dużo. Na tyle nie pasowało do książki, że za każdym razem je wyhaczałem.
Ale generalnie podobało mi się bardziej niż w przypadku Ołowianego, Ślepej, czy Drugiego Brzegu. Nie wiem dlaczego. Przypadła mi do gustu historia z tymi zielonymi artefaktami, choć jak dla mnie wątek można byłoby zagęścić, by nabrał jakiegoś kolorytu. Brakowało rozwinięcia, rozeszło się po kościach. Dobra, Noczkin może pisał to jako zbiór luźnych opowiadań, ale nawet tego nie dostrzegłem w czasie czytania, traktowałem to jako jedną całość, przez co brakowało mi bardziej wyraźnego zaznaczenia jednego wątku. Trochę było skakanie z kwiatka na kwiatek, to fakt. Intryga ze Świadomością-Z (prypeć-konserwatyzm, tylko taką formę uznaję) zasługiwała dla mnie na "poważniejsze" podejście i tu mi jest tego żal, że potraktowano to po macoszemu. Tym bardziej, że laboratoria i paranormalia działają na mnie jak magnes w równym stopniu co teorie spiskowe (czyli bardzo).
Owszem, w finale Noczkin przegiął z ilością ciężkiego sprzętu - w zupełności wystarczy Maluszek, czy kilkanaście pojazdów na całą Zonę. Tymczasem tu flota jak Prypeć-DHL
:lokujemyproduktyiusługi: Ale nie było to bardziej drażniące, niż wtręty typu "pałerrendżers" (s. 20) i inne z dupy wzięte czopki.
Gdyby tak wziąć CM na warsztat i go ogarnąć na nowo - byłoby całkiem ciekawie (nie tylko w jego przypadku). A tu, tak jak z resztą serii - trochę rzemieślnicza robota, parę dobrych pomysłów nieco niknących na tle średniej jakości pozostałej części książki; parę smaczków które ledwo-ledwo udało mi się złapać i cieszyły, a część wyraźnie była autorstwa Meesha (typu wisielec przez Barem). Jakbym miał się bawić w oceny bezwzględne - no to pewnie z 6/10. I mały plus - Ślepy jest skromniejszy niż Misza
Porównywać z pozostałymi przedstawicielami Fabrycznej Zony nie ma sensu - stoją mniej-więcej na równym poziomie. Cholera wie, czy CM jest wart swojej ceny. Jestem pod kreską to cierpię, ale tak pewnie bym to bezboleśnie łyknął
PS Idę spać, bo ryję ryjem w klawiaturę :<