Opowiadanie ZONA. Rozdziały 1-4.

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie ZONA. Rozdziały 1-4.

Postprzez Hagen w 03 Mar 2008, 00:59

Witam wszystkich. Jest to moje pierwsze opowiadanie jakie kiedy kolwiek napisałem bez przymusu. Liczę więc na ostrą krytykę i ocenę czy się podoba. Ewentualnie rady nad czym mam jeszcze popracować.

ZONA.

Rozdział 1: Prolog.

Rok 2023. Po wybuchu reaktora numer 3, w 2015 Zona nie jest już tym czym była. Większość mutantów pod wpływem kolejnej dawki promieniowania po prostu wymarła. Spośród liczniejszych zostały jedynie mięsacze i dziki, a na bardziej „specjalne” takie jak kontrolerzy, lub poltergaisty, odbywają się polowania.

Nie wiedzieć czemu wybuch kolejnego reaktora spowodował zniknięcie poprzedniej ilości promieniowania, a pobliskie tereny ponownie nadają się do zamieszkania. Prypeć tętni życiem, a jedynym skażonym terenem są okolice elektrowni. Stalkerów ubyło, pozostali jedyni ci którzy nie mieli po co wracać do świata zewnętrznego, lub tacy którzy traktują zonę jak własny dom. Zrobiło się tak jakby luźniej, ale teraz nawet zwykły mieszkaniec miasta mógł handlować artefaktami.

Bohaterem opowiadania jest mało znany stalker imieniem Drakanojel. Którego życie zmieniło się niemal o 180 stopni.

Rozdział 2: Skutki polowania.


Drakanojel był właśnie na polowaniu. Niecałe pół kilometra od fabryki Rostok. Niewielka polana pośrodku, na południe wysokie wzniesienie, na wschodzie wolno płynący, wąski strumyk, z krystalicznie czystą wodą.
Stalker lubił to miejsce bo zawsze mógł coś tu upolować. Był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, w wieku około 40 lat. Na bujnej czarnej czuprynie nie było żadnych śladów siwych włosów.
Leżał ma szczycie wzgórza, przykryty własnoręcznie wykonanym ghilie suit. Przed nim ustawiony na dwójnogu spoczywał jego ukochany karabin, Remington 700. Jak nietrudno się domyślić, nie była to standardowa wersja. Miejscowy rusznikarz, jeszcze za czasów dawnej Zony, wymienił prawie wszystko. Mechanizm spustowy, lufę, zwiększył pojemność broni z 4 do 6 naboi. Dodał nawet specjalne szyny montażowe. Na potrzeby polowania broń została wzbogacona o tłumik wysokiej jakości.
Drakanojel czekał na swoją zdobycz już kilka godzin, i jak zwykle nie zawiódł się. Na polanę wkroczył potężny mięsacz. Bohater spokojnie ułożył twarz na kolbie. Kilka głębszych oddechów.
Przypomniały mu się czasy, gdy ojciec uczył go strzelać. „Pamiętaj. Skalpel w doświadczonych rękach może zdziałać więcej, niż wielka nabijana kolcami pałka w rękach tępego osiłka”. To było ulubione powiedzenie jego kochanego ojca.
Celownik znajdywał się dokładnie kilka milimetrów nad głową mutanta, chciał w ten sposób zniwelować efekt odległości. Miał już naciskać na spust, gdy po prawej stronie polany zobaczył błysk światła odbijanego od metalu. Natychmiast skierował tam lunetę.
Trzech ciemno odzianych mężczyzn chowało się za przewróconym drzewem. Wszyscy nosili czarne skórzane kurtki, jeansy z ciemnego materiału, kaptury i chusty zakrywające twarz. Stalker przyjrzał się im, i doszedł do wniosku, że to bandyci.
-Dwóch z AK-47 i jeden z MP5- zamruczał do siebie.

Cała trójka lekko wychyliła głowy znad pnia, żeby lepiej przyjrzeć się mięsaczowi.
-Dobra panowie. Robimy to co zwykle- wyszeptał najlepiej zbudowany.
Poczekali jeszcze chwilę, żeby potwór podszedł trochę bliżej. Był jakieś 15 metrów od nich, gdy wyskoczyli zza przewróconego drzewa.
-N*p**rd*l*ć !!!- krzyczał ten najlepiej zbudowany. Strzelali dopóki nie skończyły im się naboje w magazynkach. Z mutanta została dosłownie mokra miazga.

Drakanojel nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Tych trzech idiotów właśnie zamieniło jego zdobycz w miazgę!
-No i to jest właśnie przykład tępego osiłka- mruknął- choć ten z MP5, wygląda na mi na kogoś, kto zasługuje na wyszczerbiony tasak.
Cała trójka podchodziła właśnie by sprawdzić co zrobili. Stalker postanowił pokazać im jak posługiwać się skalpelem. Policzek leżał już na kolbie.
-Odległość, hmm … jakieś 150 metrów, celownik lekko nad głowę, wiatru prawie nie ma, krzyżyk odrobinę w lewo. Idealnie- bełkotał pod nosem.
Ciche pyknięcie i jeden z bandytów już leżał na ziemi. Chwila przerwy, kolejne pyknięcie i kolejny bandzior odszedł do krainy wiecznych łowów.
-Z tym chwile poczekam- wyszeptał- może być zabawnie.
-Błagam cię. Nie zabijaj!!!- krzyczał ten który jeszcze żył, rzucając broń.
Drakanojel powoli wstał nadal celując w przeciwnika. Szedł powoli prawie nie odróżniając się od faktury wzgórza. Podszedł na odległość około 10 metrów i odwiesił karabin, który idealnie wtopił się w ghilie. Sprawnie wyjął z kabury broń krótką. Była to jego kolejna ulubiona „zabawka”. USP .45 z tłumikiem i doczepianym laserem. Wycelował dokładnie w środek twarzy bandyty. Podszedł bliżej, mniej więcej 2 metry.
- Jeśli powiesz mi coś ciekawego- powiedział Drak, zerkając na leżące obok zwłoki 2 oprychów- może dam ci szansę na ucieczkę.
- J-ja nic nie wiem- wydyszał ze strachem w oczach bandyta- n-nie, by-było mnie w mieście od kilku dni. A-ale słyszałem, że-e w barze ma b-być organizowany konkurs strzelecki.
- Tak wiem… Nagrodą jest kilka nędznych rubli, więcej dostałbym za tego mięsacza. Postaraj się lepiej.
- Do Prypeci ma przybyć jakiś transport wojskowy- wyraźnie było widać, że się boi. Na czole można było dostrzec spore ilości potu. „Przynajmniej przestał się już jąkać” pomyślał Drak- nie wiem kiedy ale wydaje mi się, że dziś w nocy.
- No dobra, niech będzie. Spadaj stąd zanim zmienię zdanie.
Bandyta biegł ile sił w nogach spodziewając się strzału w głowę i naprawdę mu ulżyło, gdy wbiegł między drzewa.
- Zobaczymy co tu mamy- powiedział Drakanojel- może choć trochę mi się zwróci za tego mutanta.
Przeszukując znalazł kilka pogiętych fajek, butelkę bimbru domowej roboty, trochę amunicji, jakiś zupełnie zniszczony artefakt i bandaże. Drugi miał trochę więcej do zaoferowania. To ten z MP5. Znowu papierosy, bimber, amunicja, tym razem kilka działających artefaktów, jakieś czasopisma, i lekko uszkodzony, ale wciąż działający PDA.
-„No dobra, teraz spróbuję sprzedać to w Barze. No i przyda mi się trochę odpoczynku”- pomyślał i udał się w kierunku Baru.

Rozdział 3: Bar.


-Zanim wpadnę do Baru, odwiedzę jeszcze swoją skrytkę- powiedział do siebie Drakanojel- przecież nie wejdę tam, cały przykryty liśćmi i z bronią na plecach.
Znajdywał się właśnie koło 100 metrów od bramy do celu swej wędrówki, gdy skręcił na północny-wschód. Szedł w stronę niewielkiej kępy krzaków. Przeczołgał się pod nimi, i jego oczom ukazało się kilka głazów. Podszedł do nich. Sięgały mu do kolan. Pochylił się nad nimi i odsunął największy z nich na bok. Odgarnął dłonią ziemię i ujrzał trzy równoległe deski.
-Na szczęście są nienaruszone- powiedział powoli odrywając środkową.
Włożył dłoń do środka, niemal natychmiast poczuł jak jego palce dotykają miękkiej tkaniny. Odsunął na bok pozostałe deski i wyjął ze skrytki małe zawiniątko owinięte sznurkiem. Odwiązał supeł i przyjrzał się zawartości paczki.
-Apteczki, bandaże, trochę naboi do remingtona, 3 pełne magazynki do jego USP, 3000 rubli i kilka konserw wojskowych- powiedział licząc swój majątek- dobra wezmę ze sobą pieniądze, one zawsze mogą się przydać.
Schował je do bocznej kieszeni, resztę zawinął w materiał i włożył z powrotem do skrytki. Zdjął z siebie także swoje ghilie i ułożył na paczuszce.
-Broń jednak biorę z sobą, nigdy nic nie wiadomo- wyszeptał układając deski.
Przestawił głaz na swoje miejsce, przeczołgał się pod krzakami i ruszył w kierunku Baru.

Słońce zachodziło właśnie za horyzontem, gdy zatrzymał się przed strażnikami pilnującymi wejścia na teren fabryki. Było ich dwóch, po jednym na każdej stronie szlabanu. Siedzieli na krzesełkach wyniesionych z budki strażniczej, mieszczącej się po prawej stronie barykady. Wstali, był to ruch niemal mechaniczny, wyćwiczony przez kilka lat rutyny.
-Dokumenty proszę- odezwał się jeden z nich.
-Och, Sasha. Nie przesadzaj, przecież mnie znasz- powiedział Drakanojel- przechodzę tędy prawie codziennie. Już od kilku lat.
-Wiemy. Ostatnio nam się oberwało za to, że cię nie wylegitymowaliśmy,- odezwał się ten drugi- przecież wiesz jaki jest stary.
-Tak, tak. Skoro tak to macie- powiedział podając mu papiery. Zabrał je i poszedł do budki.
Przez szybkę widać było jak zapisuje coś w komputerze. Zapytał się ich kiedyś czemu muszą spisywać każdego stalkera który tędy przechodził. Odpowiedzieli mu, że to dla bezpieczeństwa i taka jest zachcianka władz. Nie minęło 5 minut i strażnik wracał już z uśmiechem na ustach, trzymając papiery w wyciągniętej ręce.
-Wszystko załatwione. Możesz wejść- powiedział wręczając mu dokumenty.
Sasha naparł na koniec szlabanu i ten podniósł się z lekkim skrzypnięciem.
-Dzięki chłopaki- zawahał się przez chwilę. Przypomniało mu się, że ma bimber w plecaku. Wyjął go. Na ich twarzach pojawiło się wyraźne zadowolenie podał im po butelce- to dla was. Za fatygę. Trzymajcie się chłopaki.
Przeszedł koło nich nie słysząc żadnej odpowiedzi. Obejrzał się przez ramię i zobaczył jak patrzą na butelki, tak jakby to był największy skarb na świecie. Uśmiech mignął na jego twarzy.
Po paru minutach spaceru jego oczom ukazał się szyld „100 Radów”. Bar był jedynym miejscem w Zonie który nie uległ zmianie. Dalej był miejscem spotkań wszystkich stalkerów, a blaszany, zardzewiały dach i obdrapane z tynku ściany nadawały mu prawdziwy „stalkerski” klimat. Czasami pojawiali się tu robotnicy z fabryki, ale chyba czuli, że nie pasują do tego miejsca ponieważ nie zdarzało się to często.
Drakanojel zszedł po schodkach do środka. Wnętrze również niewiele się zmieniło. Wysokie drewniane ławy ustawione pod ścianą, odgrodzony bar, stary telewizor ustawiony na Ukraińską stację informacyjną. Jedynym co uległo zmianie to barman. Od czasu wybuchu reaktor numer 3, znacznie posiwiał, na jego twarzy pojawiła się ogromna ilość zmarszczek i ciemne obwoluty pod oczami. Stalker podszedł do lady.
-Witaj Drakanojel- przywitał go barman- jak ci się polowanie udało? Masz dla mnie coś ciekawego?
-Cześć. Nie było tak źle- westchnął bohater- kilka artefaktów, nic więcej.
-Ale przecież byłeś polować na mięsacze.
-Ahh. Długa historia. Opowiem innym razem. Więc jak? Rzucisz na te artefakty okiem?
-No pewnie. Połóż je tutaj- powiedział, odgarniając ręką puste szklanki na bok. Drakanojel położył swoje trofea- hmm, „Grawi, Kolec”. O są też „Korale Mamy”. Może chcesz coś zatrzymać?
-Wezmę korale.
-Wiedziałem- powiedział z uśmiechem na ustach barman- no dobra. Za resztę mogę ci dać… dziesięć tysięcy.
-Okej. Ale dwie pięćdziesiątki wódki na koszt firmy.
-Umiesz się targować.
I oboje zaczęli rechotać. Właściciel zabrał artefakty, pochylił się znikając Drakanojelowi na chwilę z oczu, pojawił się natomiast z plikiem banknotów i butelką wódki. Wręczył mu to i to, uśmiechając się. Stalker odpowiedział uśmiechem. Zabrał podarunek i odszedł w stronę swojej ulubionej ławki w kącie. Usiadł na niej, z ulgą widoczną na twarzy. Postawił butelkę obok siebie i schował pieniądze do kieszeni.
W chwili obecnej w Barze przebywało 5 stalkerów, trzech z nich już dawno zsunęło się pod stoliki. Drakanojel nigdy nie rozumiał jak można tak dużo pić. Osobiście pił tylko pół litra, nie więcej. Zaczął szukać w plecaku papierosów znalezionych przy bandytach. Jednak zanim je znalazł jego dłoń zatrzymała się na niewielkim metalowym przedmiocie.
-No tak. PDA bandyty- wyszeptał do siebie- zobaczymy czy jest tu coś ciekawego.
Otworzył klapkę elektronicznego notatnika i natychmiast przeszedł do wpisów. Nie interesowało go kim był ten bandzior.

Pierwsze notatki pochodziły z okresu, gdy bandyta przebywał pierwsze dni w Zonie. Dopiero od 10 komentarza można było zacząć czytać:
„ 28 marca 2014, 16:52.
Ci z Baru mieli rację. Nad Jantarem, pełno jest zombich. Przecież Naznaczony wyłączył to cholerstwo, a co za tym idzie nie powinno być ich tak dużo. Mniejsza z tym, jakoś sobie poradzę. Jakieś 100 metrów przede mną widać bunkier naukowców. Szczerze mówiąc mają całkiem niezłe ceny jeśli chodzi o artefakty… Jestem ciekaw co zrobili, że wszystkie mutanty i umarlaki trzymają się z dala od bunkra…
Te przeklęte trupy nie pozwalają mi się dostać nawet w pobliże bramy, prowadzącej do tego kompleksu… Mam to w dupie !!! Im dalej się zapuszczam tym więcej tego ścierwa mnie atakuje. Wracam do Baru nic tu po mnie. Sam nie dam rady”
„31 marca 2014, 15:20.
Tym razem nie będę wchodził tam sam. Łącznie idzie tam nas ośmioro. Ja, Grigorij, Lenin, Michaił, Borys, Ivan, Taras i Nikolaj. Opierając się na moim poprzednim doświadczeniu, odpowiednio dobraliśmy ekwipunek. Minimum to M4A1, kilka granatów, kombinezon z utwardzonego kevlaru, ogromna ilość apteczek i środków przeciw promieniowaniu, no ewentualnie może być wódka. Sporo nas to kosztowało, ale jeśli nam się uda to koszta całkowicie się zwrócą.
16:03.
Udało nam się przebić do podziemi. Nie ma żadnych różnic. Wszędzie zombie i mutanty. Borysa zabił snork.
16:20.
Doszliśmy do sali z mózgiem w słoiku. Tutaj jeszcze więcej umarlaków. Zostało nas 5. Zginął Grigorij i Michaił.
16:30.
Pozostali zwariowali. Zaczęli strzelać w ściany i w kompanów. Zostawiłem ich tam.
16:33.
W końcu trochę się uspokoiło. Mam czas żeby napisać coś „po ludzku”. Jestem w jakimś pomieszczeniu z klatkami. Śmierć można dosłownie wyczuć w powietrzu, a całe podziemia spowija jakaś tajemnicza aura. Nie mam zamiaru długo tu siedzieć, jak się chowałem widziałem dziurę w podłodze. Wewnątrz można było dostrzec wolny od zombich tunel. Mam zamiar z niego skorzystać.
17.01
Udało mi się dotrzeć do końca korytarza. Na szczęście wyjście prowadziło prosto nad jezioro, a stąd już niedaleka droga…”
W tym miejscu wpis w PDA się urywa. Na twarzy Drakanojela widniało ogromne zdumienie.
-„No, no, no. Wygląda mi to na bardzo interesującą lekturę”- pomyślał, upijając odrobinę wódki z butelki. Ta niewielka ilość wystarczyła, aby się zachłysnął.
-Uaaahh. Cholernie mocna- powiedział, gdy w końcu odzyskał oddech- O w mordę, już jest 23. No stary, chyba już czas uderzyć w kimono.
Wstał z ławki i spakował swoje rzeczy do plecaka. Udał się w kierunku wyjścia. Przechodząc koło lady, skinął na pożegnanie głową w stronę barmana. W momencie, gdy wyszedł na zewnątrz w twarz uderzyło go świeże powietrze. Uśmiechając się lekko, ruszył w stronę niewielkiego hotelu mieszczącego się naprzeciw Baru. Był to niedawno zbudowany, dwu piętrowy budynek, pomalowany na kolor łososiowy. Wszedł do środka, recepcjonista pisał coś w księdze gości. Nawet nie zerknął na stalkera wchodzącego po schodach na pierwsze piętro. Drakanojel wszedł do pokoju z numerem 11 na drzwiach. Zrzucił plecak na podłogę i w ubraniu rzucił się na łóżko. Zasnął natychmiast.

Rozdział 4: Zwykły dzień. Czyżby?

Bohatera obudziło głośne walenie do drzwi. Nie wiedząc co się dzieje, wyciągnął swoje USP i stanął koło drzwi od strony zawiasów.
-Otwierać!- dobiegł go głos zza drzwi- tu kierownik hotelu. Znowu zalega pan z czynszem.
Z płuc bohatera wydostało się westchnienie przepełnione ulgą. Schował z powrotem broń do kabury i nacisnął na klamkę.
-Ile można czekać- zaskrzeczał właściciel. Z jego wyglądu można było wywnioskować, że jego najlepsze dni już dawno minęły. Czerwony nos i nabiegłe krwią oczy. Zapewne od wódki- mieszka pan już 2 miesiące bez płacenia czynszu. Ja rozumiem, że pana praca nie jest łatwa, ale moja nie jest lepsza.
-Tak, tak. Przepraszam. Ile się należy?- zapytał się stalker, sięgając po portfel.
-Trzy tysiące rubli- odpowiedział kierownik, uspokojony widokiem pieniędzy- za 2 miesiące zaległe i 1 z góry.
-Proszę- odparł Drakanojel wręczając mu pieniądze i niemal zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Bohater usiadł na brzegu łóżka i zaczął się zastanawiać co ma dzisiaj z sobą zrobić.
Spędził prawie godzinę ustalając swoje dzisiejsze obowiązki. Przepakował swój plecak, zabrał broń i wyszedł z pokoju. Postanowił udać się na polowanie do Czerwonego Lasu. Zamknął drzwi od pokoju i zszedł po schodach do recepcji. Recepcjonista wiecznie zajęty księgą gości znowu go nie zauważył. Gdy stalker wyszedł na ulicę, uderzył go w twarz świeży podmuch powietrza. Obrał więc kierunek przez park, wybudowany w miejscu gdzie za czasów Zony znajdywała się arena.
Po 10 minutach marszu był już poza terenami fabryki i szedł w kierunku dawnej siedziby „Wolności”, ponownie używanej jako magazyny wojskowe. Przejście odcinka między magazynami, a wejściem do lasu zajęło mu kolejne 10 minut.
-No dobra, może tym razem będę miał więcej szczęścia- powiedział do siebie gdy bardziej zagłębił się w las, a jego oczom ukazał się pomnik, postawiony tu, aby oddać cześć wszystkim poległym stalkerom. Bohater poszedł 300 metrów na zachód od monumentu.
Położył się koło wielkiego dębu i przykrył swoim ghilie suit’em. Zaczęła się najgorsza część polowania. Czekanie na zwierzynę.
Minęły prawie 3 godziny gdy Drakanojel uznał, że nie warto już dłużej czekać. Wstał i udał się w kierunku północnym, licząc na to, iż przy następnym stanowisku myśliwskim będzie miał więcej szczęścia.
Skradając się między drzewami, stalker poczuł dziwne wibracje ziemi, takie jak nieszkodliwe trzęsienie ziemi. Nie wiedząc co się dzieje przykucnął, i zaczął się okręcać dokoła szukając źródła drgań. Serce omal nie podskoczyło mu do gardła, gdy 30 metrów od siebie ujrzał, biegnącego w jego stronę niby-olbrzyma.
-Cholera- mruknął cicho, celując ze swojego remingtona.
Wycelował. Było to niemal niemożliwe, gdyż bieg potwora powodował jego kołysanie się. Będąc pewnym swego strzału, nacisnął spust broni. Ciche pyknięcie i z ramienia stwora oderwał się kawałek skóry i mięsa, otwierając drogę dla płynącej już teraz gęstym strumieniem krwi. Spowolniło go to na trochę, ale po chwili biegł z większą prędkością.
-Cholera- zaklął już teraz głośniej stalker, podnosząc się i uciekając w tą samą stronę w którą biegł olbrzym. Nic to jednak nie dało, olbrzym wbiegł w niego, nie zwracając na bohatera uwagi i odtrącając go na bok. Drakanojel wylądował, uderzając twarzą w ziemię. Skoro potwór go nie zauważył postanowił się nie ruszać, dopóki bestia nie odbiegnie.
Gdy monstrum było już daleko, bohater podniósł się i zaczął szukać swojego karabinu. Znalazł go 2 metry dalej złamanego wpół.
-Co za… No po prostu nie mogę…-mówił bez sensu pod nosem.
Podniósł swoją broń.
-Zapłacisz mi za to- przeklął olbrzyma- skąd ja teraz wezmę taką broń?
Schował pozostałości po remingtonie do plecaka i udał się w kierunku Prypeci. Zamierzał odwiedzić jednego z niewielu swoich przyjaciół. Rusznikarza.
Godzinę po strasznym wypadku stalker walił w drzwi mieszkania numer 23, mieszczącego się w największym bloku w mieście.
-Już idę, już idę- dobiegło go zza drzwi ciche pomrukiwanie-pali się czy co?
Gdy się otworzyły, bohater wpadł do środka niemal przewracając stojącego koło nich staruszka. Nie zwracając uwagi na klnącego na niego mężczyznę, Drakanojel wyjął z ekwipunku pozostałości po jego broni.
-Da się coś z tym zrobić?- zapytał, pokazując karabin rusznikarzowi.
-Coś ty z nim zrobił? Daj mi go- zabrał remingtona od bohatera i zaczął się mu intensywnie przyglądać- nie ma nawet po co próbować. Lufa jest złamana i cała pogięta. Nie ważne co bym chciał z tym zrobić, nic to nie da.
-No więc skąd ja teraz wezmę taką broń?
-Nie mam pojęcia. Ja nic nie mam. No i nie trudnię się już swoim zawodem- odparł obojętnie staruszek.
-Szkoda- odrzucił mu stalker wychodząc przez drzwi.
„Chyba już wiem, skąd wezmę broń” pomyślał, gdy wychodził i kierował się w stronę szkoły i basenu miejskiego.
Spacer zajął mu więcej niż się spodziewał. Słońce już dawno zaszło za linią horyzontu. Ze względu na dużą ilość patroli wojskowych, musiał przemieszczać się między każdą możliwą osłoną w niebywałej ciszy. Przy samej szkole było jeszcze więcej wojska. Czterech strażników przy wejściu, kolejna czwórka koło alejki pomiędzy basenem i budynkiem szkolnym. Bohater dobrze wiedział, że powodem takiej ilości wojska jest ładunek broni, o której wspomniał ten bandyta. I wiedział również, że jeśli mu się uda wejdzie w posiadanie nowej broni.
Jeżeli ktoś uważa przedostanie się do bocznego okna za trudne zadanie, to już przemieszczanie się po budynku jest niemal niemożliwe. Stalker znajdywał się w niewielkim pomieszczeniu. Po prawej stronie od okna stał regał, zapełniony starymi dziennikami szkolnymi, a po lewej znajdywała się niewielka szafka oraz wieszak.
„Zapewne pokój nauczycielski.” Pomyślał Drakanojel. Udał się w kierunku drzwi umieszczonych na naprzeciw okna którym wszedł. Powoli nacisnął na klamkę i wyjrzał na zewnątrz. Po lewej dwóch żołnierzy rozmawiało paląc papierosy i spoglądając przez okno na dziedziniec szkolny. Bohater postanowił udać się w przeciwną stronę i następnie skręcić w prawo. Przypomniało mu się, że był tu kiedyś. Jeszcze za czasów dawnej Zony i gdy sekta Monolitu władała miastem. Pamiętał także, iż świetnym miejscem na przechowywanie broni może być szkolna stołówka, lub sala gimnastyczna. Postanowił udać się w kierunku tej pierwszej. Lata praktyki pozwoliły mu przemieszczać się po korytarzach bez najmniejszego szmeru. Gdy pokonywał ostatni zakręt do jego uszu dobiegło niepokojące szuranie. Wyjął swoją jedyną broń z kabury i wycelował w stronę zakrętu skąd dochodził dźwięk. Po kilku chwilach zza muru wyłonił się zombi!
-Mutant. I to jeszcze w pobliżu wojska? W tym mieście dzieje się coś co najmniej dziwnego- szepnął myśliwy. Zombi nie zwracając uwagi na bohater, kontynuował swój marsz, dopóki nie zniknął za ścianą. Stalker poczekał jeszcze chwilę, aby mieć pewność, i również podjął ponownie swój chód, jednak nie chowając broni.
Strażnik pilnujący wejścia do stołówki nawet nie poczuł, jak silne uderzenie w tył głowy zwala go z nóg. Zadowolony z siebie Drakanojel popchnął szklane drzwi prowadzące do pomieszczenia gdzie dawniej posilali się nauczyciele i uczniowie. Tak jak się spodziewał, w pokoju pełno było skrzyń opatrzonych radzieckim logiem wojkowym. Powoli podszedł do jednej z nich. Napis na niej brzmiał : „RPG- rucznoj protiwotankowyj granatomiot”. Natomiast na następnej: „Автомат Калашникова 47” potocznie zwany AK47. Tego rodzaju skrzyń była zdecydowana przewaga. Stalker szukał jednak czegoś bardziej „wyrafinowanego”. Po pewnym czasie znalazł to czego szukał. Paczka opatrzona była brytyjskim godłem, i widniał na niej napis: „M4 Carbine”. Co dziwne żaden z pakunków nie był specjalnie zabezpieczony, więc wystarczyło jedynie podnieść wieko. Myśliwy zabrał jeden egzemplarz i przewiesił go przez ramię. Zaledwie parę kroków obok, na dwójnogu i z doczepioną lunetą oraz tłumikiem spoczywał. Mark 12 SPR. Snajperska wersja M4. Drakanojel zabrał ją również. Następnie udał się w kierunku szafek z amunicją i po chwili znalazł tą która byłą mu potrzebna, kaliber 5,56 mm. Jako drogę ucieczki obrał tą samą trasę którą się tu dostał.
Po zaledwie 30 minutach Stalker chwalił się swoim „łupem” przed znajomym rusznikarzem.


CDN.

Jeśli wam się spodoba napiszę resztę historii. Cierpliwie czekam na komenty.
Ostatnio edytowany przez Hagen 25 Kwi 2008, 16:07, edytowano w sumie 4 razy
Awatar użytkownika
Hagen
Kot

Posty: 17
Dołączenie: 27 Lut 2008, 16:56
Ostatnio był: 25 Kwi 2014, 20:20
Kozaki: 0

Reklamy Google

Postprzez Zaitsev w 03 Mar 2008, 14:15

za*eb..... daj więcej takich czekam na reszte
Awatar użytkownika
Zaitsev
Stalker

Posty: 57
Dołączenie: 18 Lut 2008, 18:33
Ostatnio był: 29 Sie 2013, 17:12
Miejscowość: Limańsk
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: RP-74
Kozaki: 0

Postprzez WWW0 w 03 Mar 2008, 15:56

no no czekam na ciag dalszy zapowiada sie dobrze
WWW0
Kot

Posty: 16
Dołączenie: 11 Lut 2008, 21:38
Ostatnio był: 22 Sie 2008, 08:08
Miejscowość: Łódź
Kozaki: 0

Postprzez Hagen w 03 Mar 2008, 19:51

Ludzie skomentujcie !! Prosiłem was o to. Wyświetleń jest coraz więcej a nie widzę żeby nastąpił przyrost waszych opinii, napisanych w tym temacie. Jeśli wam się spodobało skrobnijcie coś, jeśli coś wam się rzuciło w oczy, napiszcie, tylko na to czekam. Nie napiszę dalszej części jeśli nie pojawi się minimum 10 komentarzy z waszej strony!! No to takie małe ultimatum ode mnie :P
Awatar użytkownika
Hagen
Kot

Posty: 17
Dołączenie: 27 Lut 2008, 16:56
Ostatnio był: 25 Kwi 2014, 20:20
Kozaki: 0

Postprzez SaS TrooP w 03 Mar 2008, 20:07

Chwilowo nie mam czasu czytać, ale potem obiecuję, że w tym poście skomentuję.

BTW, przeczytaj mój "Inny Świat" i też skomentuj.
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Postprzez Rambo93 w 03 Mar 2008, 20:15

Sprawnie wyjął z kabury broń krótką. Była to jego kolejna ulubiona „zabawka”. USP .45 z tłumikiem i doczepianym laserem. Wycelował dokładnie w środek twarzy bandyty. Podszedł bliżej, mniej więcej NA 2 metry.


to jedyny błąd. Opowiadanie świetne, czekam na dalszą część. ;]

10/10
Ostatnio edytowany przez Rambo93, 03 Mar 2008, 21:09, edytowano w sumie 1 raz
Rambo93
Kot

Posty: 5
Dołączenie: 25 Lut 2008, 22:30
Ostatnio był: 06 Maj 2008, 17:00
Kozaki: 0

Postprzez SaS TrooP w 03 Mar 2008, 21:06

Troche ta "czysta" zona mi się nie wyobraża, ale całkiem fajnie. Błędów literowych nie wypatrzyłem. No, może troche dziwnie poprowadzony prolog.

10-/10
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Postprzez Sipso_III w 03 Mar 2008, 22:58

Ty zakośiłeś mi tytuł. Pisze opowiadanie o takim samym tytule. dam 9/10
ABC Inferno - polecam dla tych którzy przeszli podstawkę.
Awatar użytkownika
Sipso_III
Stalker

Posty: 147
Dołączenie: 10 Cze 2007, 10:22
Ostatnio był: 09 Lip 2008, 19:42
Miejscowość: KASZANKA!!!
Kozaki: 2

Postprzez Nurek w 04 Mar 2008, 15:18

Zapowiada się nieźle, czekam na ciąg dalszy.
Nurek
Stalker

Posty: 88
Dołączenie: 09 Lut 2008, 14:59
Ostatnio był: 27 Wrz 2023, 22:17
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: SVUmk2
Kozaki: 1

Postprzez MCaleb w 05 Mar 2008, 12:10

Skoro zostałem osobiście poproszony o komentarz tego opowiadania, to nie sposób odmówić.
Biel dla rzeczy zbędnych, czerwień dla brakujących, niebieski dla propozycji. Przypominam też, że nie jestem polonistą, więc mogę zaproponować/poprawić rzeczy zbędne.

Po wybuchu reaktora numer 3, w Anno Domini 2015, Zona nie jest już tym, czym była.
Większość mutantów, pod wpływem kolejnej dawki promieniowania, po prostu wymarła.
na bardziej „specjalne”, takie jak kontrolerzy
Nie wiedzieć czemu, wybuch
pozostali jedyni ci, którzy (...) lub tacy, którzy
Drakanojel, którego życie
traktują zonę, jak własny dom (nie jestem pewien co do tego, lecz jak bym postawił)
Stalker lubił to miejsce, bo zawsze
Na bujnej, czarnej czuprynie
Leżał na
Jak nie-trudno
kilka godzin, i, jak zwykle, nie zawiódł się
wielka, nabijana kolcami
przyjrzał się im, i doszedł do wniosku
Dobra, panowie. Robimy to, co zwykle
wyszeptał najlepiej zbudowany (...) krzyczał ten najlepiej zbudowany (proponuję synonim, na przykład: oprych, rosły bandyta/bandzior, zakapior, w ostateczności kafar)
dosłownie mokra plama (...) zdobycz w miazgę
podchodziła właśnie, by sprawdzić
powoli wstał, nadal celując
Szedł powoli, prawie
Tak, wiem
nie wiem kiedy, ale
Spadaj stąd, zanim zmienię zdanie
ile sił w nogach, spodziewając się
Zobaczymy, co tu mamy

Reasumując błędy:
Brakuje przecinków, lecz w porównaniu z innymi powieściami na forum, nie brakowało ich tak wiele. Bardzo rzadko jakiś został postawiony w złym miejscu. Poza przecinkami przyczepić się ino mogę do niewielkiej ilości synonimów. Co prawda nie jest to aż takim błędem, ale lepiej czyta się opowiadanie, w którym powtórzenia są użyte specjalnie, a nie przez przypadek.
No i tego nie poprawiałem, ale Zonę/Strefę proponuje pisać z dużej litery. ;)

Co do treści merytorycznej, to bardzo dobre opowiadanie. Ino dodałbym troszku więcej opisu samej akcji. Na przykład tam, gdzie jest tylko pyknięcie i leżący bandyta, napisałbym "rozległo się ciche pyknięcie, a bandyta, najbliżej rozszarpanego kulami mutanta, zachwiał się i upadł na wznak bez życia, skrapiając okoliczną roślinność krwią, płynem mózgowym i kawałkami czaszki". Nikt nie każe Ci się zmieścić w jakimś limicie, puść wodze fantazji i jak najwiarygodniej opisz co się dzieje w danym momencie.

Przy okazji dla osób dodających komentarze: Wiem, że dobrze jest wyrazić swoje zdanie, tym bardziej pozytywną opinię, lecz może trochę więcej od siebie? Nie spodziewam się tu recenzji rodem z pism literackich, ale czy dobre opowiadanie można skwitować w dwóch zdaniach? Piszcie dokładnie co wam się podoba, a co nie. Założę się, że autor po takiej konstruktywnej krytyce pisałby lepiej, bo wiedziałby co doszlifować, a co dopracować.
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez Hagen w 05 Mar 2008, 22:26

Dodałem kolejny rozdział opowiadania. Można go znaleźć w moim pierwszym poście.
Miłego czytania. Wysilcie się trochę i napiszcie waszą opinię. Tylko nie w stylu "Super opowiadanie. Czekam na więcej". Liczę na rozbudowane komenty. :P :D
Awatar użytkownika
Hagen
Kot

Posty: 17
Dołączenie: 27 Lut 2008, 16:56
Ostatnio był: 25 Kwi 2014, 20:20
Kozaki: 0

Postprzez SaS TrooP w 05 Mar 2008, 23:18

Jeszcze raz super. Podoba mi się ten klimat, mimo, iż szczęśliwa zona to nie dobra zona. Opisy też ładne, tak trzymać.

9/10

Napewno jakieś blędy są, bo widziałem parę, więc punkcik spada.
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości