Przybyło do mię dziś dzieło sztuki balwierskiej spracowanych rąk przodującego narodu chińskiego...
Dzieło owo - zwane Ri Mei, jak czytałem w internetach - za cenę 15 złotych oferuje niezłą maszynkę, dobrą dla początkujących (zapobiega zjawisku "obje**nia w sprzęt" tak często obecnemu na stokach i w joggingu...
) a nie ustępującą wiele maszynkom kilkukrotnie droższym.
Przyszło, pudełko oczywiście się pogniotło, plastikowe opakowanie pękło na zawiasie, ale maszynka była cała.
Nie najbrzydsze to to, chyba nawet naprawdę metalowe; masę ma przyjemniejszą od Wilkinsona Classic (plastikowego z gwoździem), choć jest mniejsze wymiarowo; co ciekawe - dostałem wersję upgrade'owaną chyba - opinie mówiły o "zakrętce" zamykającej rurkę rączki - u mnie jest już rączka zrobiona w całości.
Myślałem, że opanowałem maszynki w ciągu tych kilku tygodni prób, praxis zawęziło moje opanowanie do Wilkinsona. Nowa maszynka, to i bez ofiary krwi się nie obeszło. Sumując po kantowsku sumę przyjemności i przykrości, wydaje mi się, że jestem na plus. Polecam.
@ Adik
Przewinęło mi się kiedyś przez ręce Gillette Mach 3 (chyba "samo", bez podtytułów). Nawet miłe, ale z opłacalnością chyba dość kiepsko. (Tzn. paczka 4 wkładów kosztuje więcej niż rączka i 2 czy może 4 wkłady w zestawie
)
@ swirekster
Szacun. Robisz w moich oczach za wzór kozaka ostatnio.
A ostrzałki do żyletek nie znajdzie się, a?
@ Kowek
"Koniec miesiąca. Patrzę w lustro, i na zakurzonej półce zaznaczam kolejne golenie tą samą jednorazówką..."