Opowiadanie - "Witamy w piekle"

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie - "Witamy w piekle"

Postprzez Tomcium w 21 Lut 2008, 19:39

Jest to już moje drugie opowiadanie lecz mogę przyznać że poprzednie nie było zbytnio udane ;) To będą wydarzenia na około rok przed opowiadaniem "Niezapomniane dni"

Miłego czytania :)


Witamy w piekle

Droga nie była zbyt dobra. Ciężarówka co chwilę podskakiwała i bujała się na wybojach. Co jakiś czas tak mocno leciała w górę że pasażerowie uderzali głowami o metalowy dach pojazdu. Można by powiedzieć że kiedyś był to jakiś opancerzony transporter lecz w rzeczy samej teraz był używany do znacznie innych celów. Miał przewieźć bezpiecznie pięcioro pasażerów w przyczepie do zony, strefy dokoła Czarnobylskiej elektrowni jądrowej.
Chcieli znaleźć tam magiczne przedmioty zwane artefaktami, sprzedać je na czarnym rynku i zbić na nich kokosy, tak aby już starczyło kasy do końca życia. Niektórzy mieli również zamiar poznać smak przygody, poznać tutejsze anomalie i mutanty, jednak większość była napalona na kasę.
Padał ulewny deszcz. Przez pęd ciężarówki tylna płachta trzepotała na wietrze dając pasażerom oglądać krajobrazy. Chociaż właściwie nie było co podziwiać.
Doszczętnie zniszczona droga która niegdyś chyba była pokryta asfaltem. Jednak teraz tylko co jakiś czas można było zauważyć skrawek nienaruszonej prostej płaszczyzny drogi. W pewnym momencie zauważyli stary, zardzewiały samochód który kiedyś dawno temu uderzył w drzewo. A tak właściwie był to tylko szkielet pojazdu. Drzwi, koła, fotele, silnik itd.- wszystko zostało wykradzione przez bezczelnych szabrowników. Więcej szczegółów nie udało się zauważyć gdyż było ciemno. Jedynie jeden działający reflektor z przodu wozu oświetlał kierowcy drogę.
Jeden z kumpli wychylił się tak aby zobaczyć co jest przed nimi. W oddali było widać światło. Kilka lampionów stało wzdłuż drogi. Dostrzegł również jakąś budkę oraz biegających ludzi. Na samym środku drogi widniał biało-czerwony szlaban ze znakiem STOP na środku.
Masywny mężczyzna odchylił się powrotem do środka. Zdjął przemoczony kaptur. Dopiero teraz inni dostrzegli że jest łysy.
-No koledzy, może być hardcorowo – Po tych słowach otworzył kaburę i wyjął swego Colta. Odchylił czarną skórzaną kurtkę aby dobrać się do pocisków. Przy pasie widniały trzy błyszczące magazynki do pistoletu. Wyciągnął jeden po czym powoli i starannie włożył go do środka. Równie powoli pociągnął za zamek. Colt był gotowy do strzału.
Sasza – bo tak nazywał się ten mężczyzna, miał czarną obdartą skórzaną kurtkę z mnóstwem zapełnionych po brzegi kieszonek. A to w jednej fajki a to w innej jakieś tabletki. Spodnie moro – także zapełnione po brzegi. Wszyscy którzy go widzieli zastanawiali się, jak on może się w tym poruszać ? Miał również na sobie glany, a przynajmniej to co z nich zostało.
Teraz przypominały raczej zwykłe buty zimowe.
Sasza był dosyć wysoki i umięśniony. Szerokie bary, wypięta klata. Udawał jakiegoś komandosa. Zawsze trzymał się rękoma za biodra aby podkreślić rozpiętość swoich ramion.
Niby kozak, ale i tak w głębi serca bał się jak cholera.
-Ejjjj… chłopcy.. mossse być ostra jazdaaa… - Był to ich kierowca. Stary pijaczyna który nie miał nic do stracenia. Za skromną opłatą zgodził się przewieźć ich do zony. Jedną ręką trzymał kierownicę, natomiast drugą chwycił flaszkę i co jakiś czas sączył denaturat wesoło przy tym śpiewając. Był jedyną osobą która się nie bała, miał wszystko gdzieś.
Po chwili rozległy się strzały. Ciężarówka w pewnym momencie tak podskoczyła że Sasza poleciał w górę i spadł na metalowe podwozie. Tak już pozostał, bał się wstać.
Wichura rozpętała się na dobre – lało jak z cebra, wiatr wykrzywiał drzewa. W oddali było słychać pioruny
Strzały nie ustępowały. W pewnym momencie szlaban poszedł w drzazgi a jego odłamki poszybowały we wszystkie strony. Jeden z nich przeleciał nad ciężarówką i spadł na ziemię łamiąc się na pół. Było słychać krzyki, ktoś wołał zrozpaczony.
-Igor dostał, Jezu Chryste pomóżcie !!!- Potem rozległ się pojedynczy, ostatni strzał. Po nim nie było słychać już nic. Sasza po części ze zmęczenia i z przejęcia został, w takiej pozycji jak spadł. Było słychać jedynie turkot ciężarówki oraz ciche pomrukiwania kierowcy.
-Skurwiele, chick ! rozje*ali mi furę chick ! – Po chwili główny bohater zasnął


Gdy się obudził słońce waliło na całego. Była ok. 9 nad ranem. Inni jeszcze spali. Ucieszył się na ten widok. Dla niego byłoby nie do pomyślenia jak bardzo zhańbił by swój honor gdyby tylko on zasnął.
Wszyscy leżeli na ziemi. Sasza jedynie sięgną po swego colta leżącego między nimi. Całe szczęście że nie wypalił. Był teraz tak bardzo zamyślony że nawet nie poczuł jak opierając się o ścianę wbija sobie w plecy odłamek wystającego metalu. Zebrało się na refleksje o życiu i śmieci. O tym czy warto ryzykować życie dla kasy. I po co on tam tak właściwie jedzie ? Zupełnie zapomniał o pieniądzach. Szukał teraz bardziej „wyrafinowanego” powodu.
Tym samym gapił się na przeciwległą ścianę. A konkretniej na małą dziurkę po pocisku oraz na zakrzepłą krew dokoła niej. Pogrążony we własnych przemyśleniach nawet nie zauważył że wszyscy już wstali i próbowali go przebudzić z tego też transu. No może nie wszyscy. Dwoje ludzi leżało na dole, przy nogach Saszy. Jeden z nich miał twarz zwróconą ku ziemi. W jego plecach widniał spory odłamek metalu a dokoła niego stosunkowo niewiele krwi. Tuż obok niego leżał na plecach drugi mężczyzna. Miał w okolicach serca sporą ranę wylotową. Pocisk przeszedł przez ciało po czym trafił w ścianę powodując charakterystyczne wgłębienie. Z ust wylewała mu się zakrzepła krew które wciąż wyglądała na ciepłą i jeszcze „żywą”
-Ej Sasza ! Obudź się ! Igor i Vladimir nie żyją ! - Krzyczał do niego jeden z kumpli – Maksim, Niskiego wzrostu, chudy chłopak potrząsną marzycielem kilka razy.
-Co... co Sie stało ? - Brzmiało to tak jak by dopiero się obudził. A w rzeczywistości nie spał już godzinę. Maksim spoliczkował „zaspanego” kilka razy.
-Nasi kumple nie żyją ! Rozumiesz ! Został tylko Borys, ja oraz ty. No i ten szaleńczy kierowca.- Można było usłyszeć ciche pomrukiwania pijaczyny
-Tffylko nie poje*any. Co z tfego ze fuudke lubie. Ale guupi nie jestem. - Kolejne „gulpnięcie” denaturatu sprawiło że starcowi zachciało się znowu śpiewać. Na szczęście tylko jemu.
Ta godzina katorgi dłużyła się niesamowicie. Kumple starali się zająć czymś innym ale wrzaski kierowcy im tego nie dawały. No i jeszcze te trupy na dole. Jedyne co przeszło im przez myśl to „Boże dopomóż”
W pewnym momencie ciężarówka gwałtownie się zatrzymała. Słychać było jakieś krzyki i wytłumaczenia pijaczyny.
-Jaa tylko ich... tam – po czym pokazał kciukiem na podziurawiony tył ciężarówki.
Nagle światło walnęło po oczach. Wszyscy byli przyzwyczajeni do ciemności tak więc oślepiło ich na moment. Przez ten czas było tylko słychać
-Oooo ! Koty. Hehe ! Mięso armatnie nam przysłali – Krzyczał ktoś na zewnątrz ciężkim basowym głosem
-Choć zaprowadzimy ich do Sidorowicza. Może ma jakąś czarną robotę. Hehehe. - Odkrzyknął inny piskliwy głosik. Po tym ktoś złapał ich za ręce i pociągną na zewnątrz. Słońce świeciło na całego. Było ok. 11:00
Znaleźli się w małej wiosce gdzie kręciło się wiele takich jak oni. Jednak wszyscy mieli maski gazowe. Niekoniecznie założone, u niektórych zwisały sobie spokojnie na ramieniu. Wszyscy chodzili z wyjętą bronią. Większość z nich miała pistolety jednak niektórzy bardziej wyróżniający się z tłumu mieli Akm\74u. Mieli również jakieś dziwne kombinezony przypominające zbroje średniowiecznych rycerzy. Z tą różnicą że te były wykonane ze skóry i innych materiałów a nie z metalu. Można było wyróżnić kilka warstw stroju. Na ramionach, łokciach, kolanach widniały jakieś cieniutkie ochraniacze. Na klacie znajdowała się twarda płyta przypominająca kamizelkę kuloodporną natomiast na brzuchu był materiał umożliwiający pochylanie się oraz wyginanie do tyłu. Światło odbijało się od metalowych elementów broni raniąc oczy.
To miejsce nie przypominało żadnego innego. Stare zniszczone domy. Cała wioska była zrujnowana. Można by powiedzieć zrównana z ziemią. Gdzieniegdzie walały się spalone szczapy drewna. Wszystkie domostwa wyglądały tak jakby ludzie wynosząc się stąd na dokładkę z premedytacją rozwalili je. Stary odpadający tynk odsłaniał nagie cegły. Gdzieniegdzie znajdowały się jakieś zejścia do piwnic. W pewnym momencie jeden ze Stalkerów po prawej poszedł do starego obdrapanego domu. Po chwili wrócił z gitarą. Usiadł z kolegami i zaczął grać. A robił to naprawdę ładnie.
-Nie ociągać się ! do przodu ! – Zawołał ciężki basowy głos. Czubek lufy wbił się w plecy Maksima który zawył z bólu ale jednocześnie z zaskoczenia.
Na głównej drodze stało kilka samochodów podanych korozji. Nie miały kół, drzwi, foteli… nie miały nic. Same szkielety.
Sasza nawet nie zauważył jak weszli do jakiegoś podziemnego bunkra.
Na samym środku stał stół, a za nim jakiś starszy facet wygodnie rozłożony na krześle.
- A więc zgaduję że nie trafiliście tu przypadkiem, nieprawdaż ? – Sidorowicz – bo tak nazywał się miejscowy handlarz założył nogi na stół po czym odpalił cygaro które już od dawna miętosił w Ustach
-My… My przyszliśmy tu aby zostać Stalkerami- wyrwał się Borys
-Gówno prawda ! przybyliście tu aby wzbogacić się na artefaktach. – Po tych słowach starzec wyjął jakieś średnich rozmiarów świecidełko które jarzyło się niebieskim światłem. Wszyscy stanęli jak wryci. Po kilku sekundach Handlarz schował błyskotkę pod swój skórzany płaszcz.
-Coś wam powiem panowie… Wy myślicie że tu jest cudownie. Ze idziesz, bierzesz, wracasz, zbijasz kokosy. Ale niestety, właśnie wdepnęliście w gówno z którego nie da się wydostać. Siedzicie w tym po uszy. – Wszyscy z zaciekawieniem patrzyli na Sidorowicza który właśnie zakrztusił się dymem.
-Jak my wszyscy macie prze*ebane. Od dzisiaj jesteście Stalkerami, i tutejsi bandyci oraz wojsko nie zawahają się wam strzelić kulki w łeb – Kilka sekund po tych słowach było słychać jakieś krzyki. Wszyscy odwrócili się jednocześnie. Dwoje strażników niosło za ręce i nogi jakiegoś chłopaka w skórzanej kurtce. Sidorowicz sprawnym ruchem zsunął wszystko ze stołu dając tym samym miejsce na opatrzenie chłopaka.
-Dostał w bebechy, wbiegł na własny granat – powiedział jeden ze strażników.
Chłopak wierzgał nogami zwalając wszystko z okolicznych półek. Rękoma trzymał się za własne flaki które wypłynęły mu na zewnątrz. Jeden ze Stalkerów którzy go przynieśli wyjął z plecaka apteczkę. Próbował ratować chłopaka jednakże ten mu nie pozwolił. Kurczowo trzymał się za rozwalony brzuch nie dając połatać się.
Po chwili przestał machać nogami, rozluźnił mięśnie, ręce powoli ześlizgnęły się na blat stołu. Jeden ze strażników przytknął palce do szyi. Brak jakiegokolwiek pulsu.
-Nie żyje. – po tych słowach Stalker wyszedł, a za nim jego kumpel.
-Nie miał szans. Kolejny martwy kot – Handlarz sięgnął do jednej z kieszeni spodni trupa. Wyjął z niej PDA – podręczny notesik, po czym schował go do jednej z szafek. Pełno tam takich leżało. Obok stała druga identyczna szafka. Starzec otworzył ją i wyjął z niej trzy nowiutkie PDA. Wręczył je dla Borysa, Saszy oraz Maksima. Panowała niezręczna cisza. Nikt się nie odzywał. Jedynie Dwoje strażników którzy ich tutaj przyprowadzili podnieśli chłopaka i wynieśli go z pomieszczenia.
-Musicie cholernie uważać. Każdemu z was może zdarzyć się coś takiego… nie róbcie głupstw bo nie chcę sprzątać waszych flaków z ziemi -
Teraz już nie byli uśmiechnięci. Stali wystraszeni jak małe dzieci i słuchali co mówi do nich Mężczyzna na krześle. Już im się odechciało tutaj być, chcieli jak najszybciej stąd się wydostać. Ale niestety… nie to było im dane.
Sasza spojrzał na swoje PDA. Miał tam mapę, kontakty itd. coś na wzór komórki… tylko większe. Ponownie skupił się na starcu. Już miał coś powiedzieć lecz nagle jakiś niepokojący odgłos mu w tym przeszkodził. Usłyszeli śmigła helikoptera. Wszyscy patrzyli się na sufit jakby chcąc obejrzeć obiekt. Po chwili śmigłowiec zaczął się oddalać. Znowu wszyscy spojrzeli na Handlarza który nadal palił swe cygaro.
Dym wydobył się z ust starca.
- Witajcie w Czarnobylu panowie, tu człowiek stworzył piekło -

Czekam na rady, oceny itd. :)
Awatar użytkownika
Tomcium
Kot

Posty: 26
Dołączenie: 14 Sty 2008, 17:12
Ostatnio był: 26 Sie 2008, 15:10
Miejscowość: Suwaliszki xD
Kozaki: 0

Reklamy Google

Postprzez Brian w 12 Mar 2008, 17:54

Podoba mi się choć są powtórzenia i to słońce waliło na całego mi nie podpasowało :wink: . Ogólnie opowiadanie jest dobre :P . A ten pijak to już w ogóle... :D


EDIT: Czekam na kolejną część !!! Bierz się do roboty ! ;)


Bez duble-postingu, bo zrobi się czerwono pod postami! Nz.
Brian
Tropiciel

Posty: 204
Dołączenie: 11 Mar 2008, 21:53
Ostatnio był: 25 Wrz 2009, 21:14
Miejscowość: 30HA
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: "Tunder" 5.45
Kozaki: 0

Postprzez Tomcium w 18 Mar 2008, 16:51

Postanowiłem zrobić sobie przerwę i napisać coś innego ;) Kończę właśnie opowieść która ukaże się pod nazwą "Bad Company" a co do dokończenia tej to... zrobię to po Bad Company.

ej no coraz więcej przeczytanych a zaledwie jeden komentarz :P czekam na wasze "oceny"
Awatar użytkownika
Tomcium
Kot

Posty: 26
Dołączenie: 14 Sty 2008, 17:12
Ostatnio był: 26 Sie 2008, 15:10
Miejscowość: Suwaliszki xD
Kozaki: 0

Postprzez SaS TrooP w 18 Mar 2008, 17:22

Ja już czytałem je dawno i uważam, że całkiem fajne. No ale czemu nikt nie komentuje mojego!
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Postprzez Gildon w 22 Mar 2008, 10:23

Jak dla mnie, bardzo dobre... Czekam na dalszą część.
Awatar użytkownika
Gildon
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 13 Lut 2008, 03:36
Ostatnio był: 20 Wrz 2010, 21:09
Kozaki: 2


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości