Jakiś tydzień temu udało mi się ukończyć wreszcie Drugi Brzeg. Po 2 książce Gołkowskiego nie spodziewałem się zbyt wiele i w zasadzie zbyt wiele również nie dostałem, co mnie specjalnie nie zdziwiło. Tym razem Miś wyprawia się do serca Zony, aby sprawdzić źródło dręczących go koszmarów, które zaczęły go nawiedzać w Ołowianym Świcie. Aby tam dotrzeć zwiedza różne ciekawe lokacje, w tym Prypeć, Czarnobyl i na końcu sam Agroprom. Tak, mniej więcej, rysuje się fabuła nowej powieści Gołkowskiego. Czy Drugi Brzeg to książka warta, aby ją przeczytać? Z pewnych powodów tak, z innych nie. Swoje uwagi, co do książki, postanowiłem podzielić na 2 kategorie - te na plus dla tej pozycji i te na minus. I tak:
NA PLUS:- opisy zwiedzanych miejsc wraz z historią drugiej katastrofy.
- zmniejszenie ilości rozważań Misia nad sensem życia na rzecz rozważań nad samą Zoną i życiem w niej.
- odramboizowanie bohatera jakby to napisał Voldi. Wreszcie Miś dostał nieco po dupie od Zony.
- opisy związane z anomaliami nadal na wysokim poziomie. Pomnik Lenina mnie rozbroił...
- cześć walk naprawdę ciekawie rozpisana - snork, złamaniec, Monolit, pijawki.
- humor - opowieści o pewnym legendarnym kremie, czy turystach - idiotach są niezłe.
NA MINUS- fabuła, a w zasadzie jej brak. Budowany przez 2 książki wątek kończy się, jakby nożem uciął. Rozdział z Agropromem kiepściutki i chaotycznie rozpisany, jakby brakło na to miejsce, i zakończenie historii, pomysłu.
- rozdziały po Agropromie, z mojego punktu widzenia, zbędne.
- walki z burerami fatalne. Raz Miś olewa ich, bo przeszkadzają w grilowaniu, innym razem akcja taka, jakby zaraz miał wejść Tedzik i zacząć śpiewać z nimi: Stop! ta giwera to glock, esende mok... Latająca spluwa, która sama się odpala? Dramat...
- akcja z chimerą. To już spie*dolone było na maksa. Pomysł, że się tak wyrażę, kompletnie z dupy. Czemu nie można było zrobić tak, że wpierw chimera poluje na bohatera, ale Miś jakoś ocala ją, a potem się ponownie spotykają i potwór go ma na widelcu, ale go nie zabija w ramach rewanżu i odchodzi? Byłoby logiczniej? Byłoby, a nie jakieś ku*wa przepraszam...
- dalej nie przekonuje mnie łykania przez Miśka całej gamy leków. Co on, całą aptekę zabrał ze sobą? Walka - witaminki i leki - artefakt na chore miejsce = new live.
- w 2 części Miś dalej ma ADHD. Lata po lokacjach, rozwala zamki, wyskakuje przez okna, wskakuje do piwnic. Do tego z przyklejonym do oka Zbawicielem. Kiedyś się chłop wypie*doli i sobie oko wybije o tą rurę... Za dużo parkour, oj za dużo.
- zbyt mało dialogów. Na dłuższą metę przeprawa przez Zonę (i walka z mutantami) robi się nudna. Szkoda, że autor nie pociągnął dłużej wątku z nowo poznanym stalkerem - zapowiadał się obiecująco, dialogi też niczego sobie.
- fragment ze snami w większości słabe i napisane fatalną czcionką.
- słowotwórstwo runda 2... Do tego jakaś dziwna maniera z pisaniem niektórych wyrazów całych z dużej litery. Tak więc są dalej prypeć - kabany i inne określenia z OŚ, a dochodzą do tego jeszcze korale mamine, kaemy i inne radosne twórczości autora... Zgroza.
- zakończenie książki. Mam wrażenie, że w 3 książce, o ile będzie, znowu pojawią się pewne chu*owe pomysły autora...
I to by było na tyle. Dla mnie DB to książka bez pomysłu i trochę odgrzewany kotlet. Jest trochę zmian na plus w porównaniu z poprzednią książką, ale fabuła położyła książkę kompletnie. Jakby miał oceniać to dla mnie warsztatowo i stylistycznie DB wygrywa z OŚ. Fabularnie natomiast OŚ jest lepszy, choć fabuły to tam też nie wiele było... Co do klimatu natomiast to ciężko mi się określić - w OŚ było sporo stalkerskiego życia, zwiedzania lokacji, zbierania artów. W DB mamy Misia sam na sam z Zoną i jest to też ok. Jeśli miałbym się zdecydować, to powiedziałbym, że klimatycznie OŚ był jednak lepszy, bo bardziej zróżnicowany w treści, choć z poszarpanym wątkiem. Tak więc OŚ - 6/10 , DB - 4/10.