Po miesiącach użerania się z modem MISERY (szczękościsk, rozwalone klawiatury, zrujnowane życie rodzinne i towarzyskie, nie wspominając już o podupadłej kondycji psychicznej) postanowiłem wrócić do korzeni, czyli do Cienia Czarnobyla, który niczym "stara miłość" - w moim przypadku - nigdy nie "rdzewieje". A dzięki tej modyfikacji zakochałem się w Zonie na nowo.
Stary, poczciwi "Naznaczony" w zupełnie nowej, odświeżonej i niesamowicie klimatycznej odsłonie, która nie ma w sobie nic z toporności "Oblivion Lost", czy też z przesadnej upierdliwości wrednego i niewdzięcznego MISERY. Doskonale zbalansowana rozgrywka między dynamiką, a poziomem trudności, który wybacza znacznie więcej błędów niż nieszczęsna "Mizeria". To ma być w końcu gra, a nie symulator życia w post-apokaliptycznym świecie, gdzie dzieją się "rzeczy które nie śniły się fizjologom".
Odczuwam wielką satysfakcję z granie w drugą odsłonę Aurory i jestem zauroczonym tym modem do tego stopnia, że odstawiam cholernego, bezdusznego - po prostu wkur
wiającego MISERY do kąta i wątpię, abym jeszcze powrócił do cipowatego towarzysza Majora D. który z pewnością Dante nie jest, a jednak ktoś wje
bał go do Piekła gdzie zupełnie nie potrafi się odnaleźć.
Z pozdrowieniami dla Vandr.