Zachęcony postem @Universala (flaszka po stokroć zasłużona), przeczytałem Gliniarza, Ciszewskiego i Liedla. Książka, jak dla mnie, cud, miód i biuściaste hurysy. Czuć klimat Psów Pasikowskiego przemieszany z fabułą serialu Pitbull. Liedel przez lata służby nazbierał wiele naprawdę ciekawych i często zabawnych wspomnień, a Ciszewski okraszył całość swoim lekkim, trochę niefrasobliwym stylem. Czyta się błyskawicznie, jak już wspomniał Universal, co jakiś czas parskając śmiechem. Jeśli tylko ktoś lubi takie policyjno-sensacyjne klimaty i mniejszym lub większym sentymentem darzy lata dziewięćdziesiąte (bo na ten okres przypada najciekawsza IMO część książki), z całego serca polecam.
Inna natomiast sprawa jest z cyklem "www...", Ciszewskiego. Gliniarza przeczytałem we dwa wieczory i z miejsca sięgnąłem po 1939.com.pl No i cóż mówić, srogo się zawiodłem. O ile sam pomysł, uzbrojony po zęby oddział współczesnego Wojska Polskiego bije po pupach Wehrmacht we wrześniu '39, mi się spodobał, o tyle już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Styl autora jest zwyczajnie kiepski, sformułowania biją po oczach sztampą, czytając miałem wrażenie że już z dziesięć razy widziałem coś podobnego. Bohaterowie są płascy i nijacy, główny bohater to irytujący kretyn, za którego wszyscy wszystko robią. Poza tym, Ciszewski podsuwa im do głowy pomysły totalnie oderwane od rzeczywistości, które wszyscy jednogłośnie uznają za genialne. Wiele wątków nie trzyma się kupy, zupełnie jakby autorowi zabrakło pomysłów jak powiązać poszczególne wydarzenia w całość. Ale wśród tych wszystkich wymienionych wyżej wad, nie ma niestety najważniejszej.
Baby. W 90% przypadków wprowadzenie kobiecego wątku do takiej typowo "męskiej" książki to jak wbicie sobie gwoździa do trumny czołem. 1939.com.pl jest doskonałym tego przykładem. Nancy "ta durna szmata" Sanchez zakopała dół wykopany nielogicznościami książki. Lalunia która nadaje się wyłącznie do roli biednej księżniczki którą trzeba uratować, nagle zostaje osadzona w roli dowódcy drużyny marines. Na każdym kroku Ciszewski podkreśla jej wyszkolenie, wykształcenie i wyj*banie, a tymczasem dupa przez całą książkę zabija chyba jednego świra (a trup generalnie ściele się gęsto i idzie w tysiące) i później jeszcze cała się trzęsie ze strachu. Poza tym mamy wątek romansowy z głównym bohaterem, którego tok był oczywisty od samego początku książki.
Akurat w tym miejscu muszę się zatrzymać i napisać o jedynym plusiku, jaki dodaje do oceny postać Nancy. Gdy wyszła na jaw ich wcześniejsza znajomość, siedziałem przez chwilę i aż miałem ochotę autorowi zacząć bić brawo. Z początku akcje dwojga bohaterów były tak bezsensowne, że za głowę się chciałem łapać, ale gdy Ciszewski zgrabnie je uzasadnił, pisząc o młodzieńczych latach pułkownika, z uznaniem tą że głową pokiwałem. Niestety, później cały wątek wrócił do początkowej sztampy. Do postaci kobiecych w cyklu wrócę za chwilkę.
Zazwyczaj nie stosuję żadnej skali, oceniając książki, ale ponieważ dzisiaj dzień kota, chwilowo zmienię zwyczaj.
Za pozornie banalny, ale jednak chwytliwy pomysł (Nasi biją Niemców! Hurrraaa!), dwója. Za zwrot akcji z Nancy i Grobickim, nieduży plus. Czyli, w efekcie, dwa koteły i jeden pieseł:
Co się jeszcze tyczy "internetowego" cyklu Ciszewskiego, niesiony rozpędem, choć już mocno zniechęcony, sięgnąłem po 1944.waw.pl. Po 50 stronach ebooka poddałem się i zacząłem wołać pardonu. Bohaterowie znowu zachowują się jak niedorozwinięte dzieci, podejmują bezsensowne decyzje, a kobiety... Moment w którym do akcji wkroczyły Rozalka z "tą durną szmatą" Nancy mnie pobił, ogłuszył i wykorzystał analnie. I tego było już za wiele, ebooka usunąłem i nie zamierzam wracać. A szkoda, bo miałem nadzieję na naprawdę ciekawy cykl sensacyjno-historyczno-fantastyczny.
Poza tym, jak ku*wa można nazwać bohaterkę "Nancy"...