Dawno dawno temu, w U-krainie, był sobie zespół magów - GSC się zwali. Tworzyli oni dzieło wiekopomne S.T.A.L.K.E.R.-em zwane. Plany mieli zacne i epickie, jednakowoż potrzebowali sponsora by ich marzenia się ziściły. Przeto magowie zatarabanili za wielką wodę, i konglomerat THQ sypnął złotem.
I oto magowie mieli fundusze, jednakże z racji swojej narodowości, używali wody ognistej zbyt często, przez co prace się spowalniały.
I wtedy oto wielki konglomerat THQ wysłał elektronicznego mor... eee... Termi.... znaczy egzekutora - Dean Sharpe mu było na imię. Wpadł on z furkotem do zamku GSC, i rozejrzał się. Magowie byli napierdoleni w trzy dupy a ich dzieło, mimo że z grubsza gotowe, nie spodobało się jegomościowi. Argumentował on, iż naród jego hamerykancki jest za głupi i nie zrozumie takiego skomplikowanego tworu, przeto magowie musieli wytrzeźwieć i zapie*dalać żeby przeciętny konsument baru U Pułkownika Sandersa mógł to przetrawić.
I dlatego drogie dzieci, Shadow of Chernobyl ssie wora dezowora/skarpety caleba/paukę autora tuch wypocin.
KONIEC
Opinie autora są jego własnymi (choć nieco popieprzonymi).