Życie rozpieszcza. Od co najmniej sierpnia - CO NAJMNIEJ - nie byłem tak szczęśliwy. O ile w ogóle można powiedzieć, że byłem przez kilka ostatnich miesięcy zadowolony... W każdym razie, zacznę trochę od końca: ucieszyło mnie, że chór, który przygotowałem na pasterkę nie zawiódł i ładnie żeśmy sobie pośpiewali. Dalej - wczoraj profesur od polonijskiego oddał dyktanda, które zwyczajowo robi co roku, jako klasowe eliminacje do konkursu. Udało się, podobnie jak w pierwszej klasie LO, zdobyć pierwszy wynik. Jeden błąd ortograficzny ("można by" łącznie - ale cały czas mi się myli
) i dwa źle postawione przecinki. Drugi wynik w klasie miał cztery orty i dwa int. Tak więc - miło. Siedemnastego stycznia etap szkolny. Trzymajta kciuki
I... co najważniejsze. Muszę się wam pochwalić. Znalazłem osóbkę, na której widok moje zgniłe serduszko zaczyna szaleć (Uni w tym komentarzu do opka "Złodziej też ma prawo się zakochać" naprawdę zgadł
Winszuję!). I jest mi z Nią dobrze, jak jeszcze z nikim nie było.
Cieszę się życiem. Rozpieszcza