Ale co tu Frędzle mają do rzeczy? Z ich strony to tylko "przedruk" - rebelya.pl dała napisy, koleś z Salonu dał tekst, film zagramaniczny. Choćby to była strona Wolanda - to nic nie zmienia, skoro treść jest od kogoś innego.
Co mnie rozbiło, to nazwa "Nordycki Instytut Gender Studies". Wyobraziłem sobie Wikinga z zakrwawionym toporem w ręce i andrzejowym wąchalem, ubranego w różową sukienkę i kabaretki na swoich owłosionych nogach
http://images.uncyc.org/commons/4/45/W_chorus.jpgZesrali się ludzie z gender, jakby to było coś nowego. Ja, człowiek nieobyty, usłyszałem o tym jakieś 3-4 lata temu. Teraz rzekomo wchodzi to na polskie salony, chociaż pewnie tylko dlatego, że lansują to media, sku*wysyny głodne kolejnej taniej sensacji. A ileś osób się nie wiadomo jak grzeje, nazywają to "ideologią gender", co w sumie brzmi dość śmiesznie. Jedno sformułowanie bardzo mi się spodobało w tym tekście - łysenkizm. Ono powinno zakończyć całą dyskusję nt. "gender", bo nad kulturową otoczką narosłą wokół płci można faktycznie pogadać, tyle że obie rzeczy nie są tożsame.