Ostatnio z kumplami w akademiku postanowiliśmy wrzucić sobie dwie części
"Naznaczonego", w reżyserii Jamesa Wana, znanego z nieśmiertelnego uniwersum "Piły". Jedynka trzymała w napięciu niemiłosiernie, końcówkę to normalnie oglądaliśmy przez palce (scena, gdy antagonista pojawia się za plecami babki nieziemska
). Dwójka niestety nie powaliła. "Piła" słynęła z wielu powiązań z poprzednimi swoimi częściami. W "Naznaczonym" też to wykorzystano i na tej płaszczyźnie dwójka była dobra, jednak scen "strasznych" nie dostrzegłem zbyt wiele.
Jeszcze wcześniej zabrałem się za
"Nosferatu: Symfonia Grozy" z 1922 roku, czyli praktycznie praojciec horrorów. Może wtedy to ludzi straszyło, ale patrząc z dzisiejszych czasów wydaje się to śmieszne. Oczywiście sam hrabia Orlok przeraża wyglądem i sceny z nim są napięte, jednak reszta filmu jest przegadana (zwłaszcza, że to film niemy
)