[Ostatni oddział] by RadekNioch

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

[Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez RadekNioch w 07 Lis 2013, 21:42

Wstęp
:

Nie wiem, dlaczego… po prostu nie wiem! Bracia stalkerzy, czemu? Czemu oni musieli go dopaść? To był mój przyjaciel… Ale przecież nie zabił żadnego, nie zagrażał im. A monolit… on prowadzi ekspansję! Pojawili się na północy wysypiska i załatwili Wasię… krążą plotki, że napierają też na Powinność. Omijają jednak Magazyny Wojskowe przechodząc wzgórzami. Odpuścili sobie całą obronę i chcą przejść na południe, ech… Monoliciarze są naprawdę nieprzewidywalni. Chociaż, może łatwiej będzie przejść do centrum, to może być prawdziwa okazja…

Trzy dni później…

- Mietek, do cholery! Za osłonę, mają snajpera!
- Widziałeś go?
- Tak, tam bardziej po prawej, obok beczek! Ma chyba dragunowa, musimy uważać jeśli chcemy przejść.
- Zaraz nas tu podejdą! Daj mi granat!
- Nie mam!
- Jak to nie masz?
- Ostatni zużyłem na kaemistę przy wejściu! Posłuchaj, musimy wracać, krwawisz...
- To tylko otarcie, pocisk musnął mi ramię ale nic mi nie jest. Strzelaj, bo zginiemy jak ten twój Wasia!
- Spieprzamy, rzucają granaty!
- Nie z tej strony idioto, to u nich wybuchają!
- Czekaj, tam jest paru kolesi z kałachami, wcześniej ich nie widziałem!
- To bandyci*1! Ale może oni nas właśnie uratują!
- Jeden z nich padł, musimy coś zrobić! Nie mamy wyjścia, i tak nie przejdziemy dalej!
Dobrze wiedziałem, że nie mamy żadnych szans w dalszych starciach z Monolitem, nie przedostaniemy się na północ od baru 100 radów. Musielibyśmy poszukać jakichś sojuszników, we dwójkę nie ma szans na pokonanie hord z karabinami. Jednak, wróćmy do bandytów. Walczyli oni dzielnie tak samo jak my, w końcu udało się zabić większość żołnierzy Monolitu. Nie obyło się jednak bez ciężkich ran. Okazało się, że także bandyci chcieli dostać się w głąb Zony, na poszukiwanie cennych rzeczy i być może nowych artefaktów. Na szczęście nie chcieli nas obrabować, wspólna niedola sprawiła że nawet spędzili z nami noc przy ognisku. Z ranka postanowiliśmy wrócić do składu.

Dwa dni później...

Mietek, jak co dzień był z rana przygnębiony. Był strasznym filozofem, rozmyślał nad sensem życia i innymi pierdołami. Ja zaś zająłem się przygotowaniem do wyprawy. Spakowałem wszystko co potrzebne do plecaków, amunicję, prowiant, leki… niestety, z lekami było u nas słabo, skończyły się pieniądze a zarobić nie było jak. Postanowiliśmy poświęcić się i poszukać artefaktów. Na południu znajdowało się chemiczne świństwo oraz anomalie, była szansa na jakieś cudeńka.
Można powiedzieć, że wyruszyliśmy. Zaraz po wyjściu z bezpiecznego obszaru Mietek rzucił:
- Ech, było mi zostać w Polsce. Może znalazłbym jakąś pracę, poprosiłbym rodzinę o trochę pieniędzy i jakoś by się żyło. A tutaj co? Niedola, bida z nyndzom i śmierć na każdym kroku. Żałuję swojego wyboru…
- Co ty, przecież nic nam się nie stanie. Po prostu trzymajmy się razem, będzie dobrze. Nie zapowiadali na dziś emisji, chociaż nigdy nie można być pewnym. Na szczęście zabudowania są wszędzie wokół nas, a i skład tylko jakieś dwa kilometry stąd.
- Przecież to tylko się tak mówi, że będzie dobrze. A pewnie jak zawsze wrócimy potłuczeni. Przydałby się jakiś lepszy kombinezon, ta wzmocniona kurtka mnie jakoś nie przekonuje…
- Kiedy się już obłowimy, to kupisz sobie nawet egzoszkielet! Nie bój się o przyszłość, ciesz się życiem! Możliwe że znajdziemy jakiś cenny artefakt i już kaska wpadnie do kieszeni.
- Być może. Dobra, idźmy szybciej bo jest tu jakoś nieprzyjemnie. Całe szczęście że nie ma takiej mgły jak wczoraj.
Niestety, czekało na nas nieszczęście. Zobaczyliśmy z daleka jakąś postać, trzymającą długi karabin. Na początku pomyślałem - oby to był członek Wolności, oby to był wolnościowiec… Oczywiście, jak zawsze, okazuje się że prawda jest dużo gorsza. Za postacią stało kilku innych uzbrojonych ludzi. Z bliższej odległości dało się zauważyć w nich monolitian. Co gorsza, zauważyli nas. Powoli zaczęliśmy się cofać, dwóch obserwowało nas lornetkami. Nie otworzyli jednak ognia, pozwolili się nam oddalić. Chcieliśmy poszukać innej drogi na południe między hałdami radioaktywnych przedmiotów. Ani ja, ani Mietek nie chcieliśmy mówić o tym, co zaszło. Po prostu zdecydowaliśmy się na obejście oddziału.
Okej, dotarliśmy. Staliśmy przed małym bagnem. Doły były wypełnione ohydną, zieloną mazią. Wszędzie unosiły się opary, a licznik Geigera zaczynał pracować. Nałożyliśmy maski i zaczęliśmy się przedzierać przez opary. Wyjąłem detektor artefaktów. Po chwili powiedziałem:
-Na razie zero śladów, detektor milczy jak grób. Zostań tu, ja idę dalej. Dla ciebie może to być niebezpieczne, nie masz dobrego kombinezonu.
- Rozumiem, uważaj i w razie czego krzycz.
- Hehe, mam nadzieję że nie będę musiał.
I nie musiałem. Szedłem ostrożnie, omijając strefy większego stężenia oparów. Nagle detektor zaczął piszczeć. Wskazywał mi kierunek na lewo ode mnie, jednak troszkę dalej. Rozejrzałem się dokładnie i począłem stąpać po wilgotniejszej ziemi, która prawie się pode mną uginała. Nagle detektor wzmógł odgłosy piszczenia a moim oczom ukazała się kula z nieco błękitną poświatą. Sięgnąłem po nią, coraz ostrożniej i ostrożniej patrząc… Tak, udało mi się! Znalazłem dziwny artefakt, nie potrafiłem go jednak zidentyfikować. Szybko wróciłem stąpając po niebezpiecznej ziemi i pokazałem artefakt Mietkowi. On także się zdziwił, ponieważ nigdy takiego nie widział…


Rozdział I - Początki w Dolinie Mroku

:

Zapewne każdy z Was rozmyślał o śmierci. Ja jednak mam do tego powód, i muszę myśleć szybko. Właśnie widzę przed sobą monolitowca, z pistoletem skierowanym prosto w środek mojego czoła. Jestem bezbronny, posiadam jedynie nóż myśliwski... Gdyby teraz udało mi się szybko po niego sięgnąć, tak, gdyby... Czas się jakby zatrzymał a w moim mózgu szalały tysiące myśli, o tym co było, co jest i co muszę zrobić... Nagle ciszę przerywa jeden strzał oddany gdzieś z przodu... Tak, to Mietek! Gdyby nie był teraz ze mną to już by mnie nie było, w końcu nie pierwszy raz ratuje mi tyłek. Nigdy nie odwdzięczę mu się za to całe poświęcenie dla mnie i wspólnego dobra… W końcu też mu nie raz pomogłem. Śmierć obojgu nam przelatywała przed oczami.
- Mietek, ja… Dziękuję!
- Ech, to już nie pierwszy raz. Było blisko, ale trzeba powiedzieć że masz niesamowitego farta. Zajmowałem się innym ale gdy zobaczyłem że jeden się podnosi szybko się podniosłem, nacelowałem i strzeliłem… mam nadzieję że nigdy już nam się to nie zdarzy. Masz na pewno ten artefakt?
- Tak, mam go w kie… cholera, nie ma go!
- Sprawdź dobrze! Masz pewność że nie zgubiłeś po drodze?
- Jestem pewny że gdzieś tu jest… O, chyba… Tak, mam!
- Dobra, szybko, wracajmy bo może kolejny patrol tu przyjdzie.
Dziwne było przede wszystkim to że tak się ich tu namnożyło, na każdym kroku jest tu jakiś stalker, ale pierwszy raz większość stanowią monolitianie, jeżeli w ogóle się tak nazywają. Po chwili przyspieszonego chodu wśród lekko zalesionych i bladych terenów byliśmy już w składzie. Wspaniale było poczuć ciepło ognisk rozpalonych przez innych tropicieli.
- Okej, teraz powiedz mi co to za artefakt.
- Nie wiem, wygląda trochę jak galareta albo ślimak, ale to nie to, pomimo iż znalazłeś go w galarecie. Nie wiemy nawet jakie może mieć właściwości, więc odesłałbym to do naukowców.
- Ile za niego dasz?
- Nie więcej niż osiem tysięcy rubli, potem być może więcej. Zależy czy będzie się nadawał do użytku.
- Oddam za dziewięć tysięcy.
- Dobra, ale pamiętaj że nie kupię nic więcej z powodu braku kasy. Pierdoły możesz oddać Brodaczowi na Skadowsku, ale nie mi. Parę kilometrów to dla Ciebie przecież nic wielkiego, prawda?
- Masz tu artefakt, dawaj kasę i spadam, nie potrzeba mi twojego gadania.
Nigdy nie lubiłem słuchać głupot które opowiadał Oleg. Zawsze gadał to, o czym nikt nie chciał słuchać, sprowadza jednak dużo rzeczy dla stalkerów, lepiej więc wytrzymać te parę słów. Postanowiliśmy posiedzieć trochę w naszej ukochanej bazie, może nawet się przespać. Nie chcieliśmy jednak marnować czasu na wylegiwanie się przy wejściu, więc zagadałem do pewnego czarnorynkowca który ciągle siedział w zamówieniach. Ciągle miał jakąś pracę dla każdego, choć nie zawsze miłą i przyjemną. Gdy minąłem wagon, powiedziałem:
- Zdrastwuj*2, Igor.
- Witaj, dawno się chyba nie widzieliśmy. Czyżbyś zapomniał o długu?
- Jakim długu? Wszystko Ci zawsze oddawałem.
- Posłuchaj, jest pewna robota i musisz ją wykonać. Nie obchodzi mnie to że oddałeś kasę. Trzeba we wszystko włożyć trochę pracy, prawda? Jest propozycja od mojego człowieka na zachodzie.
- Dobra, gadaj. Mam nadzieję że mi się opłaci.
- Znał on kiedyś pewnego stalkera, francuza. Nazywa się Axel, jednak dla niepoznaki posługuje się imieniem Sasza. Nazywają go pechowcem, wszystko wskazuje na to że znowu ma pecha. Ale to niedługo się skończy.
- Czemu zawsze to ja muszę odwalać czarną robotę?
- Nie bój się, nie będzie to dla ciebie takie trudne. Od razu wstąpił do bandytów, trzeba powiedzieć że uwielbia takie rzeczy.
- Okej, gdzie go znajdę?
- Znając życie w Dolinie Mroku, musiałbyś poszukać.
- Co za to dostanę?
- Zobaczysz, opłaci ci się, obiecuję…
Nie pozostało mi nic innego jak wyruszyć wprost do Doliny. Poczekaliśmy jednak i przenocowaliśmy w Składzie. Z ranka razem z Mietkiem ruszyliśmy na zachód, można by rzec, że ku przygodzie. Co dziwne, nie było widać żadnego zagrożenia. Słyszeliśmy tylko kruki, które latały nad nami i szum wiatru. Gdzieś daleko za nami usłyszałem dwa ryknięcia dzika, lecz nadal trwała cisza. Być może po prostu było za wcześnie i żołnierze Monolitu odpoczywali. Niestety, zawsze jest jakieś ale. Tym razem było bardzo cicho, za cicho na przejście do Doliny Mroku. Zignorowałem to, myślałem że to nic dziwnego z samego rana. Jednak kolejny raz popełniłem błąd…
- Wład, uważaj!
- Co się dzieje?
Tak, już wiecie że nazywam się Władimir, w końcu kiedyś musieliście się tego dowiedzieć. Nie jednak to jest teraz ważne. Powróćmy jednak do sprawy. Cofnąłem się o dwa kroki po czym usłyszeliśmy huk dochodzący z pewnego miejsca w krzakach, kilka metrów od nas. Okazało się, że na cienkim przejściu były rozłożone miny przeciwpiechotne ze sznurkami… Na szczęście, okazało się że miny „dają” nam trochę czasu, mogliśmy więc być spokojni o swoje życie. Jednak nie trwało to zbyt długo, po chwili w oddali pojawiła się grupka szturmowa, pewnie zainteresowana wybuchem. Tak, oczywiście byli to monolitowcy. Rozpętała się mała strzelanina. O dziwo, byli bardzo łatwi do pokonania. Kryli się za cienkimi drzewami, a nasze pociski po prostu ich rozszarpywały - albo przez to że drzewo było mało wytrzymałe, albo dlatego, że się słabo kryli. Po sprawie zabraliśmy amunicję i leki trupom, a następnie przeszliśmy dalej.

Ten minyts egoł:

- Władimir, widzisz to?
- Co? Znowu Monolit?
- Nie, po prostu podziwiaj ten krajobraz… Jest tutaj jakoś cieplej, jest zielono, wszędzie rosną świerki, sosny, są też inne drzewa…
- Przecież byłeś tu wiele razy…
- To prawda, ale nie widziałem nigdy Doliny Mroku w takiej oprawie, zawsze było tutaj ponuro, jak sama nazwa wskazuje.
- No… Nawet ładnie. Szkoda że czekają na nas tutaj tylko bandyci i Monolit.
- Hm, zawsze byłeś taki radosny a teraz czuję, że jesteś przygnębiony.
- Nie będę owijał w bawełnę. Po prostu sam zacząłem się zastanawiać jaki sens ma nasze życie. Chciałbym kiedyś osiągnąć jakiś cel, jednak tutaj jest zbyt ciężko żeby chociaż przeżyć… A właśnie w tej chwili mamy za zadanie przedrzeć się przez całe gromady bandytów żeby dotrzeć do tego jedynego, naszego celu. Czuję, że nie będzie to zbytnio przyjemne.
Wtem usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Nie przypominał mi żadnego ze znanych, toteż wystraszyłem się. Zobaczyłem cień, który przeskoczył z pobliża jednego krzaka za skałę i wtopił się w jej własny cień. Nie wiedzieć czemu, nagle to coś ucichło. Powiedziałem Mietkowi żeby wyjął strzelbę i sam się zbliżyłem do ogromnego kamienia. Skała była w kształcie jajka, więc zawsze mogłem spodziewać się ataku z góry, lecz postanowiłem ją okrążyć i zobaczyłem przed sobą snorka. Jest to dziwna istota humanoidalna, ma jednak więcej ścięgien i potrafi skakać na duże odległości oraz szybko się poruszać. Gdy mnie zobaczył, nagle odbił się od ściany i pojawił się jakieś siedem czy osiem metrów na lewo ode mnie. Aby nie przedłużać już tej niepokojącej sytuacji wyjąłem karabin i skończyłem żywot tejże istoty. Zdziwiło mnie jednak, że ten snork nie chciał mnie zaatakować…

Parę dni później:

- Ile masz nabojów, Mietek?
- Dwa magazynki! Patrz tu!
Z mojego karabinu wydobyły się trzy pociski które przedarły się przez kamizelkę monolitowca nie pozostawiając z niego niczego poza kupą mięsa.
- Daj jeden! - krzyknąłem.
Przeładowałem nie zastanawiając się długo, te trzy pociski były moimi ostatnimi.
- Uważaj! Nadchodzą z obu stron, wezmą nas w ogień krzyżowy! Biorę tych dwóch, Ty myśl!
Dało się usłyszeć strzały Mietka. Nie żałował on bowiem ołowiu na fanatyków. Kolejnych dwoje monolitian padło nie spodziewając się tak szybkiego zauważenia. Teraz strzały w podziemiach nieco ucichły.
- Wymyśliłem plan, za kolejne osłony! Na trzy-cztery!
- Dobra!
- Okej, trzy, czte-ry! Biegnij!
Niemal tuzin pocisków przeleciał zaraz obok mnie, a ja tylko biegłem, żeby zdążyć zanim będzie po mnie. W końcu udało mi się oprzeć o betonową ściankę, lecz kiepsko było z amunicją. Postanowiłem rzucić dwa ślepe granaty, może któryś odparłby nieco naszych wrogów. Niestety, pierwszy zielony i wybuchowy cytrusek*3 okazał się nieskuteczny, drugi zaś sprzątnął jednego który chciał podbiec bliżej. Byłem już bardzo zmęczony.
- Mietek, przerwij ogień na chwilę, tylko zmarnujesz amunicję, a jest ona nam bardzo potrzebna.
- Trzeba by przejść jeszcze dalej! W tym zaułku leży kilka trupów, wiem że jednego załatwiłem ja, więc może znajdziemy tam amunicję, a jeśli nie to chociaż inną broń.
- Na razie pilnujmy siebie nawzajem. Posłuchaj, miotajmy granatami. Ile masz?
- Ja mam trzy, a Ty?
- Wziąłem ze sobą siedem, na zapas, bo wiedziałem że trzeba będzie się namęczyć. Zostało mi pięć.
- Dobra, i jak planujesz to zrobić?
- Za chwilę odbezpieczysz jednego i rzucisz tam gdzie ja rzucę. Potem oboje rzucimy na lewo, potem na prawo a następnie, gdy zostaną mi dwa to rzucę je jeszcze raz na środek, po kolei.
- Dobrze, niech będzie. Rzucaj.
I rzuciłem. Jako że było ich tam co najmniej jeszcze sześciu, dwóch napotkało mój granat. Na granat Mietka wlazł jeden fanatyk, na następne reszta. W końcu mogliśmy odetchnąć i wyjść z podziemi. Nie powiedziałem jeszcze, jaki był nasz cel. Dowiedzieliśmy się że tutaj czeka na nas klient naszych wystrzelonych pociskó, który jest w jakiś sposób powiązany z atakami Monolitu. Niestety, napotkaliśmy tylko monolitian ubranych w ich własne kombinezony, nie było ani jednego bandyty. Był to ślepy trop ale akcja się nam opłaciła, gdyż żaden z nas nie doznał poważniejszych obrażeń, a znaleźliśmy leki i amunicję. Mietek wziął też jeden karabin SVD*4 i zaczęliśmy szukać wyjścia…


Rozdział II - Życie jest łatwe

:

Po raz kolejny dowiedziałem się, że jesteśmy w kropce. Ani ja, ani mój kompan nie wiedzieliśmy jak się uwolnić z wielkiego podziemnego pomieszczenia. Nie chcieliśmy tutaj długo zostawać, mieliśmy prowiant i leki, lecz otoczenie było wielkie i chłodne, wydawało się nam że słyszymy odgłosy mutantów. Pewnie było to jednak tylko nasze zniekształcone echo, bowiem niczego nie widzieliśmy. Cokolwiek jednak byśmy nie znaleźli, nie było to wyjście. Zawsze mogliśmy się wrócić, ale nasza wyprawa nie miałaby sensu…
- Mietek, czujesz ten smród? - zapytałem.
- Rzeczywiście, tak jakby jakiś gruby zwierz się zesrał…
- Widzisz, mi się wydaje że to nie jest czas na żarty.
Smród musiał skądś dochodzić. Postanowiliśmy szybko zrobić coś z naszą sytuacją. Pomieszczenie było ciemne, wysokie i wypełnione różnymi gratami. Były pudła, beczki, opony…
- Uważaj! - krzyknął Mietek. I wydaje mi się, że kolejny raz uratował mi tyłek.
- Co się znowu…
Nie zdążyłem dokończyć. Moim oczom ukazał się kolejny snork. Poderwał się do skoku, ja jednak zdążyłem się uchylić i mutant nawet o mnie nie zahaczył. Szybko zdjąłem karabin z pleców i oddałem w stronę skoczka dwie krótkie serie. Wyglądało na to, że go zabiłem. Postanowiłem jednak jeszcze dobić go strzałem z pistoletu, prosto w potylicę. Nie chciałem mieć na ogonie kolejnego kłopotu.

Pół godziny później…

- Tak! Znalazłem przejście! - krzyknąłem. W końcu wyjście z olbrzymiego i cuchnącego pomieszczenia było dla nas ratunkiem.
- Już idę. Oby to naprawdę było TO przejście.
Tak, wszystko wskazywało na to że dobrze trafiłem. Przede mną stał prostokątny otwór w ścianie, zabity deskami. Stare deski szybko dały się załatwić, więc to był nasz najmniejszy problem w tamtej chwili. W „tunelu” czekała na nas lampa, niestety od dawna niedziałająca. Gdy weszliśmy głębiej, naszym oczom ukazało się rozdwojenie dróg. Mogliśmy iść w prawo albo lewo. Postanowiliśmy, że każdy uda się w inną drogę, komunikację zapewni nam radio.
- Dobra, orientujesz się?
- Ta. Wład, widzisz coś?
- Widzę tylko ciemność w której drogę wskazuje mi jedynie latarka.
- Mam dla ciebie niezbyt przyjemną wiadomość. Moja już pada i za chwilę może mi zabraknąć światła.
- Pamiętaj, zawsze najlepiej jest brać po dwie sztuki wszystkiego… Może oprócz nabojów. Tego bierz jak najwięcej, pewnie zdołałeś już się o tym przekonać.
- Hehe, kolejny żartowniś. Myślałem że sam tutaj jestem ze swoim marnym poczuciem humoru.
- Życie już takie jest. Powiem Ci, że nie opłaca się żartować w sytuacji, w której każdy się śmieje a ty nie rozumiesz o co chodzi. Potem się okazuje, że żart jest o tobie, czujesz się wtedy jak kupa szlamu, do tego zawstydzonego.
- Nie wiem co to ma do tematu, ale racja.
- W sumie… jestem zbyt zmęczony, żeby mówić sensownie. Posłuchaj, po prostu jak najszybciej stąd idźmy.
- Przecież i tak musimy poszukać tych dokumentów. A zanim to zrobimy, pewnie jeden z nas będzie musiał się wrócić.
- Dobra, zróbmy to jak najszybciej. Ech, ciężkie są losy weterana Zony. Ludzie narzekają, że nie ma pieniędzy, że źle się im dzieje… Dopóki nie zechcą pozostać w strefie.

Parę godzin później...

- Mietek? Mietek, do cholery! Jesteś?
- Cicho, słyszałem jakieś dźwięki, dochodzące z naprzeciwka...
- Daj spokój, po prostu Ci się to uroiło. Już pół godziny chodzisz bez światła!
- Niby tak, ale chyba jeszcze nie zwariowałem!
- Jaki był ten dźwięk?
- Hm, wydaje mi się, że usłyszałem jakby ryk, tyle że o dość wysokim tonie, po którym nastąpił krótki pisk.
- Hehe, szczegółowo. Nie przejmuj się, trzymaj palec blisko spustu a nic ci się nie stanie.
- Oby. Jednak zaczyna się robić niefajnie.
Bo było niefajnie. Wyobraźcie to sobie - naokoło Was tylko ciemność, cisza i od czasu do czasu głos Mietka, który na dodatek miał urojenia. Czułem zimno dotykające mojej twarzy oraz rąk, pomimo iż były w dość grubych rękawiczkach od kombinezonu. Bałem się w sumie o nasz los, jako że mogliśmy tutaj zabłądzić. Starałem się jednak iść tylko naprzód, żeby nie pomylić kierunków. Na szczęście miałem działającą latarkę.
- Wład! - Krzyknął przerażonym głosem Mietek.
- Co jest?
- Coś widziałem!
- Jak to wyglądało?
- Było na pewno niskie, pojawiło się przede mną i znikło. Słyszałem odgłosy, ale jedynie lekkiego stąpania.
- Stój w miejscu i czekaj. Przyceluj w ziemię jakiś metr od twoich nóg i czekaj, aż coś może się pojawi, wtedy - wiesz co robić.
Usłyszałem dwa strzały, dochodziły nie tylko z radia, ale też z mojej lewej strony. Był to znak, że znajduję się blisko Mietka. Jednak on zamilkł. Słyszałem jednak oddech, był to znak że nie odszedł jeszcze z tego świata.
- Mietek, słyszysz mnie?
Nie było odpowiedzi.
- Mietek, powiedz coś. Słyszysz mnie? Odpowiedz!
- S-s-s-słyszę ć-ć-cię...
- Co się stało?
- W-właśnie zabiłem jakiegoś dziwnego... Chyba mutanta... Nie wiem co to było, szybko do mnie doskoczyło i uratowała mnie tylko moja strzelba.
- To dobrze, spokojnie, nic się nie stało... Przynajmniej tak wnioskuję po tym że "uratowała" cię twoja broń.
- Tak, nawet nie mam draśnięcia ale ryki tak szybko się zbliżały, że nie mogłem rozpoznać co to było i ledwo nacelowałem. Właściwie dalej nie mogę tego czegoś rozpoznać. Przecież latarka mi nie działa.
Po jakimś czasie marszu wśród ciemności jedynie z latarką (a Mietek w kompletnej ciemności), zauważyliśmy oboje światła. Była to dziura w metalowych drzwiach. Gdy tylko zobaczyłem światło, przyspieszyłem, podobnie jak mój towarzysz. Drzwi wyrwały się pod naporem mojego ciała i ujrzałem to. Było to jakże doskonale białe światło, okrążające mnie z każdej strony. Biel otaczała mnie, powodując w mojej duszy radość i zadowolenie. Z pewnej odległości usłyszałem niewyraźne i radosne krzyki Mietka. Tak, udało się! W końcu wyszliśmy na powierzchnię!


Rozdział III - Pozdrowienia z Rosji
:

Bywają takie dni, w których nie wiesz, co chciałbyś dzisiaj zrobić. Tak było i wtedy - Sobotni poranek, nie wiemy gdzie jest Axel, nie wiemy co z naszym losem... Nie mamy w tym momencie żadnego celu, który mógłby poprowadzić nas dalej. Czasem myślałem, czy byłby to dobry wybór, pójście do bandytów? Nie wiemy jak by nas przyjęli, nie wiemy co by nam zabrali... W sumie moglibyśmy się dowiedzieć czegoś o naszym celu. Postanowiliśmy jednak się nie narażać, zawsze wygodniej jest po prostu wrócić na Skład i powiedzieć, że się nam nie powiodło.
- Wład, żyjesz? Hehe...
- Tak, jeszcze... Jeszcze żyję. Ale czy potrwa to długo? Myślałem właśnie, co powinniśmy zrobić. Bandyci odpadają, a przecież nie będziemy sobie zwiedzali. Wygląda na to, że trzeba będzie wrócić się do bazy.
- Widzisz, ja zwykle rozmyślam o innych rzeczach. Ale skoro proponujesz odwrót - w pełni się z tym zgadzam. Nic przecież nie zrobię, nie mając marnej latarki. Okazuje się, że to nie była wina baterii, po ich wymianie okazało się, że i tak nie świeci.
- Oddasz ją technikowi i po problemie.
- Bardziej opłaca mi się chyba kupić nową. I tak to już gruchot.
Postanowiliśmy nie zwlekać już dłużej, i ruszyliśmy na zachód. Ten ranek był dość chłodny. Nawet wiatr nie był zbytnio odczuwalny, za to sama temperatura była już na pewno bardzo bliska zeru. Pomijając to, że nie mieliśmy ciepłych kombinezonów było całkiem przyjemnie. Przynajmniej mgła się nie utrzymywała długo, a niebo było czyste*5... Tak, to było trafne określenie. Po jakiejś godzinie drogi byliśmy już przy wejściu na wysypisko. Poczuliśmy wstrętny zapach radioaktywnych odpadów po jakichś budynkach i elementach industrialnych, zmieszanych ze zwyczajnymi śmieciami (na przykład puste konserwy), które wyrzucali stalkerzy dla żartów. Mało nam zajęło dotarcie do Składu, jako że po chwili mogliśmy witać się z wartownikami. To co nas najbardziej zdziwiło to to, że nie zauważyliśmy ani jednego "monolitiana" po drodze. Być może coś im przeszkodziło w ekspansji na południe. Gdy dotarliśmy do handlarza, rzuciłem:
- No i jak z moim artefaktem?
- Witaj, niedawno przyszły wieści dotyczące właśnie twojego artefaktu. Okazuje się, że ma on dziwne właściwości, między innymi redukuje nieco promieniowanie dotykanego przedmiotu lub organizmu, i sprawia, że promieniowanie terenu zanika w odległości kilku metrów, możemy stać się więc całkowicie odporni na radioaktywność. Niestety, efekt nie jest stały i po kilku minutach całe promieniowanie wraca na swoje miejsce.
- Dobra, i co w związku z tym?
- Naukowcy prosili, aby przekazać Ci tę skrzynkę. Klucz do otwarcia dwóch zamków masz tylko ty, podobno wykonywałeś kiedyś dla nich pracę i dostałeś zadanie otworzenia bramki niedaleko anomalii. Będzie pasował on też tutaj.
- Dzięki, to dla ciebie za pomoc.
Przekazałem mu tysiąc rubli, za taką pracę nagroda się należy. Poszukałem klucza w moim schowku w bazie, a następnie otworzyłem skrzyneczkę. Niezbyt się zdziwiłem zawartością, znajdowało się tam trochę rubli, paczka antyradów oraz list. Była w nim napisane:
Witaj, Władimirze.
Wiem, że czekałeś na naszą odpowiedź dotyczącą Twojego znaleziska. Ma ono dziwne cechy, między innymi odpycha i redukuje promieniowanie na danym obszarze, a szczególnie po dotyku. Cechuje go stałą temperatura, około 10 stopni Celsjusza, po podgrzaniu szybko stygnie. Jest też odporny na zgniatanie. Mniejsza jednak o szczegółach właściwości - Jego zastosowanie może być różne, zależy nam więc na wielu próbkach. Potrzeba nam jeszcze kilku sztuk, które możesz dostarczyć właśnie Ty, nie omieszkamy podarować Ci paru ciekawych rzeczy. Co do przeznaczenia artefaktu zaś, oddaliśmy go do centrum badawczego w Rosji, tam zostanie on dokładniej przebadany. Życzymy powodzenia w szukaniu innych egzemplarzy. W skrzynce powinny być też leki przeciwpromienne oraz piętnaście tysięcy rubli. Do widzenia.
Czarnobylskie Centrum Eksperymentalno-Badawcze

- Mietek! Chodź no tutaj!
- Hm?
- Okazuje się że ten artefakt, który znalazłem zmniejsza promieniowanie! W nagrodę dostaliśmy leki i kasę!
- Ile?
- Piętnaście tysięcy.
- Sporo, może coś sobie będziesz mógł w końcu kupić.
- Coś ty, bierz to! Przecież wiesz że potrzebujesz latarki, kombinezonu... Napraw też strzelbę. Mi niczego nie potrzeba.
- Naprawdę? Dzięki! Postaram się ci odwdzięczyć, kiedy tylko będę mógł.
- Wystarczy że dalej będziesz mi pomagał.
- No dobra, a jak z tym całym francuzem? Powiemy Igorowi, o tym co się stało?
- Chyba trzeba. Może wie coś więcej, gdzie teraz znajdziemy Axela.

Dziesięć minut później:

- Eeeee Igor!
- No, co chcesz?
- Widzisz...
- Tak, wiem, nie znaleźliście go w Dolinie Mroku.
- Gdzie się o tym dowiedziałeś?
- Powiedzmy, że mam swoje kontakty...

Parę godzin później:
- Mietek, widzisz ich?
- Tak, czekaaaj...
Staliśmy właśnie na wzgórzu w okolicach Agropromu. Pogoda była bardzo słoneczna, temperatura dawała nam się we znaki. Moje spocone ręce trzymały właśnie karabin z celownikiem, nakierowany wprost na pewnego bandytę rozmawiającego z najemnikiem. Mietek obserwował ich przez lornetkę, trzymając w gotowości swoje SVD, które zabrał monolitowcowi. Postanowiliśmy najpierw trochę ich poobserwować, jako że najemnika eskortowało dwóch monolitian. Pewnie dla bezpieczeństwa, bandyta miał też swojego kompana. Najpierw rozmawiali o czymś, niestety nie byliśmy w stanie usłyszeć, o czym. W pewnej chwili bandyta wyciągnął rękę, aby przekazać mały przedmiot najemnikowi, w tym samym momencie jego kompan szybko nacelował swoim karabinem na pierwszego i drugiego monolitowca, oddając po cztery strzały w każdego z nich. Bandyta-przedstawiciel zdążył jeszcze dźgnąć najemnika swoim nożem i dobić jednego z monolitian. Wtedy nacisnąłem spust...


Rozdział IV - Urządzenie

:

:przejściejakzholjudu: Godzinę później...

- Em, Mietek? Czy ja już skądś tego nie znam?
- Czego?
- Tej sytuacji - czekamy na wymianę i eliminujemy wszystkich.
- Zdaje Ci się.
- Chyba Diegtariow nam o tym opowiadał; popatrz - wojskowy, a jednak miły gość.
- Widzisz, nie wszyscy którzy są przeciwko nam są źli. Los ich po prostu ustawił po drugiej stronie barykady, i musimy się z tym pogodzić.
- No nic, przeszukajmy go.
- Dobra, biorę tego "pomocnika".
- Hm, mój ma trochę kasy... Ale to tylko parę rubli. Jest też trochę nabojów do Wała. Chyba już nic poza tym... Co to był za przedmiot, który miał dać najemnikowi?
- Nie wiem, daj mi moment. Dobra, to jest jakieś urządzenie...
- Pokaż. Hm, ekranik wygląda trochę jak ten od Welesa, ale reszta jest dziwna... Trochę tu wihajstrów i przycisków...
- Dobra, lepiej się zbierajmy. To co było u przywódcy to 300 rubli, amunicja i apteczka. Zachowam na "drobne wydatki", hehe.
Mieliśmy przed sobą wielki teren okoli Instytutu Agroprom. Panowała tu lekka mgła, dało się jednak zobaczyć wyraźnie czubki drzew, a to i tak dużo w warunkach Zony. Zieleni nie było tu zbyt wiele, zamiast niej występowały wszelkie anomalie. Musieliśmy uważać, gdy wychodziliśmy z miejscówki boczną drogą.
- Patrz tam! - rzuciłem, nie spodziewając się, że zaraz nie będę w stanie mówić.
- O cholera! - Komentarz Mietka był aż nadto wymowny. Nie trzeba było dalej tłumaczyć, że zaraz stanie się coś złego. W miejscu, w które zerknął Mietek przed wyrażeniem swojego zdania stała grupka żołnierzy monolitu. Co gorsza, spostrzegli nas, nie było więc możliwości ataku z zaskoczenia.
- Dobra, szybki plan...
- Nie ma cza... - To, co przerwało mojemu kompanowi nie było do nas zbyt przyjaźnie nastawione. Okazało się, że monolitowcy mają ze sobą karabin maszynowy, pewnie zwędzony jakiemuś powinnościowcowi w trakcie walki. Jeden z pocisków, znajdujący się wcześniej w ogromnym magazynku świsnął nam przed oczami. Nawet nie wiecie, jakie da się poczuć szczęście, gdy pocisk przelatuje zaraz obok Ciebie zamiast uderzyć i przedrzeć się przez Twoją skórę. Jeszcze większa radość nas spotkała, gdy uświadomiliśmy sobie że karabin jest celny jak dwustuletni muszkiet, do tego zacinający się równie często jak strzelający. Zdążyliśmy ukryć się za dwoma drzewami, które były blisko siebie. Tam zdecydowaliśmy, że ja wezmę karabin Mietka, a on poradzi sobie z moim AK. Dopchnąłem magazynek w starym SVD, dla pewności otworzyłem i zamknąłem zamek, kucnąłem, nacelowałem odrobinkę powyżej głowy, wstrzymałem oddech i... Oddałem celny strzał, pozbywając się głupiego kaemisty, który walił niemalże na ślepo. Dźwięki wystrzałów odezwały się również z drugiej strony, był to znak że i Mietek zaczął eliminować oddział. Za moment nie było już co zbierać z tamtej bandy, poradziliśmy sobie świetnie, a żaden z monolitian nie oddał celnego strzału. Jak było potem, możecie już się domyślić. Przybyło nam parę rubli oraz nasze kieszenie powiększyły się o objętość różnych fantów. Postanowiliśmy już dłużej się nie ociągać i wyruszyć z powrotem na wysypisko.

Trochę później...

- Widzę, że wyprawa nie poszła na marne. Mamy to.
- Co to w ogóle jest?
- Nie wiem, czy mogę Ci to powiedzieć...
- Zaś ja nie wiem, czy przypadkiem nie nacisnę spustu celując w Twoją głowę, zaraz po tym jak dasz mi kasę. A na pewno masz przy sobie jakieś informacje na ten temat.
- Za dużo tu stalkerów, zniszczyliby Cię zanim postawiłbyś dwa kroki.
- Kto nie ryzykuje, ten nie ma.
- No dobra, więc to jest zaawansowany wykrywacz artefaktów, anomalii i mutantów. Krótko mówiąc, wszystko w jednym. Myślałeś może, jakie to mogłoby być cenne?
- Ale do czego jest to Tobie potrzebne? Jak na razie nie ruszasz się ze Składu.
- Czyli nie myślałeś, jaką cenę dałby przeciętny stalkerski zjadacz radioaktywnego chleba...

___________________
1*Of kors, bandyci uwielbiają granaty, skąd my to znamy :E
2*Nie czepiać się, dla odmiany żeby nudno nie było :P
3*Tekst też od bandytów :D
4*SVD jest jak najbardziej poprawne dla tych, którzy twierdzą "SWD jest poprawne". Wszyscy polacy którzy są obyci wiedzą o co chodzi, a i anglik czy rosjanin skojarzy sobie to z odpowiednim karabinem.
5*Tak, jeśli pomyślałeś w tej chwili o frakcji, to tak miało być :E

Oświadczam, iż wszystko tu zamieszczone jest fikcją i żadna z organizacji tutaj wymienionych nie istnieje.

Oczywiście, będzie kontynuowany. Kolejna część co parę dni.
Ostatnio edytowany przez RadekNioch 13 Gru 2013, 18:08, edytowano w sumie 37 razy

Za ten post RadekNioch otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Yepper.
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Reklamy Google

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez Voldi w 07 Lis 2013, 21:46

Fabuły póki co nie ma.
Pomysł nie jest jeszcze taki najgorszy.
Sensu też żadnego w tym strumieniu wiadomości nie dostrzegam.

10 tys. stron do kosza -> 10 tys. stron do szuflady -> możesz zacząć publikować.
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive RadekNioch.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez Tajemniczy w 07 Lis 2013, 21:47

Nawet fajne tylko:
- po myślniku zawsze spacja
- w jednym zdaniu Monolit napisałeś z małej
- w paru zdaniach brakuje przecinków
- cyfry piszemy słownie czyli "Trzy dni później" a nie "3 dni później"
Ogólnie mi się podoba. Pisz dalej, zobaczymy co wymodzisz.
Ostatnio edytowany przez Tajemniczy, 07 Lis 2013, 21:49, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Tajemniczy otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive RadekNioch.
Awatar użytkownika
Tajemniczy
Monolit

Posty: 2188
Dołączenie: 13 Sie 2010, 20:48
Ostatnio był: 14 Cze 2021, 19:41
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 517

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez RadekNioch w 07 Lis 2013, 21:49

Dziękuję Wam za opinię i poprawki, nie spodziewałem się ich tak szybko. Co do pisania "do szuflady" to wiele historyjek już wymyślałem, to jest jednak pierwsza stalkerska w którą zamierzam inwestować czas i pomysły.
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez Voldi w 07 Lis 2013, 21:57

Chciałem, Radek, sypnąć korektą, ale... wybacz, tekst jest aż zbyt amatorski dla mojego czasu. Nie chcę, żeby to wyglądało jak jakaś "sodówa", ale... mam ogólnie pojęty bajzel, zajmuję się korektą czegoś dużego i na taki, za przeproszeniem, wypierdek po prostu nie chcę marnować sił.

Pisz, pisz. Może coś z tego wyniknie :)
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez RadekNioch w 07 Lis 2013, 22:01

Rozumiem Cię. I tak dziękuję za poświecenie paru minut na przejrzenie tekstu. Tak jak mówiłem, dziś mi się nie chce pisać ale jutro można oczekiwać kolejnej części, dużo dłuższej. Zaspojleruję tylko że zakończy się tragedią, ale nie głównego bohatera ani Mietka :E
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez Gizbarus w 07 Lis 2013, 23:41

Hm. Jako dobry opiekun kącika literackiego (ileż to razy już nadużyłem tego zwrotu...?) przeczytałem i rzekę moje słowo. Jest średnio, wśród stanów średnich. I uwierz lub nie, ale jest to swego rodzaju komplement. Jak napisał Voldi, fabuły praktycznie nie ma, do tego motyw ze śmiercią kompana jest wprowadzony jakoś tak niemrawo - musisz nauczyć się przedstawiać rzecz, które mają chwytać za serce tak, żeby to robiły, a nie wzbudzały wzruszenie ramion. Dodatkowo, masz styl który trąci sporo gimnazjalnymi wypracowaniami na język polski (" Był on strasznym filozofem, rozmyślał nad sensem życia i innymi pierdołami" brzmi jak z wypracowania o twórczości Mickiewicza...) i niestety brakuje mu solidnych opisów. Póki co nie ma ich praktycznie wcale...

Cóż, ogólnie zawsze to jakieś "pierwsze koty za płoty", więc może się wyrobisz jeszcze. Nie powiem, żebym specjalnie czekał na ciąg dalszy, ale jak się pojawi, to w wolnej chwili przeczytam :P

Voldi napisał(a): zajmuję się korektą czegoś dużego


Dla twojego dobra oby to był mój nowy fragment "Samotności..." i kawałki pisane przez Reda :caleb:
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir

Za ten post Gizbarus otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive RadekNioch.
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez KOSHI w 08 Lis 2013, 00:13

RadekNioch napisał(a):Krytykę, owszem, przyjmę. Szczególnie jeśli jest jakaś nieścisłość czy błąd orto/gramatyczny czy interpunkcyjny. Wierszoklectwo mi nie wychodzi, to może to :D


No cóż, opowiadanie, jakby to powiedzieć, jest jedną wielką pomyłką. Reakcja po przeczytaniu mogła być tylko jedna:



Błąd orto/gramatyczny... Hmmm. Dam Kozaka, jak obiecasz więcej nie pisać.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 23 Lis 2024, 06:46
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez RadekNioch w 10 Lis 2013, 11:39

No więc tak: opisów nie ma, ale będą, choć w i tak małych ilościach gdyż zawsze mnie jakoś nudziły, ale skoro tak będzie lepiej to coś wcisnę.

KOSHI, na Twoim kozaku mi nie zależy, mam nadzieję że wiesz z jakich powodów...

EDIT: Zapraszam do nowo dodanej treści.
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez majorek22 w 11 Lis 2013, 17:26

W końcu zebrałem się w sobie i przeczytałem. Możesz to odebrać jako czepialstwo, ale nic nie poradzę. Opowiadanie jest złe. Nie będę się bawił we fragmenty, bo całokształt ssie. Napisane kiepskim językiem, fabuła nie istnieje, pomysłu na nią też za bardzo nie widać. Przez totalny brak opisów ciężko sobie wyobrazić wygląd bohaterów, miejsca wydarzeń. Poza tym nie rozumiem twojej postawy. Jeśli nie obchodzi cie opinia innych, po co to tu wrzucasz? Pisz lepiej "do szuflady".
Wilk Morski Klanu Espadre
Awatar użytkownika
majorek22
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 28 Cze 2011, 15:37
Ostatnio był: 07 Cze 2014, 13:12
Miejscowość: Limańsk
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 7

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez RadekNioch w 11 Lis 2013, 17:38

Źle mnie zrozumiałeś. Nie jest tak, że nie obchodzi mnie opinia innych. Nie obchodzą mnie kozaki które mi zabieracie, tyle. W całym opowiadaniu zaś chodzi o to, że wszystko ma być chaotyczne i niezrozumiałe, nieco tajemnicze. Opisy teraz będę dodawał, może nieco rzadko. Fabuła - być może i nie istnieje, jednak czego spodziewać się po takim tekście? Przecież dopiero pod koniec dowiadujemy się jak ma na imię główny bohater... łatwiej mi tak pisać bo daję sobie możliwość przekręcenia niektórych rzeczy później nie zaburzając ogólnego zarysu.
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Re: [Ostatni oddział] by RadekNioch

Postprzez StalkerCell w 12 Lis 2013, 18:45

Opowiadanie czytałem kilka dni temu, ale dopiero dzisiaj daję odpowiedź. Według mnie opowiadanie jest fajne, klei się. Mam kilka zastrzeżeń (oczywiście to jest twoje opowiadanie i pogląd na opowiadaną Zonę), które mogą skorygować twoje błędy, lub upiększyć:

1. Monolit. Troszeczkę za dużo jego członków (ludzi), jak na mój gust. Ta frakcja jest określana mianem tajemniczej. Czy powinna podróżować poza rejonami centrum (np. Magazyny Wojskowe)?
2. Dialogi. Jeżeli masz długą treść dialogową, to mógłbyś dać co którąś tam wypowiedź opis zachowania postaci, w jaki sposób mówi, określić jej emocje.
3. Opisy. Wiem, że czasami są bardzo trudne do napisania (zwłaszcza na początku), ale lepiej oddają czytelnikowi miejsca, w których dzieje się akcja (patrz np. saga Harry'ego Pottera - tam to każde miejsce mogłem sobie wyobrazić). Jeżeli dodajesz już opisy, powinny one być wyczerpujące.
4. Dragunowy i Makarowy piszemy z małej litery, np. "dragunow" lub "makarow". Z dużej tylko skróty, np. SWD, PM.

To tyle. Czekam na następne części i oby były jeszcze lepsze, bo sama historia wciąga.

Za ten post StalkerCell otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive RadekNioch.
Awatar użytkownika
StalkerCell
Weteran

Posty: 575
Dołączenie: 17 Lut 2013, 17:06
Ostatnio był: 06 Kwi 2021, 01:46
Miejscowość: Paniewo
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 57

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 32 gości