Witajcie.
Pomysł napisania tego tematu kłębił się w mej głowie od jakiegoś czasu. Ideę Stalkera znam od dawna, ostrzyłem sobie zęby od pierwszych zapowiedzi i irytowałem się na wieści, że prace się przedłużają, przeskoczyli o wersję DirectX wyżej a wymagania nie pozwolą już na odpalenie gry na moim dawnym na tamten czas P400 MHz i 96MB RAM + 32MB Riva TNT
A na grę bardzo czekałem, bo miała być rozwiniętym Codename Outbreak który lubiłem + klimat Czarnobyla - no idealne połączenie.
Ponad rok temu w jednym z polskich sklepów zajmujących się dystrybucją cyfrową trafiłem na promocję Czystego Nieba, który zakupiłem. Za Czystym Niebem poszedł zakup Cienia Czarnobyla a na koniec znów trafiłem na promocję za 5zł i kupiłem Zew Prypeci
Przeszedłem zatem wszystkie gry, jednakże pamiętając gęsty klimat pierwszych zapowiedzi, screenów, po obadaniu każdej z gier i przesłuchaniu soundtracków mam parę refleksji.
Stalker jest świetną trylogią, nie można mu tego ująć. Muzyka w tle sączy się ciuchutko acz klimatycznie i buduje odpowiedni nastrój (dla mnie nieco zbyt cicho nawet na max głośności, jest wyłącznie cichym dodatkiem do otoczenia łatwo zagłuszanym).
Niemniej od Stalkera oczekiwałem mrocznego, ciężkiego, przygnębiającego klimatu, gdzie promieniowanie będzie na każdym kroku, gdzie widmo dawnego Czarnobyla nie będzie dawało o sobie nawet trochę zapomnieć. Gdzie okolica będzie umierać florą i fauną. Rozumiecie - taki mocny klimatem survival, który wgniata w fotel biorąc pod uwagę motyw fabuły, miejsce i konsekwencje samego Czarnobyla.
Nie ujmuję grze niczego, jednakże troszkę w mojej opinii klimat ulatuje i nie jest może tak mocny, jak mógłby być biorąc pod uwagę temat. W praktyce bowiem promieniowania w grze nie ma tak dużo, ot, czasem da się jakiś mały obszarek, plamę promieniowania powiedziałbym, którą łatwo ominąć bo jest mała, jeden metr od plamy dalej i jest spokój - a taki malutki smaczek z tym promieniowaniem, w końcu to Zona. I biegamy sobie w sumie radośnie, czasem z kimś porozmawiamy, postrzelamy do w sumie mięsa armatniego, czasem zmutowanego, od czasu do czasu wspomni się o Czarnobylu i w sumie...tyle? Mam wrażenie, że tylko muzyka odpowiada idealnie ciężarowi klimatu, jaki dałoby się wycisnąć. Może i lepiej, że zacząłem od CN, bo gdybym zaczął od razu od Cienia Czarnobyla, mogłoby mnie nie pociągnąć dalej, bo jednak aż tak mocno nie było.
Z tego powodu zacząłem się zastanawiać, ile Stalkera jest w Stalkerze. Może ja po prostu tak bardzo nakręciłem się po pierwszych zapowiedziach, że gdy lata później zagrałem, trochę rozminąłem się z tym, jak mroczny klimat snuła na temat gry moja głowa? Czy przesadzam, a może jednak dałoby się z gry wycisnąć jeszcze więcej? W mojej opinii, gdyby samej mechanice gry dowalić radioaktywnego ciężaru jako posiada sama muzyka, to mogłaby być to naprawdę ciężka gra, i do tego świetna. Gra jest dobra, szczególnie Zew Prypeci. Niemniej trochę zabrakło mi tego promieniowania, a klimatu szło wpakować więcej. Wiem, że gra jest dobra, ale może...można było więcej?
A jaka jest Wasza opinia?
PS: miało być w dziale Ogólnym stalkerów, a tak wczytałem się w dział Zewu, że przypadkiem umieściłem temat tutaj