Opowiadanie "Na wschodzie bez zmian"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie "Na wschodzie bez zmian"

Postprzez Soviet w 02 Sty 2008, 01:09

Część 1

Prypeć się zmieniała. Co do tego Aleksey nie miał żadnych wątpliwości. Jego wysłużona Łada, kiedyś szczyt radzieckiej technologii, teraz szary i smutny złom. Ulica Zjednoczenia jak zawsze o tej porze była całkowicie zakorkowana. Aleksey z niechęcią patrzył na swoje rodzinne miasto – Prypeć. Po lewej McDonalds, po prawej nowo otwarty Hilton, przed nim jakiś nowy model BMW. Nie tak to sobie wyobrażał. Nie cierpiał ulicy Zjednoczenia, tak samo jak nie cierpiał swojej pracy, nie cierpiał codziennych dojazdów i nie cierpiał tego całego amerykańskiego zgiełku. Kiedyś było lepiej – pomyślał. Radio nadawało jakiś marny pop, którego także nie cierpiał. Amerykanie. Związek Radziecki. Bez wahania wybrałbym Związek Radziecki. Ale to już przeszłość. Odkąd Stany Zjednoczone przeprowadziły Pomarańczową Rewolucję wysługując się Polakami, nic już nie było takie same. Juszczenko złożył urząd, na teren kraju wkroczyły wojska rosyjskie. Dacze na wybrzeżu spłynęły krwią lokalnych watażków. Ludzie byli spokojni, przyzwyczajeni. I wtedy coś strzeliło do łba Amerykanom. Oskarżyli Rosję o niszczenie demokracji, podstępem zdobyli kody startowe starych radzieckich głowic i zaszantażowali Kreml, posługując się przy okazji kartą przetargową w postaci trzystu tysięcy trupów w Murmańsku. Doprawdy, zacna karta przetargowa. Aleksey miał ciocię w Murmańsku. Rosja, po raz pierwszy w historii poważnie przestraszona, oddała inicjatywę i wkrótce potem Ukraina stała się 51 stanem. Oczywiście, oficjalnie nazwano ją Niepodległą Republiką Ukrainy. Z rządem w Waszyngtonie.

Ekspansja na nowy rynek zaczęła się błyskawicznie. To było jak ziemia obiecana. Setki tysięcy kilometrów kwadratowych niezagospodarowanego odłogu. Kapitaliście rzucili się na Ukrainę jak sępy. Nie ominęło to także Prypeci. Miasto z bardzo ważnym punktem w postaci elektrowni atomowej. Amerykanie nie mogli przejść obok tego obojętnie. Setki milionów dolarów wpompowano w elektrownię, szybko stawiając kolejne reaktory, łącznie jest już ich dwanaście. Do tego najnowocześniejsza placówka badawcza wschodniej Europy, miejsce pracy Alekseya. Kijów rozrastał się jeszcze szybciej, szybko wchłonął Prypeć. Panowie gubernatorzy zadecydowali zza wielkich biurek gdzieś w Nowym Jorku, że ładnie będzie odgrodzić teren stolicy od miasteczka elektrowni. Fosą. Słodko. Niech coś tylko pie*dolnie w naszej elektrowni, to postawią mur – zwykł powtarzać Aleksey. Na awarię na szczęście się nie zanosiło, wszystkie możliwe wynalazki w kwestii zabezpieczeń takich placówek natychmiast wysyłano do Prypeci. Z szyby wystawowej uśmiechał się czterometrowy klaun.

Gdy główna arteria miasta – czteropasmowa w każdym kierunku ulica Zjednoczenia przechodziła w ulicę Pomarańczowej Rewolucji, ruch trochę zelżał. Aleksey mógł przyspieszyć, Łada zawyła, ale nie trzęsła. Nawierzchnia była w idealnym stanie. Nie cierpiał Polaków, ale za budowę dróg i autostrad trzeba było ich pochwalić. Pomarańczowa, jak nazywali ulicę mieszkańcy to była inna bajka. Długi, kręty odcinek dojazdowy do elektrowni przekształcono w dzielnicę willową. Po lewej i po prawej znad żywopłotów wystawały pokaźnej wielkości, cudowne budynki. Miliony dolarów kapały z krawężników. Aleksey najbardziej nienawidził tej ulicy. Czuł dziką satysfakcję widząc w lusterku kłęby czarnego dymu wydobywające się z rury wydechowej jego auta. Nienawidził tych zarabiających miliony rocznie grubasów, nienawidził przeliczania zarobków na lata, nienawidził własnej biedy i dwóch pokojów w swoim różowym bloku.

Dojeżdżał do bramy wjazdowej. Tu kończyły się wille a zaczynał teren elektrowni. Minął jeszcze przeogromną halę sportową i już pokazywał swój identyfikator w bramie.

- Cześć Aleksey! Oglądałeś wczoraj mecz? – zapytał wesoły jak zawsze Artur. Dobrze wiedział, że Aleksey nie oglądał. – Pats zniszczyli Giants! Szesnaście zero stało się faktem, towarzyszu!

Wypluwany przez stróża ciąg znaków nie miał żadnego sensu, przynajmniej nie dla Alekseya. Nie cierpiał amerykańskiej telewizji. Mruknął coś i odjechał. Po kilkuset metrach wjeżdżał na parking. Nie cierpiał swojego miejsca parkingowego. Było ono dość daleko od jego stanowiska w laboratorium i po drodze musiał znosić tych wszystkich uśmiechniętych ludzi, których nie znał. Znakomita większość pytała się go jak się ma. Co ich obchodzi jak się mam? Nawet nie wiem jak się nazywasz, grubasie – ripostował w myślach, dostosowując jedynie epitet do rozmówcy.

Wejście do budynku centrum badawczego było naprawdę imponujące. Aleksey nienawidził go. W holu wisiały portrety nieznanych mu ludzi, za biurkiem wielkości lotniska siedziała prześliczna recepcjonistka trajkocząca coś do słuchawki. W drodze do windy minął przepiękne rośliny rosnące w złoconych donicach. Ludzie w szytych na miarę garniturach z przylepionymi na stałe uśmiechami, poważni naukowcy o oczach zdradzających olbrzymią mądrość, weseli asystenci szybkim krokiem pokonujący kolejne stopnie mające zaprowadzić ich do bogactwa, sławy i pięknych kobiet. Piękne kobiety w gustownych kostiumach z teczkami śmieszące by nieść pomoc swoim szefom. ku*wa – jęknął Aleksey wciskając przycisk windy.

W drodze na swoje bezcenne stanowisko wstąpił jeszcze do małej kuchni, gdzie wyjął z szafki swój kubek. Kubek był olbrzymi, wyszczerbiony z każdej strony, z wyraźnym napisem „CCCP”. Aleksey uwielbiał ten kubek, a jeszcze bardziej spojrzenia kolegów i nagany od szefostwa. Wsypał dwie łyżeczki kawy, wstawił wodę. Zawsze nalewał za dużo, by woda długo się gotowała. To dawało mu więcej czasu. Stał i czekał. Po kilku minutach wziął kawę i pchnął podwójne drzwi. Zalała go fala światła wpadająca przez setki okien. Jak na komendę odezwało się kilka głosów. „Cześć Aleks!”. Boże, jak strasznie nie cierpiał, gdy ktoś nazywał go Aleks! „Widziałeś przyłożenie Moss’a w czwartej kwarcie?”, „Otwierają nowe KFC, słyszałeś”. Zewsząd docierały strzępki rozmów. Aleksey jak najszybciej pragnął znaleźć się w swoim pokoju. Dziewięć metrów kwadratowych spokoju. Przynajmniej na razie, za jakąś godzinę zjawią się bowiem naukowcy kategorycznie żądający wydania im stosów druczków. Zaraz pojawią się też ludzie szukający nowych długopisów i ołówków. Doprawdy, kierowania magazynem zaopatrzenia na dwunastym piętrze wymagało poświęcenia. Aleksey pchnął drzwi do swojego królestwa. Postawił kubek na biurku i usiadł bez życia na obrotowe krzesło kupione w Ikei. Miał ochotę zwymiotować.
Ostatnio edytowany przez Soviet, 03 Sty 2008, 22:51, edytowano w sumie 1 raz
r u avin a giggle m8? LA nie będzie.
Image

Za ten post Soviet otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Realkriss, MordercaBezSerca.
Awatar użytkownika
Soviet
Very Important Stalker

Posty: 2736
Dołączenie: 07 Maj 2005, 13:41
Ostatnio był: 02 Lis 2024, 23:15
Miejscowość: Wow
Kozaki: 787

Reklamy Google

Postprzez Leiga w 02 Sty 2008, 09:27

To jest kurna aktualne nawet w Polsce. Ten wszechobecny pop, "kultura" rodem z USA, popcorn w kinie i szelest pieprzonych torebek od chipsów. Barbie i Britney na ulicach. Lolitki w klubach. ku*wa - gdzie tożsamość? Gdzie rozum i własne zdanie...
Na szczęście czasy otwierania Mc'D w miastach i wzrastający wraz z tym wizerunek miasta mamy za sobą, tzn Mc są już wszędzie. Teraz wyznacznikiem jest sklep H&M, powierzchnie nowych centrów handlowych, hotele Hilton...

Dzięki Soviet - taki nerw od rana dobrze nastraja do pracy. W szczególności na myśli mam odpowiedzi na pytania anonimowych dla mnie współpracowników - jak to fajnie było w święta i na zabawie sylwestrowej...
Nothing in this world is to be feared; it is only to be understood. [MC]
Image
Awatar użytkownika
Leiga
Stalker

Posty: 127
Dołączenie: 15 Sie 2007, 14:27
Ostatnio był: 20 Cze 2009, 02:25
Kozaki: 0

Postprzez Silas w 02 Sty 2008, 15:28

Dobre opowiadanie, ale mam nadzieję, że nigdy tak się nie stanie, choć i tak już chcą zabudować reaktor... Druzgoczący jest fakt, że Amerykanie za swój kult obrali pieniądze. Już żadne miejsce nie pozostanie puste... Po klikuset latach zrzucą bomby i będziemy mieli prawdziwy, nie tylko w grze, Fallout i nieprzemierzone pustkowia jak to było na początku.

Pozdrawiam,
Силас
Silas
Tropiciel

Posty: 213
Dołączenie: 17 Sie 2007, 19:15
Ostatnio był: 09 Gru 2023, 00:06
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: RGD-5 Grenade
Kozaki: 1

Postprzez Soviet w 03 Sty 2008, 22:51

Część 2

Podróż do domu. Wybawienie. Ostatni etapy swojej drogi krzyżowej, czyli drogę na parking i przejazd przez Pomarańczową i Zjednoczenia dało się już przeżyć. Mimo wszystko Aleksey całkiem lubił wieczorny błysk setek neonów, zwłaszcza w deszczową pogodę jak teraz, gdy wszystkie zlewały się z oknem w jedną całość. Za Placem Demokracji skręcił w lewo w Aleję Smitha. Podobno to właśnie Smith jako doradca prezydenta zaproponował przyłączenie Ukrainy do Stanów Zjednoczonych. Zaskakująco bezbarwne nazwisko. Pomimo tych wątpliwych osiągnięć Aleksey czuł do niego dziwną sympatię.

Mieszkanie Alekseya znajdowało się na skraju miasta, w dzielnicy starych bloków, pamiętających jeszcze stare czasy. Teraz unowocześnione i wyremontowane, choć ziemia przesiąkła przeszłością. Aleksey kochał to miejsce. Pełno było tu szarości, starych parków, niebezpiecznych ludzi i ludzi zażenowanych teraźniejszością – takich jak on. Jego mieszkanie mieściło się na piątym piętrze. Wnętrze nie było zbyt przytulne. Prosty, minimalistyczny wygląd. Na oknie drzewo bonsai, które dostał na dziesięciolecie w laboratorium. Wyjął z lodówki jakieś mrożonki. Nigdy nie jadał w stołówce. Po posiłku starał się zrozumieć coś z treści nadawanych w telewizorze. NBC, FOX, ABC, kolorowe reklamówki, wesołe seriale. Do obrzydzenia. Postanowił coś poczytać. Orwell. Rok 1984. Odłożył książkę, uśmiechnął się do siebie i poszedł spać.

*

Po burzy wyszło słońce. Słoneczna sobota zapowiadała się miło. Jeszcze tylko jeden dzień i będzie można siedzieć w domu i nic nie robić. Może zajrzy do baru. W Stu Radach pełno było ludzi takich jak on. Przyjemnie było się tam urżnąć.

Tymczasem trzeba było powtarzać codzienne czynności. Aleksey nauczył się robić to nieświadomie, w stanie pół-snu, z wyłączonym mózgiem. Obudził do odgłos czajnika oznajmiający, że zagotowała się woda. Chwycił swój kontrowersyjny kubek i ruszył w stronę podwójnych drzwi. Zalała go fala światła. Strasznie słonecznie jak na październik. Zmrużył oczy. Zasłonił twarz ręką. Nagle usłyszał huk, a w jego stronę poleciała masa szkła z rozbitych okien. Niewidzialna siła wyrwała mu oddech z piersi i cisnęła przez podwójne drzwi z powrotem na korytarz. Leżał tak przez chwilę, ściskając w ręce uszko od kubka. Powoli zaczęły docierać do niego dźwięki. Najpierw odległe, z oddali, z głębi studni. Potem coraz bliżej. Nagle fala uderzyła z pełną mocą. Z parkingu odezwały się setki alarmów samochodowych. Aleksey pomacał kieszenie. Kluczyki były na miejscu. Potem usłyszał krzyki. Ludzkie głosy z wszystkich stron wołały o pomoc, litość lub miłosierne dobicie. Aleksey zebrał się w sobie i wstał, lekko wciąż oszołomiony. Pchnął delikatnie podwójne drzwi. Lewe skrzydło odpadło z zawiasów. Oczom jego ukazał się przerażający widok. Ludzie leżeli w wszystkich możliwych miejscach, porozrywani kawałkami szkła. Gdzieś pod oknem darła się niewyobrażalnie sekretarka, ściskając kikut prawego ramienia. Na podłodze przed nim umierał kierownik działu, z rozoranej tętnicy krew sikała na dobry metr. Aleksey przestąpił przez przewrócony fotel. Stanął na coś miękkiego. Dłoń. Reszty ciała nie było nigdzie widać. Podniósł głowę, spojrzał na resztki ram okiennych, na zewnątrz było podobnie, wszystkie okna sąsiedniego biurowca pozbawiono okien. Wzrok Alekseya powędrował dalej. W oddali widać było monstrualnych rozmiarów grzyb atomowy. Kawałek dalej, po prawej kolejny. Trzeci był nieco bliżej. Kijów płonął.

Odezwały się głośniki. Ktoś zapłakanym, trzęsącym się głosem starał się coś z siebie wykrztusić. Cisza, cicha szamotanina – „proszę się uspokoić”. Po chwili głos kierownika ośrodka – „Uwaga, do całego personelu. Całkowita ewakuacja wszystkich budynków kompleksu laboratoryjnego. Proszę udać się do schronów pod elektrownią. Zachować spokój. Ewentualnych rannych proszę zostawić, personel medyczny jest już w drodze”. Ewentualnych rannych. Aleksey pomógł wstać jakiemuś facetowi z otwartym złamaniem. Kość wystawała mu z nadgarstka na dobre dziesięć centymetrów.

Po wyjściu z budynku Aleksey zdał sobie sprawę z ogromu zniszczeń. I choć sama Prypeć pozostała nietknięta, to nad Kijowem widać było dziesiątki atomowych grzybów. Słychać było setki syren strażackich. Pracownicy laboratoriów w szaleńczym tempie biegali we wszystkie strony. Zakrwawione kitle, głowy opatrzone prowizorycznie papierowymi ręcznikami. Porwane strzępy marynarek wartych tysiące dolarów walały się po placu. W recepcji sekretarka leżała martwa na biurku z igła od ozdobnego wizytownika wbitą w prawy oczodół. Paskudna śmierć.

Na parkingu alarmu już powoli cichły. Aleksey wyciągnął z kieszeni kluczyki i po chwili spokojnym tempem oddalał się w kierunku bramy ignorując sznur ludzi idących, biegnących w przeciwnym kierunku – ku wrotom elektrowni. Na bramie spotkał bladego i przerażonego do śmierci Artura.

- Aleks, co ty?! Idź do schronu! – dyszał ciężko, ściskając w rękach służbowe M4. Colt nieźle zarobił na Ukrainie. - ...schron! Widziałeś te wybuchy? – piszczał dalej Artur, machając rękami jak opętany. Aleksey westchnął cicho widząc granatnik M203 pod lufą karabinu. Amerykański styl życia.

Wziął głęboki oddech, po czym bez zamachu, z całej siły uderzył Artura w nos. Widać, trzeba było wziąć zamach – pomyślał, gdy rozłożony na chodniku strażnik wbił w niego zszokowane spojrzenie. Aleksey precyzyjnym kopnięciem pozbawił go przytomności, po czym wrócił do samochodu. Wspomniał z rozmarzeniem wakacje u dziadka – wysokiego rangą oficera GRU. Dziadek zadbał, żeby młody Aleksey umiał poradzić sobie w życiu.

Przejazd przez ulicę Zjednoczenia nie był łatwy, ale tylko w jedną stronę. W kierunku Elektrowni wszystkie pasy były zapchane, natomiast w drugą stronę Aleksey miał cztery pasy ruchu tylko dla siebie. Poniżej jezdni, na chodnikach leżała masa szkła, pojawiły się pierwsze karetki. Pozbawiona szkła sklepowe witryny zebrały swoje żniwo także tutaj. Z oddali biurowiec laboratorium sprawiał straszne wrażenie. Naprzeciw biurowca General Motors, słynna Karuzela wygięła się groteskowo w stronę ulicy. W oddali, na horyzoncie widać było sporych rozmiarów pożar. Z wysokości estakady widział zawalony dach Lazurowego Basenu. Była pora wycieczek szkolnych. Mógł sobie tylko wyobrażać co działo się w środku. Neonowy kowboj z neonu Marlboro ręką zahaczył o sąsiedni budynek, sypiąc iskrami na jezdnię. Prypeć opanował komplet chaos. Aleksey włączył radio. „...komunikat. Dziewięć, jak na razie, nuklearnych eksplozji wstrząsnęły stolicą Niepodległej Republiki Ukrainy. Kolejne eksplozje zaobserwowano w Doniecku, Dniepropietrowsku, Odessie i Charkowie. Pięć największych miast w kraju zostało zniszczone. Władze w Waszyngtonie milczą. Przybliżona...”.

Aleksey nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.
r u avin a giggle m8? LA nie będzie.
Image
Awatar użytkownika
Soviet
Very Important Stalker

Posty: 2736
Dołączenie: 07 Maj 2005, 13:41
Ostatnio był: 02 Lis 2024, 23:15
Miejscowość: Wow
Kozaki: 787

Postprzez marcel w 16 Mar 2008, 16:30

Leiga napisał(a):To jest kurna aktualne nawet w Polsce. Ten wszechobecny pop, "kultura" rodem z USA, popcorn w kinie i szelest pieprzonych torebek od chipsów. Barbie i Britney na ulicach. Lolitki w klubach. ku*wa - gdzie tożsamość? Gdzie rozum i własne zdanie...
Na szczęście czasy otwierania Mc'D w miastach i wzrastający wraz z tym wizerunek miasta mamy za sobą, tzn Mc są już wszędzie. Teraz wyznacznikiem jest sklep H&M, powierzchnie nowych centrów handlowych, hotele Hilton...


Leiga, czyżbyś miał ambitny plan urzeczywistnienia wizji Sovieta? :wink:
Żeby nie było - cholernie realnej, świetnie napisanej i niesamowicie wciągającej wizji. Sam kilka razy próbowałem coś takiego maznąć, ale nie wyszło nawet w połowie tak dobrze jak Tobie.
Gratulacje, Soviet.
A tak przy okazji, pytanie do autora. Biedni Polaczkowie, kiedy już spełnili swoją rolę w Wielkim Planie Wielkiego Brata, zostali rzuceni w kąt, prawda?
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Postprzez Scurko w 05 Kwi 2008, 09:52

Soviet, bardzo interesujące... Napisz więcej takich opowiadań, a nie będziemy się nudzić :wink:

Pozdrowienia
Awatar użytkownika
Scurko
Tropiciel

Posty: 292
Dołączenie: 03 Lip 2007, 20:16
Ostatnio był: 16 Kwi 2022, 18:56
Miejscowość: Dębowiec k.Cieszyna
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 3

Postprzez Towarzysz Lenin w 05 Kwi 2008, 14:48

Soviet, i to jest prawdziwa apokalipsa. Chyba najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałem. Takie.. prawdziwe. Tylko piszesz o złych Amerykanach, ale imię bohatera angielską pisownią piszesz, co niespecjalnie pasuje do klimatu.

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

Postprzez DeuS w 06 Wrz 2008, 23:51

Naprawdę świetne opowiadania. O ile w każdym, które do tej pory czytałem znalazłem mniej lub więcej baboli tutaj wszystko jest idealnie napisane. Nie wiem, jak udało Ci się stworzyć tak wyczuwalny klimat, ale w kawałku o zagładzie w Prypeci aż czuje się ten chaos, zamieszanie. Genialne.

PS: Jest jednak jeden mały błąd. Imie głównego bohatera pisane przez "y" na końcu. Poprawna forma to "Aleksiej". Chyba, że to celowy zabieg mający podkreślić amerykanizację nawet tak przyziemnego aspektu życia jak imiona.
Awatar użytkownika
DeuS
Stalker

Posty: 59
Dołączenie: 17 Kwi 2008, 17:35
Ostatnio był: 26 Kwi 2009, 17:41
Miejscowość: Merkantylizm - Srerkantylizm!
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie "Na wschodzie bez zmian"

Postprzez hunter w 05 Paź 2008, 16:05

Ciekawe opowiadanko, a co najważniejsze te linijki mogą za kilka lat stac się faktami. Każdy wie do czego zdolne są ruskie ;p 9/10
"Jednym z najmilszych doświadczeń w życiu jest być celem, nie będąc trafionym. "
Awatar użytkownika
hunter
Kot

Posty: 29
Dołączenie: 04 Paź 2008, 23:00
Ostatnio był: 19 Mar 2009, 21:23
Miejscowość: Al.WalecznychRosjan 12/98 Prypeć
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie "Na wschodzie bez zmian"

Postprzez mathus92 w 21 Lip 2009, 15:37

Moim skromnym zdaniem jest to jedne z najlepszych opowiadań na forum, więc jeśli ktoś nie miał okazji przeczytać, niech żałuje.

Pierwsze wrażenie:
Tekst jest bardzo życiowy, nawiązuje do takich aspektów jak narastający konsumpcjonizm, wygodnicki styl życia, czy ogólne przesłodzenie społeczeństwa. Ukazuje jak bardzo zgubny może okazać się "Amerykański Sen", do którego realizacji dąży coraz więcej ludzi. Sens ten jest jednak ukryty pod historią niejakiego Aleksiey'a, zwykłego, szarego człowieka preferującego dawny, socjalistyczny ustrój. Opowiadanie, choć krótkie, tworzy niesamowity klimat, głebokie opisy sprawiają, że czytelnik doskonale rozumie myśli bohatera, a nawet po części zaczyna podzielać jego zdanie. Brak wartkiej akcji rekompensuje treść skłaniająca do przemyśleń, sprawiając, że opowiadanie zapada w pamięci. Dialogi, a raczej monolgi są, choć nieliczne, przemyślane, nie sprawiają wrażenia sztywnych, czy wrzuconych na siłę. Nie jestem w stanie przyczepić się do niczego, w tej kategorii zasłużone 10/10.

Błędy:
Znalazłem tylko kilka małych potknięć:

Prypeć się zmieniała. Co do tego Aleksey nie miał żadnych wątpliwości. Jego wysłużona Łada, kiedyś szczyt radzieckiej technologii, teraz szary i smutny złom. Ulica Zjednoczenia jak zawsze o tej porze była całkowicie zakorkowana.
Rozumiem, że chciałeś opisać zmiany następujące w mieście, jednak zdanie to, w zupełności nie pasuje do tego celu, co więcej, sprawia wrażenie niedokończonego, urwanego w połowie.

Podróż do domu. Wybawienie. Ostatni etapy swojej drogi krzyżowej, czyli drogę na parking i przejazd przez Pomarańczową i Zjednoczenia dało się już przeżyć.
Ostatni etap...

Ludzie leżeli w wszystkich możliwych miejscach, porozrywani kawałkami szkła.
...we wszystkich...

W recepcji sekretarka leżała martwa na biurku z igłą od ozdobnego wizytownika wbitą w prawy oczodół. Paskudna śmierć.


Aleksey wyciągnął z kieszeni kluczyki i po chwili spokojnym tempem oddalał się w kierunku bramy ignorując sznur ludzi idących, biegnących w przeciwnym kierunku – ku wrotom elektrowni. Na bramie spotkał bladego i przerażonego do śmierci Artura.
Powtórzenie i poprawniej byłoby: W bramie...

Aleksey westchnął cicho, widząc granatnik M203 pod lufą karabinu. Amerykański styl życia.


Pozbawiona szkła, sklepowe witryny zebrały swoje żniwo także tutaj.
Pozbawione... Zdanie też ciężko zrozumieć, chile mi zajęło zanim zorientowałem się, że to pęknięte szyby "zebrały swoje żniwo", a nie witryny.

Błędów więcej nie pamiętam, za wszystkie niezauważone żałuję i postanwiam się poprawić. W tej kategorii 9,5/10, a jeśli błędy zostaną poprawione to ocena podniesie się do maximum.

Na chłodno:
Nie wiem co więcej mogę napisać, co najwyżej wspomnieć chyba, że tekst zrobił na mnie ogromne wrażenie i mam nadzieję, że kiedyś pojawi się kontynuacja (chociaż zakończenie jest genialne), albo inne opowiadanie od Sovieta. Mam też nadzieję, że główny bohater będzie bardziej rozmowny, gdyż Aleksiej nie wypowiedział ani jednego słowa :D. 10/10.

Podsumowanie:
Końcowa ocena liczona średnią ważoną: („Pierwsze wrażenie.” razy 1 + „Błedy” razy 2 + „Na chłodno” razy 3) podzielone na sumę rang (w tym wypadku: 6).. Tak więc:
(10 * 1 + 9,5 * 2 + 10 * 3) / 6 = 9,8(3)

Za wszystkie błędy popełnione w recenzji szczerze przepraszam.
Ostatnio edytowany przez mathus92 06 Wrz 2009, 00:04, edytowano w sumie 3 razy
Awatar użytkownika
mathus92
Stalker

Posty: 118
Dołączenie: 25 Cze 2007, 23:29
Ostatnio był: 14 Sie 2010, 18:17
Miejscowość: Zakopane
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 10 gości