Wyjazd na Dolny Śląsk planowałem od wiosny. Wakacje oznaczają sporo wolnego czasu więc szkoda by było go zmarnować na leżenie na plaży czy też siedzenie przed komputerem. Wyjazdy zagraniczne także nie są tak ciekawe jak to, co mamy u nas w kraju. Nie wszyscy wiedzą, że po 1945 roku Związek Radziecki zainteresował się uranem, który miał znajdować się w górach Sowich. Zrobiono kilka próbnych odwiertów i... okazało się, że uran występuje. I jest go sporo. Do 1954 roku do Kowar trafiło setki tysięcy ton uranu, z czego 600 ton wzbogaconego uranu wywieziono do ZSRR. Jednym z miejsc, gdzie rozpoczęto wydobywanie była Rybnica Leśna. Natrafiłem tutaj na lekko podwyższone promieniowanie. Ale ze znalezieniem hałdy było dość ciężko, zwłaszcza że okoliczni mieszkańcy niechętnie dzielili się informacjami o kopalni uranu.
Kolejnym miejscem, gdzie uran udało się znaleźć była Grzmiąca. Mała miejscowość, ale uranu pełno. Jedna z największych kopalni uranu w całej okolicy. Tutaj promieniowanie przewyższyło nasze oczekiwania. W przeciwieństwie do Rybnicy Leśnej mieszkańcy sami zaprowadzili nas do hałdy i długo opowiadali o historii tego miejsca.
Kolejnym miejscem, jakie odwiedziłem była Miedzianka. Miasto, które właściwie już nie istnieje w takiej formie, w jakiej istniało przez setki lat. Kopalnie uranu w kilku sztolniach jednocześnie, jedna nad drugą sprawiły, że położone wyżej miasto zaczęło się zapadać, a budynki bardzo szybko popadły w ruinę. Dzisiaj można tu znaleźć jedynie ruiny, promieniowanie oraz... jakiś plac budowy.
Dosłownie dwa dni przed wyjazdem dostałem propozycję udania się do kopalni uranu w Marcinkowie. Oczywiście przyjąłem propozycję, jako że eksploracją zajmowali się poważni ludzie. To co widziałem pod ziemią możecie zobaczyć tutaj. Na prawdę warto udać się na taką wyprawę!
Na samym końcu udałem się jeszcze do kompleksu "Riese", do podziemnego miasteczka "Osówka". Promieniowania nie stwierdziłem, ale zobaczyć na prawdę warto!
Cały Dolny Śląsk, a zwłaszcza góry Sowie skrywają wiele radioaktywnych miejsc i tajemnic. Mało rozpowszechniane informacje na ten temat sprawiają, że jedynie miejscowi wiedzą o takich miejscach i o tym, że właściwie każdy może udać się tam i zobaczyć ślady wydobycia uranu na własną rękę. Promieniowanie w niektórych miejscach jest wyższe, niż podczas mojej przechadzki po Strefie Czarnobylskiej. Można więc Dolny Śląsk nazwać Polską Strefą Podwyższonej Radiacji. Nie ma w tej nazwie ani źdźbła kłamstwa. W końcu tak jak w Strefie Czarnobylskiej. Czasem promieniowanie jest bardzo wysokie, a czasem takie, jakie mamy w domu. W jeden tydzień zobaczyłem wiele ciekawych miejsc i nasłuchałem się wiele ciekawych informacji na temat wojny oraz kilku lat po jej zakończeniu. Żeby udać się w te miejsca nie trzeba mieć żadnych przepustek, jedynie czego potrzebujemy to kilkudziesięciu złotych łącznie na przewodnika w Riese oraz Marcinkowie. Także polecam jak najbardziej, o wiele ciekawsze niż "morza szum, ptaków śpiew".
Moi dziadkowie mieszkają w Bielawie (pod Wrocławiem) i w tamtejszych górach jakiś chłopak odkrył napromieniowane kamienie, czy coś. W Wałbrzychu też do niedawna wykopywano uran Tak na marginesie na dolnym śląsku jest wiele ciekawych i zarazem potężnych bunkrów poniemieckich.