Na początku chciałbym się przywitać po mojej długiej nieobecności. Do powrotu skłonił mnie Zew Prypeci za dyszkę w biedronce
No więc tak, zostało mi jeszcze trochę Zewa, ale gram już wystarczająco długo żeby ocenić. No więc ciężko było jednoznacznie wybrać co lepsze. Cień miał na prawdę mroczne i klimatyczne miejscówki, a podziemia to już całkiem były miodzio. Główny wątek fabularny też jest o niebo lepszy. Gra bardziej trzymała w napięciu.
Ale wybrałem Zew Prypeci. Dużo ciekawych misji pobocznych, możliwość naprawy i modyfikacji broni, oraz przede wszystkim widać że Zona żyje sobie własnym życiem. Stalkerzy wracają na noc do obozów, szukają artefaktów, walczą ze sobą i mutantami. Kolejna fajna rzecz to wyraźna różnica pomiędzy dniem i nocą. Ja rozumiem że w tej grze ma być mrocznie i ponuro, ale w Cieniu zdarzało się że nie można było rozróżnić dnia od nocy
. Dni były zbyt ciemne, a noce za jasne. W Zewie o ile dzień wygląda całkiem miło i przyjemnie, to nocą aż czuć że serducho wali podczas grania. No i artefakty. Wszystkie postacie z każdej części twierdzą, że są rzadkie i drogocenne, a w Cieniu przewalały się dosłownie wszędzie. Tam nie chodziłem poszukać artefaktów, tylko idąc z punktu A do B zbierałem to co się przewalało po drodze pod nogami. W Zewie musiałem się trochę namęczyć żeby je zdobyć i nie są tam aż tak popularne. Teraz poziom trudności. W pierwszej odsłonie wszystko było łatwiejsze, każda misja była oznaczona na mapie, albo po prostu na coś musiałeś się natknąć bo było na środku drogi. W Zewie trzeba więcej myśleć. Trzeba gadać ze stalkerami, szukać informacji, zaglądać w każdy kąt. Czasami to jest denerwujące, kiedy szuka się czegoś pół godziny, ale odnalezienie sprawia wtedy większą przyjemność.
No więc niby fabuła i klimat z Cienia są lepsze, ale to Zew Prypeci sprawia mi większą przyjemność z grania.