Do naszych dzielnych wycieczkowiczów i trochę o mnie
Czy chciałbym trafić do Zony. Hmmm...pierwsza myśl: tak! Zbierałbym artefakty, rabował i śpiewał pijackie pieśni. No właśnie. Jednak gdyby pomyśleć na trzeźwo, wycieczka tam nie uśmiechałaby mi się tak bardzo. Zakładając że Zona istnieje...rozpiszę to może w podpunktach:
* Wojsko - jeśli coś takiego, co znamy z gier jak żyjąca Zona, to co znamy z książek i opowiadań naszych polskich stalkerów by istniało, to wiadomo że wojsko by tam było. Pierwsi oczywiście Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini - Specnaz itd. Czołgi zajęłyby swoje miejsca w hangarach, śmigłowce latały i patrolowały wyznaczony rewir a oddziały żołnierzy strzegły granic. Wiadomo że Kordon w prawdziwej Zonie byłby o wiele większy i byłoby ich kilka. Wejść do Zony więc nie tak łatwo, o ile mi wiadomo to trepy zabijają emigrantów. No i oczywiście hamerykanie, którzy muszą postawić swoje tłuste stopy na każdym kawałku ziemi.
* Anomalie - ho ho jestem stalkerem, pozbieram artefakty. Wiemy co to jest, bo graliśmy w grę...ale w prawdziwym życiu? Raz - artefakt musi skądś posiadać swoje właściwości i każdy by promieniował, jeden w mniejszym drugi w większym stopniu, coś takiego jak "bąbel" po prosty by zwalczało dodatkowo swoje negatywne skutki. Właśnie dlatego trzeba mieć specjalny pojemnik, odzież i leki. No i licznik Geigera. Po drugie - skąd wiadomo jak on wygląda? Przecież pogięta opona która świeci w ciemności i ma dziwny kształt czy też jest upstrzona jaskrawymi kolcami może być artefaktem, do czasu kiedy nas wyśmieją. Oczywiście pochłoniemy przy tym masę radiacji. I anomalie. To nie jest tak jak w grze, stalkerzy. Elektra przecież raziłaby od razu, paraliż i szok. Galareta doprowadzałaby do poważnych oparzeń. Spalacz...polecam opowiadanie Rica. Inne grawitacyjne - no proszę, w realnym świecie "trampolina" przecież nie byłaby pieprzoną tarczą magnetyczną tylko jednostronną bramą; wchodzisz, ale nie wiadomo co wyjdzie, mózg czy noga. Jeden nieostrożny ruch i bummmm....można nas zbierać z ziemi. Czasami
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
* Mutanty - nawet wolę nie myśleć co by było, gdyby np. pijawka powoli zakradała się do mojej szyji, by zamienić mnie w zeschniętą kupę (ŚP. Tribik). Stalkerzy, nie wiem jak chcecie walczyć np. z dzikiem. GSC po prostu zje*ało sprawę i zaserwowało nam Zonę za łatwą w obyciu i za piękną, nie czuć tej zagłady i śmierci. Taki dzik przecież jednym uderzeniem zmiażdżyłby żebra nieostrożnemu stalkerowi a kopytami dobił. A wy już chcecie walczyć z pijawkami i chimerami
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Pijawka, gwarantuje to wam, zabiłaby was samym wyglądem, o chimerze nie mówiąc.
* Pogoda - bierzecie ze sobą 20 apteczek...po pierwsze, co ona wam da? Otwieraliście kiedyś apteczkę? No i co tam jest? Bandaż, gaza, woda utleniona...i to ma wam "odnowić" życie? Tak po za tym, jak wy chcecie odnowić sobie życie? Złamalibyście sobie rękę i co, apteczka?
![Facepalm :facepalm:](./images/smilies/icon_facepalm.gif)
Po za tym jak obroni was apteczka przed emisją? Kwaśnymi deszczami? Radioaktywnymi wiatrami które roznoszą pyły? Ja na waszym miejscu klęczałbym w piwnicy i przypominał sobie wszystkie modlitwy z Komunii w Zonie gdy nadchodzi te zjawisko.
* Zdrowie - jak już mówiłem, apteczki..ehh. Ale jak wspomniał Grzechu, tutaj może zabić nawet katar. W Zonie panują inne warunki, a przynajmniej takowe by były, dlatego zamiast 134 konserw i 7463 kg amunicji zabrałbym jakieś tabletki, witaminy itd. Nie mówię już o innych chorobach. Jestem natomiast ciekaw co zrobilibyście, gdyby np. wasza noga uległa uszkodzeniu w wyniku wpadnięcia w anomalię kwasową. Nabojów tylko 7, a zmierzch bliski. Może wczytalibyście sejwa? Myślę że szybszy byłby nadchodzący nibypies.
* Wyposażenie - każdy zapewne chce mieć egzoszkielet, pancerne płyty i minuguna, aha, no i oczywiście jeszcze 2 pasy ammo na styl Rambo. Panowie...przecież w Zonie najlepszym przyjacielem jest cisza. Przynajmniej ja, gdybym był bandytą polowałbym na takich "bogaczy" co robią najwięcej hałasu. Ponadto broń musi być łatwa w obsłudze, trzeba się już na niej znać. A płyty z egzoszkieletu wcale nie są takie mocne i według mnie chimera powinna bez problemu zjeść takiego blaszanego Terminatora a potem postawić kevlarowego klocka. Lepiej szybciej uciekać niż dłużej stawiać opór, Zona i tak wygra!
* Ludzie - no i chyba najgorsze co może być. Wiadomo, grupy stalkerów itd. ale to by było po prostu dziwne gdyby stalkerzy mówili i słaniali się na powitanie: "witaj waść". W Zonie każdy może być bandytą, i teraz odniosę się do gier - w CoP podoba mi się to, że nie ma takich "baz" stalkerów. Ok, wiemy, jakąś grupa się poznała itd. mają fajny bar i w ogóle, o, ale czy co krok muszą mieć jakąś placówkę? W SoC stalkerzy często zajmowali swoje miejsca w dużych grupach, w CoP jest to fajnie przedstawione jak wędruje się w małych grupkach, ale to jeszcze nie to. Prostując - w Zonie nie ma czegoś takiego jak "Przyjaciel Stalkerów" albo "cześć Broda, daj mi zlecenie bo chcę być jednym z was". Zakładając że coś takiego jak Skadowsk czy Meeshowa Jołcza prosperowałoby życiem, zanim byśmy tam doszli o ho ho, ile by było ukrywania się, zwłaszcza z waszymi sprzętami. Przecież stalker w Zonie nie podzieli się informacjami tylko okradnie albo zabije. Tutaj trzeba naprawdę wyrobić sobie renomę. Osobiście unikałbym kontaktu z innymi w terenie, tylko w takich "skupach". Myślę, wspominając sytuację z nibypsem i ranną nogą, że taki losowo spotkany stalker pomógł by mi, ale albo zarządzał kasy, albo tylko ułatwił sobie ograbianie mnie. Może oczywiście bym wprawdzie wydawcą i rycerzem na białym tarku, to Zona, tu wszystko jest możliwe.
Tak więc, z własnej woli nigdy bym tam nie chciał trafić. Gdybym trafił tam z przymusu, musiałbym się dostosować, zaufać wybranym i uczyć. Albo umrzeć. Amen.
Można tak gadać godzinami.